Uciekła z domu, ale nie od długu

Uciekła z domu, ale nie od długu

Monika Zienkiewicz miała dość alkoholu i przemocy w rodzinie. Pięć lat temu zaczęła nowe życie. W mieszkaniu zostali matka i wuj dziewczyny, którzy przestali płacić czynsz. Niedawno okazało się, że ich długi musi spłacić pani Monika. To aż 40 tys. zł.

- Dwa, trzy miesiące przed osiemnastką wyprowadziłam się z tego domu i do dzisiaj tam nie byłam - mówi Monika Zienkiewicz.

23-letnia pani Monika wychowywała się w mieszkaniu komunalnym z matką i wujkiem. Ojciec siedział w więzieniu. Z dzieciństwa pamięta tylko strach, alkohol i przemoc. Wspomnienia wracają za każdym razem, gdy pani Monika przekracza próg starego mieszkania, bo tam sytuacja się nie zmieniła. 

- Pamiętam, że bardzo bałam się tego, że mnie wezmą do domu dziecka. Dlatego starałam się chodzić do szkoły, żeby tylko nikt nie wiedział co się dzieje w domu. Jakoś się udało, mimo że były interwencje policji, że się bili, że się kłócili, że musieliśmy uciekać - opowiada pani Monika.

Tuż przed ukończeniem osiemnastego roku życia pani Monika uciekła z piekła domowych awantur i zaczęła nowe życie. Skończyła szkołę, zdała maturę i zaczęła studia. W zamian za pomoc w pracach domowych miała gdzie mieszkać.

- Jest bardzo dzielna w swoim życiu, wyszła z bardzo trudnego domu, a jednak radzi sobie w środowisku - mówi Elżbieta Jacniacka, dyrektor Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Słupsku.

- Jest człowiekiem bardzo wrażliwym, o bardzo dobrym sercu. Tacy ludzie najbardziej dostają po tyłku - dodaje Magdalena Leśko, starsza siostra Moniki.

Pani Monika przez lata odwiedzała w dawnym mieszkaniu matkę, z którą łączyła ją silna więź.

- Kiedyś przyszłam, a mama była pijana. Zdenerwowałam się i powiedziałam, że przyjdę następnego dnia. Na drugi dzień dowiedziałam się że się powiesiła - rozpacza kobieta.

Po śmierci matki, w maju tego roku, pani Monika dowiedziała się, że mieszkanie jest zadłużone. Lokatorzy mieli również nakaz eksmisji od 2006 roku, bo nie pracowali i nie opłacali czynszu. Dług urósł do 40 tys. zł. Obciążono nim panią Monikę, bo mimo że nie mieszkała w lokalu, była w nim zameldowana.

- Zadłużenie jest rozdzielane między osoby pełnoletnie, które są zameldowane w mieszkaniu. W tym przypadku byli to: pani Monika i jej matka oraz jej wuj - informuje Aleksandra Podsiadły z Przedsiębiorstwa Gospodarki Mieszkaniowej w Słupsku.

- Jeżeli wujek tam mieszka, to on powinien płacić. Ja tułałam się po ludziach, szukałam schronienia, gdzie się dało, a teraz nagle mam dług? - niedowierza pani Monika.

Zadłużona kobieta szukała pomocy pukając do drzwi wielu instytucji. Wszyscy jej współczuli, ale pomóc nie mogli.

- Prezydent miasta mówił, że chciałby bardzo mi pomóc, że widzi w jakiej jestem sytuacji, ale jednak prawo jest prawem - mówi 23-latka.

W trakcie realizacji reportażu i po interwencji mediów Przedsiębiorstwo Gospodarki Mieszkaniowej w Słupsku zarządzające mieszkaniem nagle znalazło sposób, aby pomóc pani Monice.

- Obecnie jest wydana opinia i wniosek do prezydenta miasta o możliwość umorzenie długu tylko i wyłącznie wobec tej osoby, tego dłużnika. Wuj pani Moniki nadal będzie posiadał dług i będzie prowadzone wobec niego postępowanie egzekucyjne - mówi Aleksandra Podsiadły z Przedsiębiorstwa Gospodarki Mieszkaniowej w Słupsku.*

* skrót materiału

Reporter: Agnieszka Zalewska

azalewska@polsat.com.pl(Telewizja Polsat)