Śmiertelnie groźne metro

Śmiertelnie groźne metro

Niczego się nie nauczyli! Już dwa lata minęły od tragicznego wypadku, gdy niewidomy student dziennikarstwa wpadł pod pociąg w warszawskim metrze. Przez ten czas, choć trudno w to uwierzyć, na peronach nie powstały żadne zabezpieczenia dla niewidomych. Mało tego, nikt nie czuje się winnym zaniedbaniom: ani metro, ani Urząd Miasta ani Ministerstwo Infrastruktury.

- Absolutnie nie chcę tam wchodzić. To zbyt stresujące, za dużo złego mnie już tam spotkało - mówi Filip Zagończyk, który wpadł pod pociąg metra w 2008 r.

Do wypadku doszło na stacji metra Centrum. Pan Filip wpadł pod pociąg, bo nie "zauważył" niczego, co ostrzegałoby przed krawędzią peronu. Nie zauważył niczego, bo urządzeń ostrzegających nie było i nie ma do dziś.

- Groziła mi śmierć na miejscu. Uderzył mnie w bok, następnie znalazłem się pod wagonem, byłem wleczony przez kilkadziesiąt metrów. W tym czasie były łamane poszczególne części mojego ciała, uszkodziłem również narządy wewnętrzne. W końcu wagon zatrzymał się na moich nogach. Na skutek obrażeń doszło do amputacji prawej nogi oraz ciężkiego uszkodzenia lewej nogi - opowiada Filip Zagończyk.

Nawet następny wypadek niewidomego, na dworcu Warszawa-Śródmieście z czerwca ubiegłego roku, też nic nie zmienił.

- Jest tam bardzo duża przerwa miedzy krawędzią peronu a podłogą wagonu. Trzeba zrobić duży krok i to mi się nie udało. Noga mi zjechała ze stopni, ale wpadłem na szczęście do środka wagonu. Drzwi się zamknęły i pociąg odjechał. Najniższy kawałek kości łydki został złamany w kilku miejscach, w tej chwili jest to zaśrubowane - opowiada Jacek Zadrożny.

A perony jak były, tak są dla niewidomych śmiertelnie niebezpieczne.

- W innych krajach są zastosowane dużo lepsze rozwiązania - zauważa Mateusz Ciborski, niewidomy z Warszawy.

I to banalnie proste rozwiązania. Wystarczą chociażby zwykłe guzki czy wypustki i pasy - rynienki na krawędzi peronów, które wyczuje pod nogą każdy pasażer. Są w wielu miastach: w Lizbonie, Londynie, Stuttgarcie, czy Berlinie.

W Warszawie to rozwiązania niemożliwe do założenia. Dlaczego? Bo nie ma przepisów, nie ma normy dla "guzków" i "wypustków".

- Żeby takie oznakowanie się pojawiło, potrzebne jest rozporządzenie, które określi normę oznakowania i sposób, w jaki ma być zamieszczone na peronach. Kiedy będziemy je znać, natychmiast zainstalujemy takie oznakowanie - mówi Krzysztof Malawko ze spółki Metro Warszawskie.

Na rozporządzenie umożliwiające założenie urządzeń bezpieczeństwa metro czeka od 12 lat! Obecna ekipa Ministerstwa Infrastruktury zdziwiona tempem prac nie jest, bo:

- To była praca pionierska kilku ministerstw. To wymagało wielu analiz. Mówimy o dużym rozporządzeniu, które opisuje cały projekt metra, problemy osób niepełnosprawnych, ale także rozwiązań przeciwpożarowych, wentylacji i ułożenia torów - tłumaczy Mikołaj Karpiński z Ministerstwa Infrastruktury.

To rozporządzenie ponoć jest już prawie gotowe.

- Mamy nadzieję, że w ciągu kilkunastu tygodni będzie ono do podpisu ministra - zdradza Mikołaj Karpiński z Ministerstwa Infrastruktury.

A niewidomi nie dają za wygraną. Po metrze niewidomych czeka bój z władzami miast o założenie specjalnych instalacji dźwiękowych, na początek - na skrzyżowaniach, choć nie tylko.

- Przechodzimy przez jednię, gdy inni zaczynają iść, bo światła na przejściach nie są udźwiękowione - mówi Mateusz Ciborski, niewidomy z Warszawy.

- Chcę mieć prawo korzystania ze wszystkich urzędów publicznych, szkół. Baza do tego jest świetna. Gdy zbliżam się do jakiegoś dworca mój pilot wiruje. Gdy nacisnę klawisz, usłyszę cos a propos dworca. Ten pilot uruchamia bazę, nikomu to nie przeszkadza. Dopiero gdy niewidomy zbliży się do tego miejsca, baza się odzywa - opisuje proste urządzenie Marek Kalbarczyk, społeczny prezes fundacji Szansa dla Niewidomych.*

* skrót materiału

Reporter: Adam Bogoryja-Zakrzewski

abogoryja@polsat.com.pl

(Telewizja Polsat)