Zwłoki leżały w mieszkaniu 17 dni

Zwłoki leżały w mieszkaniu 17 dni

Aż 17 dni leżały w mieszkaniu w Radomiu zwłoki zmarłej kobiety. Sąsiedzi Ewy K. kilkakrotnie zwracali się o pomoc do policji, bo w budynku unosił się trudny do wytrzymania fetor.

Funkcjonariusze nie zdecydowali się jednak od razu wkroczyć do mieszkania. Zrobili to po kilku dniach, gdy odnalazła się rodzina zmarłej. Zapachu, który pozostał po rozpadającym się ciele, do tej pory nie udało się usunąć.

Tragedia wydarzyła się w na jednym z radomskich osiedli, za drzwiami kawalerki na drugim piętrze. Na początku listopada sąsiadów zaniepokoiła długa nieobecność ich 82-letniej sąsiadki, Ewy K.

- Była osobą nieufną. Bała się otwierać obcym drzwi, nawet by sprawdzili stan liczników - opowiada jedna z sąsiadek zmarłej Ewy K.

- To była typ samotnika. Nikt tak naprawdę jej nie odwiedzał - dodaje Włodzimierz Wolski, inny sąsiad zmarłej Ewy K.

Starszej pani wciąż nie było. Na klatce schodowej czuć było za to przykrą woń. Z dnia na dzień bardziej intensywną.

- Nie dało się wytrzymać, taki fetor. Musiałem wyloty wszystkie w mieszkaniu zakleić, bo ten zapach nasilał się - opowiada Bogdan Jaskulski, sąsiad zmarłej Ewy K.

- Przyjechała policja, starali się odchylić trochę te drzwi, wtedy zapach był jeszcze bardziej intensywny - dodaje Włodzimierz Wolski, mieszkaniec bloku.

- Razem z tym zapachem wyzwalają się toksyny. Rozkładające się ciało wchodzi w reakcję z podłożem: z drewnem, PCV, z dywanami, chodnikami. To wszystko stwarza ogromne zagrożenie dla sąsiadów - informuje Wiesław Rozbicki z Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Warszawie.

Radomscy policjanci interweniowali w sprawie Ewy K. dwa razy. Gdy byli tam po raz pierwszy 5 listopada, ich przełożony nie zdecydował się na wyważenie drzwi i wejście do mieszkania.

- Wywiad, jaki przeprowadziła policja wskazywał, że ona mogła gdzieś wyjechać. Stwierdzili, że trzeba czekać. Ale smród się potęgował - opowiada Włodzimierz Wolski, mieszkaniec bloku.

- Przyjechali również strażacy z wysięgnikiem. Przez okno nie zauważyli nikogo - dodaje Tadeusz Kaczmarek, rzecznik prasowy mazowieckiej policji.

- Mogli chociaż tę szybę wybić. Przecież koszty podnośnika są większe - zauważa jedna z sąsiadek zmarłej Ewy K.

Po kilku dniach mieszkańcy bloku odszukali brata Ewy K.. Okazało się, że mieszka na sąsiedniej ulicy.

- Udało się tę rodzinę ściągnąć i w niedzielę te drzwi zostały otwarte. Okazało się, że ta pani zmarła w przedpokoju - opowiada Włodzimierz Wolski, mieszkaniec bloku.

Mieszkanie, w którym mieszkała Ewa K. ma taki sam rozkład jak to piętro wyżej. Zmarła leżała w wąskim korytarzu, przy drzwiach wejściowych.

- Komendant miejski policji zlecił postępowanie wyjaśniające. Wyjaśni ono, czy zostały zachowane procedury, czy policjanci dobrze się zachowali - informuje Tadeusz Kaczmarek, rzecznik prasowy mazowieckiej policji.

- Podobno nie mogli sekcji zwłok zrobić. Tyle dni leżała, że wszystko się rozlało - mówi brat zmarłej Ewy K.

Mieszkańcy bloku, w którym mieszkała Ewa K. dotychczas nie mogą pozbyć się przykrej woni. Mimo, że z mieszkania pani Ewy wyrzucono wszystko. Skuto też kafelki i parkiet. Sąsiedzi zastanawiają się czy tej tragedii nie dało się zapobiec.

- Można gdybać: a gdyby ktoś ją odwiedzał, a jakby rodzina miała z nią jakiś lepszy kontakt, to może by ją uratowano - mówi Włodzimierz Wolski, mieszkaniec bloku.*

* skrót materiału

Reporter: Ewa Pocztar-Szczerba

epocztar@polsat.com.pl

(Telewizja Polsat)