Wojna o dach

Wojna o dach

Polak potrafi. W Śliwicy niedaleko Elbląga trwa sąsiedzki spór o zrujnowaną wieżyczkę. Ponieważ grozi zawaleniem, nadzór budowlany kazał ją rozebrać. I tu pojawił się problem. Okazuje się, że właścicielami budynku jest kilka osób i żadna nie chce pokryć kosztów remontu. Sąsiedzi są tak skłóceni, że nie chcą nawet wspólnie zapłacić za nowy dach.

Historia z sąsiedzkim konfliktem w tle zaczyna się na początku 2007 roku. Pani Celina Gołębiewska postanawia wyremontować dach. A dokładnie, jak mówi, swoją część dachu. Prosi o opinię inspektorat nadzoru budowlanego w Elblągu. Ten na miejscu przeprowadza wizję lokalną. I tu zaczynają się schody.

Urząd nadzoru budowlanego bardziej niż dachem, zainteresował się wieżyczką. Uznał, że ta grozi zawaleniem. Nakaz rozbiórki dostała Celina Gołębiewska i Sławomir Stachyra. 

Urzędnikom, jak czytamy w dokumencie, nie udało się ustalić właścicieli trzeciej części budynku. Celina Gołębiewska mówi, że kiedyś mieszkali w niej państwo C. Dziś ta rodzina mieszka w domu obok. Co ciekawe, na protokole z wizji podpisała się między innymi osoba o tym właśnie nazwisku.

Celina Gołębiewska wieżyczki usunąć nie chciała, bo, jak mówi, nie stoi ona na jej części dachu. Zaczęła odwoływać się od decyzji inspektora. Postanowiła też mimo wszystko swoją część dachu wyremontować.

- Ja nie mogłam czekać. Musiałam zrobić ten remont, bo mi ciekło na głowę. Innego wyjścia nie było - mówi pani Celina.

Po ponad trzech latach postępowania inspektorat nadzoru budowlanego nałożył na panią Gołębiewską i pana Stachyrę po dwa tysiące złotych kary, celem przymuszenia do rozbiórki wieżyczki. Niestety, rodziny te zgadzają się tylko w jednym: nie podoba im się decyzja inspektora.

- Oni się nie dołożyli do remontu dachu, zrobiłam go za swoje pieniądze, więc skoro wieżyczka stoi na ich części, to niech oni płacą. Z sąsiadem w ogóle nie rozmawiamy - mówi pani Celina.

- Już dwa razy pisałem do nadzoru, żeby przysłali ekipę i to rozebrali. Ja za swoją część zapłacę. Resztę musi pokryć pani Celina oraz trzeci właściciel. Jeżeli go nie ma, to niech płaci skarb państwa - uważa Sławomir Stachyra.

Z przedstawicielem inspektoratu nadzoru budowlanego próbujemy umówić się przez dwa tygodnie. Mimo kilkukrotnych rozmów telefonicznych odmawia on wywiadu. Składamy więc urzędnikowi niezapowiedzianą wizytę z kamerą.

- My jesteśmy bezsilni, co ja miałem zrobić. To na właścicielu spoczywają pewne obowiązki - mówi Lech Goworek, inspektor nadzoru budowlanego w Elblągu.

W sprawie niebezpiecznej wieżyczki i trudnej sytuacji w Śliwicy spotykamy się też z miejscowym wójtem. Co ciekawe, w urzędzie gminy w pięć minut dostajemy wypis z księgi wieczystej. Razem z nim - długą listę właścicieli działki, na której stoi dawny spichlerz.

- Wydaje mi się, że inspektor nie dochował należytej staranności w wyjaśnieniu tej sprawy, choć do tego był zobligowany. Pani zdobyła dokumenty dotyczące tej działki w jedną chwilę, więc sądzę, że powinno się to udać inspektorowi - mówi Monika Stępniewska, radca prawny.

Jak zakończy się sprawa spornej wieżyczki? W najgorszym przypadku jej zawaleniem, w najlepszym? no właśnie. Czy możliwa jest zgoda między sąsiadami?

- W tej sprawie sami sobie powinniśmy pomóc. Jakby było dobrze między sąsiadami, to ta sprawa byłaby już dawno załatwiona - zauważa Sławomir Stachyra.*

* skrót materiału

Reporterka: Marta Terlikowska

mterlikowska@polsat.com.pl

(Telewizja Polsat)