Jej pesel, ale nie jej kredyt
Oszust zaciągnął na panią Agnieszkę 13 tys. zł kredytu. Wystarczył mu do tego numer starego dowodu osobistego kobiety i jej pesel. Resztę danych, czyli miejsce urodzenia, adres i wzrost - zmyślił. Mimo to, bank pożyczył mu pieniądze. Ponieważ oszust nie spłacał rat, na pensję kobiety wszedł komornik.
Pani Agnieszka Starostecka-Formella jest pianistką, na co dzień uczy w jednej z pomorskich szkół muzycznych. Nigdy nie brała żadnych kredytów, dbała o to, by nie mieć żadnych zobowiązań finansowych. W marcu tego roku nieoczekiwanie otrzymała tylko połowę pensji. Kiedy zapytała dyrekcję, co się stało z jej zarobkami, o mało nie zemdlała.
- Pokazano mi decyzję komornika, że niejaka Agnieszka Starostecka z ulicy innej, niż ta, na której ja mieszkam, jest zadłużona na 13 tys. zł - opowiada pani Agnieszka.
Okazało się, że kilka miesięcy wcześniej ktoś wziął na nazwisko pani Agnieszki kredyt przez internet na 13 tysięcy złotych. Wypełniając internetowy wniosek w dawnym Cetelem Bank, a dziś Sygma Bank, fałszywy pożyczkobiorca podał pesel i numer starego dowodu osobistego kobiety, który od kilku lat leży w szufladzie w domu pani Agnieszki. Resztę danych kreatywny klient po prostu sobie wymyślił.
- Nie zgadzał się adres zamieszkania, moje miejsce urodzenia, nie zgadzał się drugi człon nazwiska oraz podpis - wylicza kobieta.
- Weryfikujemy dokument tożsamości na tyle, na ile jesteśmy w stanie. Najwyraźniej sposób, w jaki zostały zaprezentowane nam te dane, nie budził podejrzeń - tłumaczy Damian Ziąber, rzecznik prasowy Sygma Bank.
- Ktoś mógł zobaczyć ten dowód tylko przez moment, spisać część danych i przesłać do banku - mówi Wawrzyniec Mocny, dziennikarz Gazety Tczewskiej.
Kiedy pożyczkobiorca nie płacił, bank zwrócił się do sądu. Ten nadał bankowemu tytułowi egzekucyjnemu klauzulę wykonalności do przerażającej panią Agnieszkę kwoty 200 000 zł. Nikt nie zastanawiał się przy tym, czy pani Starostecka z umowy to rzeczywiście pani Agnieszka.
Kiedy dawny Cetelem, a dziś Sygma Bank zorientował się, że windykuje niewinną osobę, sam poprosił komornika o zawieszenie egzekucji. Nie rozwiązało to jednak wszystkich problemów pani Agnieszki.
- Zabrano mi z pensji prawie 1800 zł i tych pieniędzy jeszcze nie odzyskałam. Czekam od marca - mówi kobieta.
- Oczywiście będziemy myśleli o zwróceniu tych pieniędzy. Zrobimy to, jak tylko będziemy mieli do tego podstawę prawną - zapowiada Damian Ziąber z Sygma Banku.
Zrozpaczona pani Agnieszka zgłosiła sprawę do prokuratury. Śledztwo ruszyło pięć miesięcy temu. Hamulcem jest jednak tajemnica bankowa. Na uzyskanie przez prokuraturę niemalże każdej informacji od banku zgodę musi wydać sąd. A to trwa.
- Nie jestem w stanie przewidzieć, czy ktoś przypadkiem nie wziął na moje nazwisko jakiegoś innego kredytu, w innym rejonie Polski. Boję się, że komornik zapuka i zabierze mi cały dorobek życia - mówi pani Agnieszka.*
* skrót materiału
Reporter: Irmina Brachacz
ibrachacz@polsat.com.pl
(Telewizja Polsat)