Przekręt proboszcza?
Bunt w Rakszawie Dolnej koło Rzeszowa. Wierni mówią głośne "nie" swojemu proboszczowi i wyliczają: ksiądz Marek R. samowolnie wyciął przykościelne lipy, oraz kilkadziesiąt sosen z parafialnego lasu, a ostatnio nie rozliczył się z pieniędzy. Wierni uzbierali 180 tys. zł na zakup nowych organów, ale proboszcz kupił znacznie tańsze - używane. Co zrobił ze 120 tys. zł - nie chce powiedzieć.
Parafianie z Rakszawy Dolnej mówią, że z ich proboszczem nie po drodze im do nieba. Ksiądz Marek R. jest na tej parafii od pięciu lat. Ludzie mówią, że nie remontuje kościoła, choć ten popada w ruinę. Wciąż jednak prosi o datki na potrzeby parafii.
Ten człowiek nic palcem nie ruszył w parafii, przez 5 lat. Kościół nam niszczeje, aż się zawali w końcu - mówi Stanisław Kościółek, parafianin z Rakszawy Dolnej.
- Był krzyż na wieży. Złamał się, a później wisiał z rok czasu. W końcu go ściągnął, bo każdy się bał - dodaje Tomasz Kot, także parafianin.
W Rakszawie mówią, że regularna wojna między parafianami i księdzem proboszczem zaczęła się dwa lata temu. Wtedy ksiądz samowolnie wyciął lipy, które rosły przy kościele. Potem było jeszcze kilkadziesiąt sosen, wyciętych na zlecenie księdza z parafialnego lasu.
Największe poruszenie we wsi wywołała jednak sprawa organów. Pieniądze na instrument zbierała rada parafialna. Jej członkowie podali się do dymisji, gdy ksiądz kupił nie nowe, ale stare organy. A potem nie rozliczył się z pieniędzy.
- Zebraliśmy 180 tysięcy złotych, z tego 120 tysięcy nie zostało rozliczone. Gdy sprawdziliśmy, to tych pieniędzy na koncie nie było - mówi jeden z członków dawnej rady parafialnej.
- Jakieś tam organy kupił, ale nikt nie wie za ile. On się nikomu nie tłumaczy, jest tu królem - dodaje Stanisław Kościółek, parafianin.
- W ogóle nie udzielam informacji - usłyszeliśmy od proboszcza Marka R.
Pan Marek nie potrafi przebaczyć księdzu proboszczowi, że ten ponad godzinę spóźnił się na pogrzeb jego mamy. Marek Babiarz mówi, że rodzina kilka dni wcześniej ustaliła z księdzem dokładny termin.
- Dwunastego grudnia czekaliśmy na podwórzu, zmarznięci. A on był na obiedzie, a później musiał sobie poleżeć, tak powiedział kościelny - opowiada Marek Babiarz.
- Moja wnuczka powiedziała, że jak on będzie miał religię, to w żadnym wypadku nie pójdzie na lekcję. Potrącał tam dzieci, za uszy targał - twierdzi Stanisław Kościółek, parafianin.
Wcześniej ksiądz Marek R. przez 17 lat był proboszczem w miejscowości Cierpisz koło Rzeszowa. Choć wybudowano tam wtedy kościół i plebanię, część parafian nie ma najlepszego zdania o duszpasterzu.
- On tu nie błyszczał też. Odchodząc pozabierał wszystko z plebanii: kontakty, żyrandole - opowiada parafianin z Cierpisza.
Parafianie z Rakszawy Dolnej żądają odejścia proboszcza Marka R. Część z nich chodzi w niedzielę do kościołów w sąsiednich miejscowościach. Pod petycją do kurii biskupiej w sprawie odwołania księdza podpisało się około pół tysiąca ludzi.
- Pojechali do biskupa powiedzieć, że proboszcz woła o pieniądze, a nic nie robi, ale w kurii nie chcieli rozmawiać. Tak księża postępują? - pyta Władysława Babiarz, parafianka.
- Zależy nam na rozwiązaniu problemu. Sprawa nie jest jednak tak prosta - powiedział przedstawiciel Kurii Metropolitalnej w Przemyślu.
- Pójdziemy do prokuratury, zapytamy się, co zrobić. Musimy odzyskać nasze pieniądze - mówi Stanisław Kościółek, parafianin.*
* skrót materiału
Reporter: Ewa Pocztar-Szczerba
epocztar@polsat.com.pl(Telewizja Polsat)