Co dzień spotyka swojego oprawcę

Co dzień spotyka swojego oprawcę

Pedofil z ofiarą mieszkają w jednej klatce! Kilka lat temu Janusz M. wykorzystał zaufanie swojej 10-letniej sąsiadki i zrobił jej nagie zdjęcia. Wkrótce okazało się, że w podobny sposób wykorzystał także inne dzieci. Sąd skazał go na więzienie i zakazał zbliżania do swoich ofiar. Mężczyzna szybko wyszedł jednak na wolność i wrócił do swojego mieszkania. Żyje tuż obok jednej z ofiar i podobno nie łamie żadnego z zakazów!

W jednym z bloków w małej miejscowości niedaleko Przemyśla pani Danuta i jej rodzina mieszka od wielu lat. Od wielu lat mieszka tam także Janusz M. Pani Danuta i jej córki często bywały w mieszkaniu sąsiada.

- Zmywałam tam, pomagałam, pierogi robiłam. Nawet buty mu sznurowałam, bo jedną rękę miał niepełnosprawną - opowiada pani Danuta.

Kobieta nie podejrzewała, że sąsiad może skrzywdzić jej dziesięcioletnie wówczas dziecko. Sprawa wyszła na jaw trzy lata temu. Do organów ścigania zgłosił się fotograf, do którego Janusz M. przyniósł do wywołania zdjęcia.

- Pewnego dnia powiedziałam mu, że muszę się wykąpać. Zaproponował, by zrobiła to u niego. Byłam mała, nie wiedziałam, że może mi coś zrobić. Kiedy już się chciałam wyjść z wanny i się wytrzeć, on wszedł i zrobił mi zdjęcie lub nawet kilka. Cały dzień miałam takie dziwne odczucie, ale rodzicom nie powiedziałam, bo mi zakazał - opowiada Małgosia, ofiara Janusza M.

- Córki tylko jedno zdjęcie zauważyłam, a na pozostałych były rówieśniczki, także w negliżu, w różnych pozycjach - dodaje pani Danuta.

W Sądzie Rejonowym w Przemyślu rozpoczął się proces Janusza M. Mężczyzna został skazany na dwa lata więzienia i osiem lat zakazu zbliżania się do swoich ofiar, w tym Małgosi. Ale w więzieniu Janusz M. nie spędził dużo czasu.

- Po tygodniu przywieźli go do naszej miejscowości. W prokuraturze powiedzieli, że w zakładzie karnym nie mają miejsca, ale wcześniej czy później i tak będzie musiał swoje odsiedzieć. Okazało się, że nie - mówi pani Danuta.

- Skazany złożył wniosek o odroczenie wykonania tej kary na sześć miesięcy z przyczyn zdrowotnych. Została złożona stosowna dokumentacja lekarska i sąd przychylił się do tego wniosku - informuje Małgorzata Reizer z Sądu Okręgowego w Przemyślu.

Potem sąd uwzględnił kolejne wnioski skazanego i w rezultacie Janusz M. do więzienia więcej nie trafił. Wrócił za to do swojego mieszkania i zamieszkał w tej samej klatce, co jego ofiara!

- Ciężko mi, bo jakby nie patrzeć on mi zrobił krzywdę - rozpacza Małgosia, ofiara Janusza M.

- Jeżeli mieszkają w jednej klatce, mijają się na niej, to nie jest to przypadek łamania tego zakazu - mówi Małgorzata Reizer z Sądu Okręgowego w Przemyślu.

- Gdyby to ode mnie zależało, zabierałbym takim sędziom togi. Zabrałbym całą otoczkę, za którą oni się chowają, żeby w końcu zobaczyli życie. Aby poza salą sądową zmierzyli z ludzkimi problemami, bez łańcucha z orzełkiem w koronie - komentuje Jakub Śpiewak z Fundacji Kidprotect.pl.

Sąd twierdzi, że kontroluje Janusza M. poprzez wizyty kuratora. Odbywają się one raz na pół roku. Czy to wystarczy?

- Chcemy tylko spokoju i uczciwości. Nasze prawo nie jest uczciwe. Ostatni raz byłyśmy w sądzie - mówi pani Danuta.

- Sąd może orzec, że nie wolno mu się zbliżyć do tej osoby na 5, czy 50 metrów. Nie ma tu żadnej przeszkody prawnej. Jest tylko kwestia, czy sądowi się chce stosować obowiązujące prawo - dodaje Jakub Śpiewak z Fundacji Kidprotect.pl

Chcieliśmy porozmawiać z Januszem M., ale pól godziny przed naszym przyjazdem zabrała go karetka pogotowia.

- Impreza wczoraj u niego była, do pierwszej w nocy się bawili - opowiada pani Danuta.

Małgosia i jej mama mają tylko jedno marzenie - zapomnieć o koszmarze sprzed kliku lat. Wiedzą jednak, że to nie będzie możliwe, jeśli Janusz M. dalej będzie ich sąsiadem.

- Myślę, że on nadal to będzie robił, bo dalej zaprasza do siebie dzieci - mówi pani Danuta, matka Małgosi.*

* skrót materiału

Reporter: Paulina Bąk

pbak@polsat.com.pl(Telewizja Polsat)