Albo mieszkanie, albo dziecko
O pani Małgorzacie z Sochaczewa opowiadaliśmy pod koniec października. Kobieta walczyła z Marcinem P., który terroryzował jej okolicę. Dzięki niej mężczyzna stanął przed sądem. To jednak nie koniec problemów pani Małgorzaty. Dyrektorka miejscowego domu dziecka zdecydowała, że syn kobiety wróci do placówki, jeśli pani Małgorzata dalej będzie mieszkać w niebezpiecznej dzielnicy domów socjalnych.
- Dlaczego nie przyjedziecie, jak ona chodzi pijana, a dziecko jest głodne? Tego nie powiedziała, że pół bloku do niej przychodzi i dzieciak się na wszystko patrzy? - pytają sąsiedzi pani Małgorzaty.
Fałszywe donosy, oczernianie to codzienność z jaką musi zmagać się pani Małgorzata z Sochaczewa. Poznaliśmy ją trzy tygodnie temu, kiedy jako pierwsza odważyła się być oskarżycielem posiłkowym w sprawie niebezpiecznego sąsiada.
- Na przełomie 3 ostatnich lat miałam wybitych około 40 szyb. Ostatnim razem miałam wybitych wszystkich osiem - opowiada kobieta.
Pani Małgorzata odważnie walczy o swoje bezpieczeństwo. Niestety ma jeszcze jeden problem. Sama nie była kiedyś kryształowa i dlatego jej syn trafił 2 lata temu do domu dziecka. Teraz dziecko jest u niej na okresie próbnym. Pani Małgorzata ma nową pracę, ale pozostaje jeszcze problem mieszkania. Zmiana środowiska jest warunkiem, żeby dziecko pozostało z nią.
- Nie mam dokąd pójść. Dziwi mnie pani dyrektor. Najpierw zabrała z tego środowiska mojego syna, a później kazała mi do tego środowiska z nim wrócić. Teraz, po roku powiedziała, że to nie jest odpowiednie miejsce dla Bartusia. Mnie także ono nie odpowiada. Proszę burmistrza o pomoc co tydzień - opowiada pani Małgorzata.
- Dałam jej kredyt zaufania, bo myślałam, że jakoś to będzie inaczej wyglądało, że to dzieciństwo Bartusia się polepszy - mówi dyrektorka domu dziecka, do którego trafił syn pani Małgorzaty.
- Zarzucanie komuś, że mieszka w takim czy innym miejscu nie może być podstawą do takich decyzji. Przypuszczam, że oprócz tego małego chłopca, tam jeszcze kilkoro innych dzieci mieszka - mówi Mirosława Kątna z Komitetu Ochrony Praw Dziecka.
Sprawa jest bardzo trudna. Pani Małgorzata powinna się wyprowadzić. Termin nagli. Za miesiąc sąd zdecyduje o losie dziecka.
- Dzisiaj potrzebna jest cierpliwość, bo burmistrz nie może złamać prawa. Jeśli pani ma tytuł prawny do tamtego mieszkania, to burmistrz nie może dać innego - informuje Krzysztof Ciołkiewicz, wiceburmistrz Sochaczewa.
- Cierpliwość, cierpliwością panie burmistrzu. Ja mam jasny warunek od pani dyrektor domu dziecka, że mam się stamtąd wyprowadzić. Sugeruje pan, że mam oddać dziecko z powrotem do placówki i czekać cierpliwie, że może się coś wyklaruje? Nie mogę co tydzień chodzić po urzędach, bo musze pracować - mów pani Małgorzata.
- Im trzeba ewidentnie pomóc i ta pomoc musi być dość szeroka. Od pomocy prawnej, psychologicznej, socjalnej, do pomocy kuratorskiej - uważa Mirosława Kątna z Komitetu Ochrony Praw Dziecka.*
* skrót materiału
Reporter: Małgorzata Frydrych
mfrydrych@polsat.com.pl
(Telewizja Polsat)