Chciał sprzedać nerkę, by wyjść z długów

Chciał sprzedać nerkę, by wyjść z długów

Waldemar Kuczyński mieszka z rodziną w gminie Warszawa-Wesoła. Pracuje roznosząc pocztę. Niestety, pieniądze nie starczają na uregulowanie zaległości czynszowych. Mężczyzna obawia się, że bez dachu nad głową, straci prawo do wychowywania dzieci. Dlatego za 3 tysiące złotych jest gotów sprzedać swoją nerkę. Tyle wystarczy na pokrycie długów. Interwencja postanowiła poszukać innego rozwiązania.

- Postanowiłem sprzedać nerkę tylko po to, by mieć na pokrycie zadłużenia czynszu. Utrata mieszkania to dla mnie utrata dzieci - wyjaśnia pan Waldemar.

Szokujące ogłoszenie o sprzedaży nerki Waldemar Kuczyński opublikował w internetowym wydaniu warszawskiej gazety: wesola-gazeta.pl.  

- Robię to dla dzieci. Przeżyłem tyle czasu, to i przeżyję bez nerki - mówi pan Waldemar.

- W większości przypadków nie występują negatywne skutki u dawców. Posiadacz jednej nerki funkcjonuje tak samo - mówi dr Dorota Lewandowska ze Szpitala Klinicznego Dzieciątka Jezus w Warszawie.

Stąd między innymi nielegalne próby handlu nerkami, o czym informowaliśmy już w Interwencji .

Pan Kuczyński handlować nerką nie chce, chce "tylko" pieniędzy za swój organ.

- Dla mnie to jest chora sytuacja, ale cóż. Ja mu nie przemówię do rozsądku - twierdzi pani Anna, żona Waldemara Kuczyńskiego.

Mężczyzna pracuje na umowy-zlecenia, jako roznosiciel poczty. Mieszkania użyczyła jemu i jego rodzinie, z dobrego serca, mieszkanka osiedla w gminie Warszawa-Wesoła. Tylko za czynsz, prąd i gaz. Mimo to małżeństwo nie daje rady.

- Jestem w stanie zarobić 1000-1100 zł. Mieszkając na ulicy potrzebowaliśmy środków na przeżycie, opieka społeczna nam nie pomogła, więc zaciągnęliśmy kredyt, którego nie daliśmy rady spłacić. Przyszedł komornik i teraz spłacam po 200 zł miesięcznie - wyjaśnia pan Waldemar.

Państwo Kuczyńscy 6 lat temu musieli wyprowadzić się z mieszkania w hotelu, w którym pan Waldemar stracił pracę jako portier. Potem była włóczęga - spali, nawet zimą, w pustostanie na dworcu we Wrocławiu oraz w różnych ośrodkach pomocy społecznej.

- Odebrano nam córkę Elę. Uważno, że jest zaniedbywana z powodu naszej włóczęgi, że katuję żonę i dziecko, że znęcam się nad nimi fizycznie i psychicznie - wspomina pan Waldemar.

Między innymi ciepły kąt znaleźli w ośrodku Stowarzyszenia "Alter Ego" w Wesołej koło Warszawy. Współmieszkańcy pamiętają pana Waldemara jako osobę kontrowersyjną o postawie bardzo roszczeniowej.

- On tu był, jemu opieka społeczna żywność przywoziła, ale nie chciał tego, domagał się pieniędzy. Taki to typ był - opowiada Wiesław Gawroński, bezdomny, pensjonariusz Stowarzyszenia "Alter Ego" w Wesołej.

- Finansowaliśmy ich obiady, sprzęt AGD, żywność. Od momentu zwrócenia się o pomoc do chwili obecnej pan Waldemar otrzymał od nas pomoc o wartości ponad 3700 zł - informuje Marzenna Todorska, dyrektor Ośrodka Pomocy Społecznej Dzielnicy Wesoła m. st. Warszawy.

Od roku Waldemar Kuczyński o pomoc do ośrodka się nie zwracał. Porzucił też pracę dozorcy.

- Ze szczerego serca postanowiliśmy zatrudnić go na umowę o pracę, ale nie sprawdził się. Chciał brać pieniądze i nic nie robić - mówi Zofia Podolak z Zarządu Wspólnoty Mieszkaniowej Plac Wojska Polskiego w Warszawie-Wesołej.

Jaki jest finał sprawy o sprzedaż nerki? Zainterweniować postanowili pracownicy ośrodka pomocy społecznej. Udało się przełamać upór Waldemara Kuczyńskiego. Ten, po niemal roku milczenia, poprosił o pomoc i ją dostanie.

- Chcemy aby miał dach nad głową. Nie zostawimy go bez takiej możliwości, bo straciłby prawo do wychowywania dzieci - mówi Marzenna Todorska, dyrektor Ośrodka Pomocy Społecznej Dzielnicy Wesoła m. st. Warszawy.

- W tej chwil przestałem myśleć o sprzedaży nerki. Teraz człowiek przejrzał na oczy, widzi, że to było idiotyczne, zupełnie bezsensowne - podsumowuje pan Waldemar.*

* skrót materiału

Reporter: Adam Bogoryja-Zakrzewsk

iabogoryja@polsat.com.pl(Telewizja Polsat)