Błąd banku - kłopoty klienta

Błąd banku - kłopoty klienta

Przez błąd banku traktowano go jak oszusta. Teraz żąda odszkodowania. W 2006 roku Adam Grzesik padł ofiarą kieszonkowców. Mężczyzna natychmiast zgłosił ten fakt policji i bankowi. Niestety, pracownica banku nie odnotowała tego faktu w ogólnopolskim Systemie Dokumentów Zastrzeżonych. W efekcie złodzieje zaciągnęli na pana Adama kilka kredytów. Mężczyzną zainteresowała się policja i komornik.

- Mimo, iż zrobiłem wszystko: zastrzegłem dokumenty, poinformowałem policję i bank, to od czterech i pół roku jestem traktowany przez policję jak złodziej, a przez banki jak oszust - mówi Adam Grzesik.

Datę 21 kwietnia 2006 roku pan Adam zapamięta do końca życia. Mężczyzna zrobił zakupy w jednym z katowickich sklepów, zapłacił i wyszedł. Niestety, po chwili padł ofiarą kieszonkowców. Kiedy tylko zorientował się, że nie ma portfela, a wraz z nim wszystkich dokumentów, natychmiast zareagował.

- Natychmiast zadzwoniłem na policję, a później do banku i zastrzegłem dokumenty i karty płatnicze - opowiada pan Adam.

- Pracownica banku ten dokument przyjęła. Stwierdziła, że zrobi zastrzeżenie w bazie dokumentów skradzionych. Pan Grzesik myślał, że to zamyka sprawę - mówi Marcin Pietraszewski, dziennikarz Gazety Wyborczej w Katowicach.

Tak się jednak nie stało. Kilka miesięcy po kradzieży do pana Adama przyszło wezwanie na policję. Powód? Zdaniem śledczych mężczyzna zaciągnął kredyt, którego nie spłaca.

Okazało się, że gdy pan Grzesik poinformował Getin Bank o kradzieży dokumentów, ten nie odnotował tego faktu w ogólnopolskim Systemie Dokumentów Zastrzeżonych. Przez to złodzieje mogli bez problemu zaciągać na dowód osobisty pana Adama kolejne kredyty.

- Przypuszczam, że wyłudzili na mnie co najmniej kilkanaście kredytów. Czuli się bezkarni, tylko dlatego że mój macierzysty bank nie wciągnął mnie na tzw. międzybankową listę dokumentów zagubionych i skradzionych - mówi Adam Grzesik.

- Gdyby ten błąd skorygowano na początku, to nie byłoby kłopotów. Niestety, Getin Bank poszedł w zaparte i do dzisiaj pan Grzesik musi spijać piwo, którego nie naważył - dodaje Marcin Pietraszewski, dziennikarz Gazety Wyborczej w Katowicach.

Życie pana Adama zamieniło się w koszmar. Mężczyzna jeździł od komendy do komendy tłumacząc się śledczym z kolejnych kredytów, których nie zaciągnął. Na jego pensję wszedł komornik, a sam - jako dłużnik - trafił do Biura Informacji Kredytowej.

- Starałem się wielokrotnie o kredyt hipoteczny, ale w BIK-u widniałem jako niewiarygodny klient. W tym kraju na kredyt nie kupię nawet maszynki do golenia, suszarki do włosów czy depilatora - żali się pan Adam.

- Do dzisiaj żaden bank nie chce panu Grzesikowi udzielić kredytu, gdyż ciągle wisi w systemie nieuczciwych kredytobiorców, co jest oczywiście śmieszne, bo nigdy w życiu kredytu nie brał - zauważa Marcin Pietraszewski, dziennikarz Gazety Wyborczej w Katowicach.

Co na to Getin Bank? Początkowo absolutnie nie poczuwał się do winy. Bankowcy utrzymywali, że Grzesik sam jest sobie winny, bo, jak twierdzili, przy zastrzeganiu dowodu nie zapłacił 10 zł.

- Nikt nie powiedział mi, że jest taka prowizja. Przecież to nie jest żadna kwota, której okradziony człowiek nie zapłaci, by uniknąć problemów - twierdzi pan Adam.

Doprowadzony do ostateczności pan Adam wniósł sprawę do sądu. Domaga się zadośćuczynienia za doznane krzywdy.

- Powód żąda, aby bank go przeprosił oraz zapłacił mu 100 tys. zł tytułem zadośćuczynienia - informuje Krzysztof Zawała z Sądu Okręgowego w Katowicach.

- Na tym etapie postępowania sądowego bank uznał powództwo do kwoty 10 tys. zł zadośćuczynienia. Pan Adam na tę kwotę się nie zgadza, w mojej ocenie słusznie - dodaje Mariusz Fras, pełnomocnik pana Adama.

- Przez to, że od ponad czterech lat nie mogę kupić mieszkania straciłem od kilkuset do miliona kilkuset tysięcy złotych. Jak można takiej osobie zaproponować 10 tys. zł? To jest kpina - mówi Adam Grzesik.

Dlaczego Getin Bank wycenia straty pana Adama na zaledwie 10 tys. złotych? Chcieliśmy o to zapytać przedstawiciela banku. Niestety, bank, w oczekiwaniu na wyrok, milczy.

- Rozumiem, że pani, która nie zastrzegła moich dokumentów mogła popełnić błąd. Trzeba jednak z tego wyciągnąć wnioski, zrobić wszystko, żeby klienta uratować od następstw tego błędu i wynagrodzić mu to, co go spotkało - podsumowuje Adam Grzesik.*

* skrót materiału

Reporterka: Irmina Brachacz

ibrachacz@polsat.com.pl

(Telewizja Polsat)