Bestialskie ataki i łagodne kary

Bestialskie ataki i łagodne kary

Bestialskie ataki w Pile i łagodne kary dla oprawców. Rok temu kilku mężczyzn brutalnie skatowało wracającego z dyskoteki Krzysztofa. Mężczyzna nie miał żadnych szans. Zmarł w szpitalu. Czterej napastnicy już dziś są na wolności, bo dostali kary w zawieszeniu. W podobnych okolicznościach zginął niedawno 25-letni Adrian. Z czterech jego oprawców tylko dwóch trafiło do aresztu... Reszta dalej sieje postrach na ulicach miasta.

Krzysztof został bestialsko pobity na śmierć tuż przed dworcem PKP w Pile. Wracał z dyskoteki. Właśnie minęła rocznica od tego mordu.

- Mówiłam mu codziennie, by się ożenił. W końcu odpowiedział, że musi pójść na dyskotekę poszukać dziewczyny. To była chyba jego pierwsza i ostatnia dyskoteka - opowiada sąsiadka pobitego śmiertelnie Krzysztofa. 

Na pomoc bitemu Krzysztofowi odważył się tylko pracownik pobliskiego sklepu.

- Reakcja moja była szybka. Doleciałem do towarzystwa, każdy z nich dostał po strzale i dlatego uciekali - wspomina Jarosław Owczarek, pracownik baru i sklepu przy dworcu.

- Tomografia komputerowa wykazała ciężkie obrażenia, które doprowadziły w konsekwencji do śmierci mózgu - informuje Beata Nowak-Krupińska ze Szpitala Specjalistycznego w Pile.

Czterej sprawcy śmierci Krzysztofa już dziś są na wolności - dostali kary od roku do dwóch lat w zawieszeniu.

- Widzę ich w kapturach, dłubią słonecznik i śmieją się - mówi Monika Baran, znajoma pobitego śmiertelnie Krzysztofa.

Kara w zawieszeniu dla jednych oprawców nie odstraszyła następnych. Po roku doszło do kolejnej śmierci. 25-letni Adrian z bratem bawili się w dyskotece Bowling w Pile.

- Oprawcy zostali wyrzuceni z naszego lokalu, bo jeden z nich był agresywny. Pół godziny później z dyskoteki wyszedł Adrian - mówi Mariusz Szulc, manager klubu "Bowling Rodło" w Pile.

Kilkaset metrów dalej dochodzi do sprzeczki. Czterech oprawców zaczyna pogoń za Adrianem i jego bratem. Adrian nie ma żadnych szans. Choć kamery monitoringu uchwyciły nogi biegnących, nie ma policji. Nie ma nikogo, kto może mu pomóc.

- Czułem paniczny strach. Uciekaliśmy przez około 2 km. Cały czas miałem nadzieję, że brat za mną biegnie. Myślałem, że oni odpuszczą. Chciałem jak najszybciej stanąć i wykonać telefon na policję, ale nie było takiej możliwości. Odległość między nami była zbyt krótka. Przez moment widziałem, jak bili brata.Jeden na nim leżał, a czterech go kopało. Kiedy mnie zauważyli zacząłem dalej uciekać. W końcu udało mi się wezwać pomoc - opowiada

brat pobitego śmiertelnie Adriana.

- Adrian był przywieziony do nas w stanie agonalnym ze zmasakrowana głową - mówi Beata Nowak-Krupińska ze Szpitala Specjalistycznego w Pile.

Z czterech oprawców Adriana tyko dwóch czeka na rozprawę za kratkami, pozostali dwaj są na wolności

- Policja powinna być bardziej czujna. Wiadomo, gdzie najczęściej dochodzi w Pile do tego typu sytuacji. Przy lokalach, które prowadzą nocne dyskoteki - twierdzi Krzysztof Wyrwa, pełnomocnik rodzin Krzysztofa i Adriana.

Oburzeni niskimi wyrokami dla młodocianych przestępców są nie tylko mieszkańcy Piły, także prokuratura. Ta złożyła apelację od wyroku.

- Sąd Apelacyjny uznał, że sama niekaralność i młody wiek sprawców nie mogą decydować o łagodnym wymiarze kary przy tak drastycznym przestępstwie - mówi Jarema Sawiński z Sądu Okręgowego w Poznaniu.

Pod koniec października rozpocznie się na nowo proces oprawców Krzysztofa.

- Żałuję, że to spotkało mojego syna. Żałuję, że żyję w takim kraju, że nie możemy czuć się bezpiecznie - rozpacza Zofia Gryglewska, matka pobitego na śmierć Adriana.*

* skrót materiału

Reporter: Adam Bogoryja-Zakrzewski

abogoryja@polsat.com.pl

(Telewizja Polsat)