Skatowali psa młotkiem

Skatowali psa młotkiem

Bestialska zbrodnia na psie. 51-letni Jan B., razem z 24-letnim synem Sylwestrem bez powodu roztrzaskali zwierzęciu czaszkę młotkiem. Następnie porzucili je w krzakach. Czteroletni pies konał w potwornych męczarniach przez półtorej godziny. Mężczyzn zatrzymała policja. Okazało się, że byli pijani. Grozi im zaledwie rok więzienia.

11 października: Bisztynek koło Lidzbarka Warmińskiego. Jan B., wyszedł ze swoim psem na spacer i zaczął się nad nim znęcać. Kilkanaście razy uderzył go młotkiem w głowę. Całemu zajściu przyglądał się jego syn Sylwester B.. Katowanie zwierzęcia widzieli także sąsiedzi

- Obaj wzięli go za nogi i zrzucili ze skarpy. Pies leżał w krzakach, jęczał, straszliwie piszczał z tego bólu - opowiada Mieczysław Kopczyński, który zawiadomił policję.  

Zmasakrowanego, konającego psa ojciec z synem wrzucili w krzaki. Zaalarmowani przez poruszonych sąsiadów policjanci natychmiast pojawili się na miejscu. Funkcjonariusze poprosili o pomoc Powiatowego Lekarza Weterynarii z Bartoszyc.

- Pies miał liczne złamania przebitą kość czołową, silny wypływ krwi. Czaszka była całkowicie zmiażdżona - mówi Tadeusz Wojnicz, Powiatowy Lekarz Weterynarii z Bartoszyc.

- Obrażenia były na tyle poważne, że lekarz weterynarii podjął decyzję o jego uśpieniu - dodaje Dorota Michalak z policji w Bartoszycach.

Policja zatrzymała Jana B. i Sylwestra B. Mężczyźni nie chcieli współpracować ze śledczymi. Trafili na jeden dzień do policyjnej izby zatrzymań. Byli pijani. Jan B. miał ponad dwa promile alkoholu w organizmie, a jego syn ponad pól promila.

- Właściciel psa tłumaczył całe to zajście tym, że w trakcie spaceru pies ugryzł go w rękę, czego nie potwierdziliśmy w trakcie przeprowadzanych czynności - informuje Dorota Michalak z policji w Bartoszycach.

Postanowiliśmy odwiedzić mieszkanie Jana B. i jego syna. Chcieliśmy się dowiedzieć czy mężczyźni nie mają wyrzutów sumienia z powodów bestialskiego skatowania swojego bezbronnego psa. Mężczyźni nie chcieli rozmawiać przed kamerą.

- Jan B. i jego syn usłyszeli zarzut znęcania się nad swoim psem - mówi Tomasz Ślązak z Prokuratury Rejonowej w Biskupcu.

Z zarzutami prokuratury nie zgadza się Straż dla Zwierząt. Według organizacji oprawcom psa powinno przedstawić się o wiele surowsze zarzuty. Te postawione przez prokuraturę zagrożone są karą zaledwie do roku pozbawienia wolności. Gdyby postawiono zarzut znęcania się nad zwierzętami ze szczególnym okrucieństwem, kara byłaby dwa razy wyższa.

- Być może mają oni rację, możliwe, że weźmiemy to pod uwagę - powiedział Tomasz Ślązak z Prokuratury Rejonowej w Biskupcu.*

* skrót materiału

Reporter: Artur Borzęcki

aborzecki@polsat.com.pl(Telewizja Polsat)