Uważaj, komu płacisz czynsz
Jak okraść członków spółdzielni mieszkaniowej? Wystarczy wrzucić do ich skrzynek na listy informację o zmianie konta, na które należy wpłacić czynsz i czekać na pieniądze. W ten sposób oszuści okradli kilkanaście osób na warszawskim Ursynowie. Poszkodowani winią spółdzielnię, która w ostatnim czasie wielokrotnie zmieniała numer konta, a na informacjach skierowanych do lokatorów nigdy nie stawiała pieczątek. W końcu ktoś to wykorzystał.
Spółdzielnia mieszkaniowa "Przy Metrze" mieści się na Warszawskim Ursynowie. 26 listopada tego roku ktoś wrzucił do skrzynek lokatorów listy z fałszywym numerem konta, na które miały wpływać czynsze.
- Gdy tę wiadomość odebrałem, natychmiast wykonałem telefon do głównej księgowej spółdzielni. Podziękowała mi za informację i powiedziała, że to oszustwo. Niestety, informacje ostrzegające o fałszerstwie pojawiły się dopiero po czterech dniach - opowiada Włodzimierz Tymowski, członek spółdzielni.
- Nie tak dawno spółdzielnia informowała, że wszelkie komunikaty będą dostarczane właśnie do skrzynek. Nigdy nie było na nich pieczątek potwierdzających oryginalność - zauważa Piotr Rogowski, członek spółdzielni.
- Według ustaleń mieszkańcy wpłacali kwoty od 300 nawet do 1600 złotych - informuje Monika Lewandowska z Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Okazuje się, że mieszkańcy winą za całą sytuację obarczają samą spółdzielnię.
- W 2006 roku była pierwsza zmiana konta, następnie w 2009 roku, a później już bez przerwy, co miesiąc. Według mnie to jest ewidentne przestępstwo, podawanie co chwilę innych kont, to jest ucieczka przed komornikiem - twierdzi Małgorzata Hauschild, członek spółdzielni.
- Wysyłali nam zwykłe kserówki, bez oryginalnych podpisów, pieczątek i numeru dziennika. W końcu ktoś to wykorzystał - dodaje Włodzimierz Tymowski, członek spółdzielni.
- Uciekać przed komornikiem w polskim systemie prawnym nie można. Banki oferują dzisiaj bardzo różne warunki współpracy i to jest dla nas bardzo istotne, bo jesteśmy w dość trudnej sytuacji finansowej - tłumaczy Andrzej Stępień, prezes zarządu spółdzielni mieszkaniowej "Przy Metrze".
Dlaczego spółdzielnia miałaby uciekać przed komornikiem? Powodem napiętej sytuacji miał być błąd sprzed 10 lat. Wtedy to pieniądze za wybudowanie nowego bloku, które spółdzielnia zapłaciła firmie budowlanej nie trafiły do podwykonawcy. Okazało się, że poprzedni zarząd podpisał umowę, w której była wada prawna. Podwykonawca zwrócił się o zaległą kwotę do spółdzielni i sąd w ubiegłym roku przyznał mu rację. Dług w tej chwili opiewa na 20 milionów złotych!
Mieszkańcy oburzeni są również tym, że mają wpłacać czynsz na konto powiernicze zewnętrznej firmy.
- Podpisaliśmy umowę z zewnętrzną firmą na przejęcie części obsługi administracyjnej, outsourcing jest dzisiaj rzeczą bardzo powszechną - mówi Andrzej Stępień, prezes zarządu spółdzielni.
- Jak może firma Lechbor administrować spółdzielnią, skoro zarejestrowana jest w Krajowym Rejestrze Sądowym trzy razy, m. in. jako firma hydrauliczna? - pyta Małgorzata Hauschield, członek spółdzielni.
Jak długo sytuacja w spółdzielni "Przy Metrze" będzie napięta? Czy uda się ująć sprawców ostatniego zamieszania z kontem? Czy mieszkańcy odzyskają swoje pieniądze?
- Bank nie miał prawa takich wpłat przyjąć, dowody wpłaty nie wiążą numeru konta z właścicielem konta. My za brak tej wpłaty na pewno nie będziemy ścigać w tej sytuacji - zapewnia Andrzej Stępień, prezes zarządu spółdzielni.*
* skrót materiału
Reporterka: Sylwia Sierpińska
ssierpinska@polsat.com.pl(Telewizja Polsat)