Brała kredyty na znajomych
Pracownica banku oszustką kredytową. Bożena G. pożyczała pieniądze w jednym z oddziałów Banku Spółdzielczego na nazwiska swoich znajomych. Według prokuratury wyłudziła w sumie około 160 tys. zł! Choć oszustka przyznała się do większości zarzutów, bank nie chce umorzyć długu poszkodowanym.
Bank Spółdzielczy, oddział we wsi Karczmiska w województwie lubelskim. To tu przez lata pracowała Bożena G. Mieszkańcy sąsiedniej wsi twierdzą, że działania kobiety znacznie przekraczały jej uprawnienia.
- W listopadzie dowiedziałam się, że wzięła kredyt na kolegę ze wsi. Wtedy wszyscy zaczęli sprawdzać swoje konta i swoje kredyty - opowiada pani Anna, która twierdzi, że została oszukana przez Bożenę G.
- Pytała mnie, czy mogę jej poręczyć pożyczkę. Okazało się, że to ja stałam się kredytobiorcą, a nie ona - dodaje Pani Danuta, znajoma Bożeny G.
W listopadzie 2009 roku sprawa trafiła do Prokuratury Rejonowej w Opolu Lubelskim. Okazało się, że pokrzywdzonych jest kilkanaście osób. Bożena G. usłyszała 21 zarzutów. Do większości z nich się przyznała.
- To zarzuty przywłaszczenia mienia, zarzuty oszustwa, zarzuty kradzieży. Kara łączna jaka może być wymierzona przez sąd to 15 lat pozbawienia wolności - informuje Beata Syk-Jankowska z Prokuratury Okręgowej w Lublinie.
- Poprosiła mnie, żebym jej wziął 2,5 tys. kredytu. Podpisałem czysty blankiet, a ona wpisała 6,3 tys. zł. Teraz mam do spłaty już 10 tys. zł, już kontaktował się ze mną komornik - opowiada pan Zdzisław, znajomy Bożeny G.
- W ciągu pół roku wzięła 25 tys. zł na mnie. Powiedziała, że jest błąd w umowie i musze coś podpisać. Przyniosła mi puste papiery i powiedziała, że w banku je sobie uzupełni - opowiada jedna z poszkodowanych kobiet.
O sprawie chcieliśmy porozmawiać z kierownictwem Banku Spółdzielczego w Opolu Lubelskim. Niestety, nikt nie chciał się z nami spotkać.
- Mam jej oświadczenie, mam kilku świadków, przy których ona się przyznała, że to ona wzięła ten kredyt. Dlaczego to prezesa banku nie interesuje? Poszłam z tym oświadczeniem do banku, to powiedział, że mogę tyłek nim sobie podetrzeć - mówi pani Anna.
- Jeżeli chodzi o brak reakcji banku, to należałoby tu rozważyć złożenie zawiadomienia do Komisji Nadzoru Finansowego oraz do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Wydaje mi się, że w banku nie było kontroli nad pracownikami, obiegiem dokumentów, ani nie oceniano zdolności kredytowej klientów banku - uważa dr Paweł Cioch, radca prawny.
Według prokuratury suma wyłudzeń to około 160 tysięcy złotych. Bożena G. wyprowadziła się ze wsi. Twierdzi jednak, że wszystkie długi chce uregulować.
- W tej chwili czekam. Wystawiłam pole na sprzedaż, już są ogłoszenia. Pieniądze były mi potrzebne, bo wesela miałam rok w rok - mówi Bożena G.*
* skrót materiału
Reporter: Grzegorz Kowalski
gkowalski@polsat.com.pl
(Telewizja Polsat)