Dlaczego go zwolnili?

Dlaczego go zwolnili?

Wezwał policję i? stracił pracę. Zdzisław Matelski był kierowcą PKS w Suwałkach. Na początku września jego autobus kilkakrotnie próbowali zatrzymać kontrolerzy w nieoznakowanym samochodzie. Mężczyzna przestraszył się, że to napad i zadzwonił na policję. To rozwścieczyło prezesa PKS w Suwałkach. Pan Zdzisław został zwolniony za to, że chronił pojazd firmy.

Zdzisław Matelski od 14 lat był kierowcą autobusów w PKS Suwałki. Był dopóki, jak twierdzi, nie podpadł prezesom firmy. Wszystko zaczęło się od momentu, kiedy mężczyzna zawrócił uwagę na stan opony w dalekobieżnym autobusie, który prowadził. O jej wymianę prosił także zmiennik pana Zdzisława. W końcu wymieniono ją, ale na? zużytą.

- Wymienili mi oponę na zużytą i nastąpiła awaria. Zeszło z niej powietrze. Napisałem notatkę, że awaria nastąpiła przez jakiegoś idiotę, bo tak go można nazwać - opowiada Zdzisław Matelski.

- To kierowca odpowiada za stan samochodu. Jeśli wyjeżdża za bramę i nie wnosi żadnych uwag, to odpowiada za bezpieczeństwo pasażerów - mówi Stanisław Biłda, prezes PKS Suwałki.

Na początku września pan Zdzisław kierował pośpiesznym autobusem do Suwałk. Był wczesny ranek. Nagle próbował zatrzymać go nieoznakowany samochód. W miejscach, gdzie pośpieszny autobus nie miał planowanych postojów.

- O godzinie 5.30 machali na mnie, żebym się zatrzymał w miejscu, gdzie nie ma przystanku. Później wyprzedzili mnie samochodem i przed miejscowością Olecko ponowili próbę. To było jak w firmie akcji. Ten samochód gonił mnie przez całe miasto, zajeżdżał mi drogę jak w filmie o Bondzie - wspomina pan Zdzisław.

Na dworcu w Olecku pan Zdzisław wezwał policję. Osobami, które chciały zatrzymać autobus, okazali się kontrolerzy - rewizorzy, pracownicy prywatnej firmy wynajętej przez PKS w Suwałkach.

- Ci rewizorzy to firma zewnętrzna, oni nie znali rozkładu jazdy. Tam, gdzie stali, kierowca nie miał obowiązku się zatrzymać. Tu jednak chodzi o incydent w Olecku (wezwanie policji - przyp. red.) - mówi Stanisław Biłda, prezes PKS Suwałki.

- W komendzie nie prowadzono żadnego postępowania odnośnie tej interwencji, jako że mogła być bezzasadna - informuje Tomasz Jegliński z Komendy Powiatowej Policji w Olecku.

- PKS w Suwałkach zarzuca panu Matelskiemu dwukrotnie niezatrzymanie się do kontroli rewizorskiej, zarzuca mu wszczęcie awantury na dworcu oraz publiczne oraz znieważenie prezesa zarządu spółki - informuje Marcin Walczuk z Sądu Okręgowego w Suwałkach.

Inni pracownicy, działacze związków zawodowych PKS w Suwałkach, również mają na pieńku z prezesem. Pana Bogusława Bryndę zwolniono za to, że krytykował prezesa w mediach. Wyrok sądu pierwszej instancji nakazał przywrócenie go po pracy.

- Zostałem zwolniony za mówienie prawdy o tym, co się dzieje w firmie - mówi pan Bogusław.

- Zostałem zwolniony, bo źle wykorzystywałem zwolnienie lekarskie. Prawdopodobnie byłem wtedy w sądzie. Pracę straciłem również dlatego, że prowadziłem działalność związkową na dworcu. Inny powód: spotkałem się z posłem Kamińskim. Tylko że pana posła nigdy na oczy nie widziałem - dodaje Jarosław Żaborowski, przewodniczący Samorządnego Niezależnego Związku Zawodowego Pracowników PKS w Suwałkach.

- Inspektor pracy w Suwałkach skierował do sądu karnego wniosek o ukaranie prezesa spółki PKS, który miał zwolnić dwóch pracowników, członów związku zawodowego, bez konsultacji - informuje Marcin Walczuk z Sądu Okręgowego w Suwałkach.

Pan Zdzisław walczy w sądzie o przywrócenie do pracy. Ma na utrzymaniu żonę i dwóch synów. Zostali bez środków do życia.

- Jak można mi postawić zarzut bezzasadnego wezwania policji? Każdy obywatel ma do tego prawo - mówi pan Zdzisław.*

* skrót materiału

Reporter: Aneta Krajewska

akrajewska@polsat.com.pl

(Telewizja Polsat)