Walczą z mrozem w kontenerach
Najpierw woda, teraz mróz. Kilkaset poszkodowanych przez powódź rodzin nie wróci na zimę do swoich domów. Ci, dla których zabrakło miejsc w domach zastępczych, walczą z siarczystymi mrozami w prowizorycznych kontenerach. Oni najbardziej potrzebują pomocy.
- Kiedyś mieszkałam sobie elegancko, a dziś nie ma nocy, żebym nie przepłakała. Dziś jestem żebraczką - rozpacza Helena Jarosińska, która śpi w kontenerze w miejscowości Trześń koło Tarnobrzega.
- Do wczoraj kontenery były bezpłatne. Dziś musiałam się wyprowadzić, bo nie stać mnie. W domu jest zimno. Nie grzeję i podejrzewam, że długo nie będę grzała, bo nie mam za co - mówi Grażyna Orszul, powodzianka z miejscowości Słupiec w Małopolsce.
Mimo trzaskającego mrozu, temperatur spadających nocą poniżej minus 15 stopni Celsjusza, niektórzy powodzianie nadal mieszkają w kontenerach.
- Syn chodzi do piątej klasy, ma 12 lat. Koczujemy już tak ponad dwa miesiące, odkąd dziecko poszło do szkoły. Chodzi się ciepło ubranym, na okrągło pracuje grzejnik, jakoś idzie wytrzymać - mówi Michał Garbacki z miejscowości Trześń koło Tarnobrzega.
Powodzianie często na własne życzenie mieszkają w kontenerach. Dla niektórych jednak miejsca pod dachem socjalnym zabrakło.
- Byłam 4 albo 5 razy w domu samotnej matki w Gorzycach, ale ciągle były miejsca pozajmowane - mówi Krystyna Garbacka, powodzianka z miejscowości Trześń koło Tarnobrzega.
- Mogły być takie okresy przejściowe, że brakowało miejsc w domu samotnej matki, ale pani Garbacka wnioskowała o kontener. Chciała być na miejscu, by pilnować gospodarstwa i spraw remontowych - twierdzi Jan Czech z Urzędu Gminy Gorzyce koło Tarnobrzega.
- Obecnie mamy komplet. Przyjęliśmy już 72 powodzian z gminy - mówi Mirosław Kopyto, dyrektor Centrum Wsparcia i Rehabilitacji Społecznej w Gorzycach.
Powodzianom obiecywano mieszkanie socjalne w nowobudowanym domu. Ale jak to na budowie bywa - terminy z listopadowych przesunęły się na grudniowe, a mróz nie czekał.
- Mówili mi, że mieszkanie dostanę po 15 listopada, teraz że po 15 grudnia. Przykrywałem się tylko jedną kołdrą i kocem. Najgorzej było się ubrać rano - opowiada Henryk Jeż z miejscowości Trześń koło Tarnobrzega.
Zima zaskoczyła powodzian nie tylko mrozem, także wzrostem cen wynajmu mieszkań, materiałów budowlanych i robocizny.
- Ceny wzrosły o 30-40 procent. Przeważnie na tych terenach, które były zalane - mówi Krystyna Garbacka, powodzianka.
Dom państwa Bęben w Zalesiu Gorzyckim woda zmyła. Budują nowy i wątpią, czy zapomogi budowlanej wystarczy. Mieszkać z dwiema córkami będą w jednym pokoju, co najmniej do lata.
- Ceny usług wzrosły zdecydowanie. Za metr płytek wołają 25 zł, w łazience 45 zł. Przed powodzią płaciło się 15 zł. Państwo dało na odbudowę domu 130 tys. zł. To chyba nie wystarczy. Jeśli VAT zabiorą, to 30 tys. zł będziemy musieli oddać. Zostanie 100 tys. zł ,a fachowcy chcą 50 tys. zł za wymurowanie w stanie surowym - opowiada Mirosław Bęben z Zalesia Orzyckiego koło Tarnobrzega.
- Zaproponowano nam przeprowadzkę do domu socjalnego, bo mogą przyjść jeszcze większe mrozy. Przemyślimy to. Mieszkamy tu już kilka miesięcy i wolelibyśmy zostać. Trzeba byłoby wszystko przenieść, poza tym dzieci mają bliżej do szkoły. Chcemy te mieszkania, które są w budowie, tylko ta budowa się przeciąga - mówią Anna i Tadeusz Borkowie, ze wsi Słupiec w Małopolsce.
Zima przyniosła też wśród niektórych powodzian ogromne rozgoryczenie i poczucie niesprawiedliwości. W jednych województwach, np. świętokrzyskim, powodzianom zalanym po raz drugi wypłacano zasiłek do 6 tysięcy złotych z powodu kolejnego kataklizmu. W sąsiednim, województwie podkarpackim, wojewoda zaostrzył warunki. Druga zapomoga należała się tylko tym, którzy udowodnili straty mienia z powodu kolejnej powodzi.
- Wielu mieszkańców było zbulwersowanych taką sytuacją. Wielokrotnie interweniowaliśmy w tej sprawie, nawet u premiera, ale nie przyniosło to oczekiwanego rezultatu - opowiada Jan Czech z Urzędu Gminy Gorzyce koło Tarnobrzega.
Największa tragedia dotyczy tych, którym woda zniszczyła nowobudowane, a jeszcze niezamieszkane domy. Oni nie dostali od państwa nic, ani grosza, żadnej zapomogi. Urzędnicy państwowi nie przewidzieli takich sytuacji.
- Miałam materiały zwiezione do wykończenia wnętrza. Popękały jednak fundamenty, pękł strop. Okazało się, że nie należy mi się żadna pomoc - mówi Grażyna Orszul, powodzianka z miejscowości Słupiec w Małopolsce.
- Przepisy nie pozwalają udzielić tej pani dotacji z uwagi na to, że budynek nie był zamieszkany podczas powodzi. Wydaje się, że jest to luka w przepisach - zauważa Jan Sipior, burmistrz Szczucina w Małopolsce.*
* skrót materiału
Reporter: Adam Bogoryja-Zakrzewski
abogoryja@polsat.com.pl
(Telewizja Polsat)