Miłość, zaręczyny... kradzież

Miłość, zaręczyny... kradzież

Uwodził kobiety i je okradał. 21-letni Konrad K. poznawał swoje ofiary przez Internet. Udawał szaleńczo zakochanego biznesmena, prosił o rękę, a gdy data ślubu była ustalona, namawiał na zaciągnięcie kredytu na leczenie "chorego" ojca. Później znikał z pieniędzmi. W rzeczywistości ma żonę i dwójkę dzieci.

- Z karty karnej wynika, że nawet w jednym dniu zapadały wobec niego dwa wyroki w dwóch różnych sądach w różnej części Polski - informuje Dariusz Ślepokura z Prokuratury Okręgowej w Warszawie.

- Sytuacja jest kuriozalna, ponieważ on spłacał poprzednie długi sądowe nowymi przestępstwami - opowiada pan Ryszard, członek rodziny oszusta.  

Konrad K. poznawał swoje ofiary przez portale internetowe. Proponował spotkanie, a po miesiącu prosił o rękę. Gdy data ślubu była ustalona, pożyczał spore sumy pieniędzy. Rzekomo potrzebował ich na leczenie ciężko chorego ojca w zagranicznej klinice lub na otwarcie nowego interesu.

- On mi opowiadał, że pracował kiedyś w Biurze Ochrony Rządu, że handlował bronią, a teraz ma firmę reklamową i drukarnię. Twierdził, że jego ojciec jest bardzo chory, a mama umarła 3-4 lata temu. Zaczął mnie namawiać na wzięcie kredytu, zapewniał, że mi to odda, że to jest przecież pomoc dla mojego teścia. W końcu poszłam i go wzięłam. Kiedy dotarłam do mieszkania tego ojca i zobaczyłam jak ten człowiek jest zaniedbany, to zaczęłam płakać. Ten ojciec powiedział, że jest to wredny człowiek i ma dosyć jego krycia - wspomina pani Anna, oszukana przez Konrada K.

- Powiedział mi, że był agentem ABW. Zadałam sobie trud i sprawdziłam wszystkie fora, informacje, jak to wygląda, co należy zrobić, żeby się dostać. Wszystko mi opowiedział, jak z książki. Nawet mi opowiedział jak go zwerbowali, jak wyglądały testy. To była straszna manipulacja. On mi nawet nie pozwalał się ze znajomi spotykać, tak żebym za dużo o nim nie mówiła, bo to jest dla mojego bezpieczeństwa - opowiada pani Beata, oszukana przez Konrada K.

Scenariusz zawsze był taki sam. Kobiety poznawały go jako trzydziestoletniego biznesmena. W rzeczywistości Konrad K. miał 21 lat, żonę, dwójkę dzieci i narzeczoną, z którą do niedawna mieszkał. Oszukane kobiety nie wiedziały o swoim istnieniu.

- Nic o tym nie wiedziałam. Ogólnie dla rodziny był dobry. Jak miałam problem, to mi zawsze pomagał. Złego słowa nie mogę o nim powiedzieć. Widocznie coś mu odbiło - mówi żona Konrada K, matka jego dwójki dzieci.

- Absolutnie nie podejrzewałam, że człowiek, który się ze mną zaręczył, z którym jestem w trakcie przygotowań do ślubu spotyka się z jakimiś kochankami i jeszcze bierze od nich pieniądze - dodaje pani Justyna, narzeczona Konrada K., z którą mieszkał.

Za wyłudzone pieniądze mężczyzna wynajmował drogie samochody i mieszkania, część przeznaczał na stare długi. Wpadł w listopadzie tego roku.

- Ten mężczyzna, co jakiś czas zmieniał swoje miejsce pobytu. Zawsze wynajmował mieszkanie, wpłacał zaliczkę, a potem znikał - informuje Mariusz Mrozek z Komendy Stołecznej Policji.

- Konrad K. uprzednio był skazywany w szeregu miast w Polsce. Były to takie miasta jak: Działdowo, Kozienice, Łęczyca, Przasnysz, Ciechanów, Warszawa, Białystok, Radom, Bydgoszcz, Sokołów Podlaski, Ryki, Grójec, Inowrocław, Piaseczno, Brodnica, Otwock, Prószków, Konin, Włocławek, Lublin, Łuków, Skierniewice - wylicza Dariusz Ślepokura z Prokuratury Okręgowej w Warszawie.

W sumie 27 wyroków prawomocnych, wyłudzonych kilkaset tysięcy złotych, blisko 50 skradzionych telefonów, kilkadziesiąt oszukanych osób i zero dni spędzonych za kratkami. Jak to możliwe?

- Pomiędzy jednym wyrokiem a drugim były krótkie odstępy czasu, wyroki te nie zdążyły się uprawomocnić i nie zostały odnotowane w Krajowym Rejestrze Karnym, dlatego też, każdy sąd, który orzekał w sprawie nie miał świadomości, że w tym czasie inne sądy także prowadzą postępowania przeciwko Konradowi K. i wydają wyroki - wyjaśnia Dariusz Ślepokura z Prokuratury Okręgowej w Warszawie.

Taktyka Konrada K. była prosta. Zawsze przyznawał się do winy, chciał dobrowolnie poddać się karze i obiecywał naprawienie wyrządzonej szkody. Sądy wydawały łagodne wyroki, zawsze w zawieszeniu. Czy tym razem będzie podobnie?

- Wobec Konrada K. zastosowano środek zapobiegawczy w postaci tymczasowego aresztowania na okres 3 miesięcy. Prokurator nie zgodził się na dobrowolne poddanie się karze - informuje Dariusz Ślepokura z Prokuratury Okręgowej w Warszawie.

Konradowi K. postawiono cztery zarzuty oszustwa za co grozi najwyżej 8 lat więzienia. Policjanci podejrzewają, że oszukanych kobiet może być znacznie więcej.*

* skrót materiału

Reporter: Agnieszka Zalewska

azalewska@polsat.com.pl(Telewizja Polsat)