Wyrok przyszedł po 9 latach!

Wyrok przyszedł po 9 latach!

Zniszczyła go sądowa pomyłka. W 1997 roku do komisu Jacka Tadeja trafił nielegalnie wyłudzony samochód. Niczego nieświadomy mężczyzna sprzedał auto Sławomirowi R. Gdy sprawa wyszła na jaw, nowy właściciel musiał samochód oddać. Mężczyzna pozwał pana Jacka o odszkodowanie. Właściciel komisu o procesie nic nie wiedział, bo sąd wysyłał korespondencję na fikcyjny adres. Wyrok dotarł do niego po... 9 latach. Przez ten czas z zasądzonych 18 tys. zł zrobiło się 80 tys.

Pan Jacek Tadej od 20 lat mieszka w Bytomiu. W latach 90. zajmował się handlem samochodami. W marcu 1997 roku do jego komisu trafiło renault 19. Pan Jacek sprawdził dokumenty - wszystko się zgadzało. Po dwóch miesiącach samochodem zainteresował się klient z Rawicza.

- Zgłosił się do mnie Sławomir R. i dokonaliśmy nie sprzedaży, ale zamiany samochodów. Ja otrzymałem mercedesa, a pan R. renault i jeszcze mu dopłaciłem - opowiada pan Jacek.

Auto pojechało do Wielkopolski. Po kilku miesiącach okazało się, że samochód jakiś czas temu został wyłudzony od prawowitego właściciela. Sprawa trafiła do sądu w Bytomiu. Pan Jacek został oskarżony. Zarzut: paserstwo.

- Jacek Tadej został uniewinniony 28 października 1999 roku - informuje Krzysztof Dworak z Sądu Rejonowego w Bytomiu.

Pan Jacek o sprawie zdążył już zapomnieć. Nieoczekiwanie jednak w lutym 2009 roku, wyjął ze skrzynki na listy pismo od komornika - zawiadomienie o wszczęciu egzekucji. Chodziło o kwotę 18 tys. zł plus 32 tys. odsetek.

Okazało się, że dziewięć lat wcześniej poznański sąd uznał, iż pan Jacek ma zapłacić 18 tys. zł Sławomirowi R., któremu kiedyś nieświadomie sprzedał pechowe auto. Pan Tadej o sprawie nic jednak nie wiedział. Dlaczego? Bo mieszka w Bytomiu, a sąd wezwania wysyłał do Zabrza. Taki adres wskazał Sławomir R.

- Zasada procesowa jest taka, iż to strona powodowa jest zobowiązana wskazać adres strony pozwanej, pod którym można doręczyć jej korespondencję - informuje Joanna Ciesielska-Borowiec z Sądu Okręgowego w Poznaniu.

- Pan R. przedstawił sfingowaną umowę zamiany aut, gdzie miały być moje dane. Ten dokument został wypełniony tylko i wyłącznie przez pana R. Prawdziwa umowa leży w sądzie w Bytomiu - mówi Jacek Tadej.

Prawdziwości dostarczonej umowy sąd nie badał. Intensywnie szukał jednak prawdziwego adresu pana Jacka. Chociaż go znalazł, to niczego to nie zmieniło.

- Sąd otrzymał mój faktyczny adres, pod którym mieszkam od 20 lat, ale dalej, uparcie wzywał mnie pod adresem zabrzańskim. Patrząc na to dzisiaj, znając akta wydaje mi się, że to było celowe, bo gdybym mógł zgłosić się na tę rozprawę, nie było by dzisiaj problemu - twierdzi pan Tadej.

- Sąd otrzymał właściwy adres z Urzędu Miasta w Bytomiu. Prawdopodobnie ktoś nie zauważył różnicy między Zabrzem a Bytomiem, ponieważ ulica się zgadzała. Tam, gdzie pracują ludzie, dochodzi do pomyłek - wyjaśnia Joanna Ciesielska-Borowiec z Sądu Okręgowego w Poznaniu.

Gdy tylko pan Jacek dowiedział się o sprawie, próbował ją odkręcić. Dziś już wie, że niestety źle się do tego zabrał. Nie złożył formalnej skargi o wznowienie postępowania.

- Pisaliśmy pisma do sądu, do komornika, ale okazuje się, że bez pomocy prawnika nie ma żadnych szans - mówi pan Jacek.

- W momencie, kiedy skorzystał z pomocy adwokata, upłynął już termin do wznowienia postępowania, mówiąc potocznie: musztarda po obiedzie - wyjaśnia Andrzej Dolniak, pełnomocnik pana Jacka.

Sytuacja jest dramatyczna: z 18 tys. zł zrobiło się już ponad 80 tys. Dlaczego wierzyciel czekał aż osiem lat? O to próbowaliśmy zapytać Sławomira R.

- Gdybym od razu poszedł, to do dzisiaj bym miał wpływy w wysokości zaledwie 150 zł z potrąceń pana Tadeja, o ile by w ogóle jakiekolwiek udało się ściągnąć- powiedział Sławomirem R.

- Mamy tu do czynienia z bardzo wyrachowanym działaniem ze strony wierzyciela, który chyba celowo zwleka z podjęciem tej egzekucji przez tyle lat, aby narosły odsetki - mówi Andrzej Dolniak, pełnomocnik pana Jacka.

- Sąd w Bytomiu, na poczet długu, zabezpieczył nasze mieszkanie. Uczynił nas już nie właścicielami tego mieszkania, a opiekunami. W każdej chwili spodziewamy się eksmisji komorniczej - opowiada Jacek Tadej.*

* skrót materiału

Reporter: Irmina Brachacz

ibrachacz@polsat.com.pl

(Telewizja Polsat)