Ewangelizuje prostytutki

Ewangelizuje prostytutki

To jedyny taki ksiądz w kraju! Ks. Marek jeździ po całej Polsce i pomaga przydrożnym prostytutkom. Zaprasza je do samochodu, rozmawia, pociesza, rozdaje swoje książki i informuje, gdzie mogą znaleźć schronienie i pracę. Sprawdziliśmy, czy pełen charyzmy duchowny ma szansę im pomóc i czy ławo jest zrezygnować z prostytucji.

Ksiądz Marek apostołuje w całym kraju z napisem na samochodzie "www.grzechy.com". Duchowny zjednał sobie nie tylko aprobatę swoich zwierzchników, ale nawet milczącą postawę "opiekunów" TIR-ówek.

- Nazywano mnie duszpasterzem TIR-rówek lub streetworkerem - mówi ksiądz. 

Streetworker - czyli pracujący na ulicy, z prostytutkami. To nietypowa ewangelizacja w terenie. Ksiądz Marek rozdaje prostytutkom swoje książki oraz przekazuje kontakt do sióstr zakonnych z wyjątkowego w Polsce ośrodka w Katowicach, który pomaga kobietom.

- To jedyny ośrodek w Polsce, gdzie takie kobiety znajdą pomoc. Każda inicjatywa, która nie ocenia, ale wspiera, która daje możliwości, jest super. Kiedy zaczynaliśmy pracę 10 lat temu, nie mieliśmy nic - mówi siostra Anna Bałchan ze Stowarzyszenia Sióstr Maryi Niepokalanej na rzecz pomocy dziewczętom w Katowicach.

Ksiądz jeździ po całym kraju i nakłania prostytutki do zejścia ze złej drogi. Pielgrzymuje po parafiach, gdzie wygłasza kazania o zbłąkanych owieczkach, zarówno prostytutkach, jak i ich klientach, także miejscowych.

Dochód z książek chce przeznaczyć na budowę ośrodka w Brennej. Takiego, jak w Wandzinie. Tam, osoby uzależnione i po przejściach znalazły schronienie, wikt i możliwość usamodzielnienia się, zdobycia nowych umiejętności.

To fragment rozmowy księdza z prostytutką Zuzanną:

Ksiądz: Ile masz lat?

Zuzanna: Dziewiętnaście.

Ksiądz: Co było powodem, że podjęłaś taką desperacką decyzję?

Zuzanna: Nie miałam innego wyjścia. Byłam w domu dziecka, pojawił się alkohol? ( w tym momencie odbiera telefon - przyp. red.) Muszę iść.

Zuzanna wystraszona ostrymi słowami od "nieznanej" osoby musiała pilnie opuścić samochód księdza. Udało nam się porozmawiać z nią dopiero wieczorem.

- Mając 7 lat trafiłam do rodziny zastępczej. Odeszłam stamtąd i znowu trafiłam do domu dziecka. Prostytucja jest jak narkotyk. Jak się raz weźmie, to potem ciężko jest rzucić, bo nie ma gdzie znaleźć pracy. Ja nie mam szkoły, a na czyimś utrzymaniu nie przywykłam żyć - mówi Zuzanna.

- Ja mam córkę i syna. Trzeba trochę zarobić. Mąż mój był alkoholikiem, codziennie pił wódkę. Chciałabym to rzucić, będę to robiła jeszcze przez jakieś pięć lat, wiesz, nie jestem młoda. Mam normalną rodzinę, mama i tata nie wiedzą, gdzie pracuję. Ojciec by mnie zabił. To normalni ludzie, a mają taką głupią córkę - mówi Maria, prostytutka z Bułgarii.*

* skrót materiału

Reporter: Adam Bogoryja-Zakrzewski

abogoryja@polsat.com.pl

(Telewizja Polsat)