Szpital gubi pacjentów
Chora umysłowo kobieta przez kilka godzin samotnie błąkała się po Krakowie i Wieliczce. 27-letnia Dominika uciekła z krakowskiego szpitala dla psychicznie i nerwowo chorych im. Babińskiego. Jej matka jest oburzona, bo to już trzeci taki przypadek. Przyjrzeliśmy się sprawie. Okazuje się, że rocznie ze szpitala ucieka około 150 pacjentów!
Antonina Formicka z Krakowa jest jedynym opiekunem ubezwłasnowolnionej 27-letniej Dominiki. Kobieta stara się wychowywać dziecko w domu. Jednak kiedy u córki pojawiają się ataki, wówczas wzywa pogotowie. Lekarze z powodów bezpieczeństwa w asyście policji odwożą Dominikę do krakowskiego szpitala dla psychicznie i nerwowo chorych im. Babińskiego - zwanego Kobierzynem.
- Sama decyzja o ubezwłasnowolnieniu świadczy o tym, że ta osoba nie jest w stanie podejmować żadnych decyzji. Pozostawienie jej bez opieki zagraża jej bezpieczeństwu - mówi Krzysztof Kiciński, lekarz, wieloletni dyrektor szpitali w Krakowie i Nowym Targu.
Jakież było zdziwienie pani Antoniny, kiedy wieczorem 2 grudnia ktoś zapukał do drzwi jej mieszkania. Gdy kobieta je otworzyła, zobaczyła córkę. Dziewczyna od półtora miesiąca przebywała na leczeniu w Kobierzynie. Nim trafiła do domu, godzinami tułała się po Krakowie i Wieliczce.
- Dobrze, że dotarła, bo był mróz, a ona była nieubrana. Miała ze sobą jedynie pluszaka, z którym się nie rozstaje. Dominika jest osobą, która sama się nie porusza, bo nie zna miasta. Wielokrotnie prosiłam, żeby ona nie biegała bez opieki - opowiada Antonina Formicka, matka Dominiki.
- Uciekłam ze szpitala, bo mnie posądzili o coś, czego nie zrobiłam. Przestraszyłam się, że pójdę w pasy - dodaje Dominika.
Szpital w Kobierzynie to 40 budynków rozlokowanych w 52-hektarowym parku. Teren nie jest ogrodzony, ani odpowiednio chroniony. Okazuje się, że to nie pierwsza ucieczka z tego szpitala. Tylko Dominika uciekła z Kobierzyna już trzeci raz. Dziewczyna nie ma prawa wychodzić poza teren lecznicy, ponieważ żyje we własnym świecie, nie kontroluje się, miewa myśli samobójcze.
- Jestem pewien, że w tym przypadku nastąpił błąd w koordynacji personelu medycznego spełniającego opiekę nad chorą - uważa Krzysztof Kiciński, lekarz, wieloletni dyrektor szpitali w Krakowie i Nowym Targu.
- Od stycznia do listopada tego roku mieliśmy 115 zgłoszeń o zagubieniu się pacjenta z tego szpitala. Za każdym razem mobilizujemy policjantów, jeździmy do domów, bierzemy psa tropiącego. W ubiegłych latach tych zgłoszeń było po około 150 rocznie - informuje Dariusz Nowak z Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie.
Jak się okazuję, policjanci zamiast pilnować porządku w mieście czy na drogach, powiadamiani przez szpital, muszą organizować poszukiwania na masową skalę.
- Niektóre z tych przypadków kończą się tragicznie. Mieliśmy sytuację, że ktoś się zagubił z tego szpitala i popełniał samobójstwo. Takich sytuacji było kilka na przestrzeni minionych lat - mówi Dariusz Nowak z Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie.
- Pacjenci nie są w wiezieniu. Mamy za sobą czasy odizolowania w zamkniętych oddziałach psychiatrycznych. Teraz wymagane jest wychodzenie poza teren budynku szpitala - tłumaczy Marzena Grochowska, dyrektor Szpitala Specjalistycznego im. J. Babińskiego w Krakowie-Kobierzynie.
Zdaniem lekarza Krzysztofa Kicińskiego, wieloletniego dyrektora Wojewódzkiego Szpitala im. Rydygiera w Krakowie-Nowej Hucie oraz Szpitala Powiatowego w Nowym Targu to, co się dzieje w Kobierzynie, jest niedopuszczalne. Jemu przez 12 lat urzędowania z oddziałów psychiatrycznych uciekło tylko dwóch pacjentów.
- Skala ucieczek z tego szpitala jest ogromna. Nie chodzi o to, by robić więzienia, ale są pewne granice. To bezpieczeństwo pacjenta i otaczającego go środowiska - podsumowuje Krzysztof Kiciński - lekarz, wieloletni dyrektor szpitali w Krakowie i Nowym Targu.*
* skrót materiału
Reporter: Artur Borzęcki
aborzecki@polsat.com.pl(Telewizja Polsat)