Każe płacić za darmową żywność
Skandal w Korszach na Mazurach. Prezes stowarzyszenia Krokus bierze pieniądze od najuboższych za paczki pochodzące z Banku Żywności. Jakby tego było mało, prezes sam decyduje, kto i ile jedzenia dostanie. Mężczyzna tłumaczy ludziom, że ich pieniądze idą na transport paczek. Tyle, że za taki transport płaci mu także gmina.
- Mnie raz kazał za to, że dostanę dary, węgiel zrzucać, odmówiłem. Żonę prosił, żeby poszła okna umyć w jego domu, także odmówiła. Od tamtej pory nie dostajemy darów - mówi jeden z mieszkańców Korsz.
Od sześciu lat w Korszach na Mazurach działa stowarzyszenie Krokus, które zajmuje się między innymi przekazywaniem darów i pomocy żywnościowej dla najuboższych. Korzystającym z tej formy pomocy nie podoba się, że prezes stowarzyszenia za każdą paczkę domaga się pieniędzy.
- Są pobierane za każdym razem przy wydawaniu żywności - potwierdza jedna z mieszkanek Korsz.
Mieszańcom nie podoba się również to, że zawartość paczek z pomocą jest inna dla każdego korzystającego z pomocy - starsi ludzie mają otrzymywać zaledwie część tego, co jest do rozdania.
- Cukier miał, ale nie dał, podobnie mąkę i makaron. Raz daje, innym nie - opowiada Wanda Mikuczonis, mieszkanka Korsz.
Aby sprawdzić, czy w stowarzyszeniu są pobierane pieniądze od potrzebujących, panią
Wandę "uzbroiliśmy" w ukrytą kamerę. Na nagraniu widać wyraźnie, że prezes od każdego podopiecznego bierze pieniądze.
- To nie jest obowiązkowe, każdy daje, jeżeli ma taką chęć. Kto ile może. Pieniędzy wpływa około 100-150 złotych - mówi Jan Zając, prezes stowarzyszenia Krokus.
Prezes tłumaczy podopiecznym, że pieniądze, które zbiera przeznacza na transport. Inną wersję przekazał naszemu reporterowi.
- Korzystamy z pomocy gminy, jeżeli chodzi o transport, lokal też mamy użyczony bezpłatnie od burmistrza - mówi Jan Zając, prezes stowarzyszenia Krokus.
Ale pobieranie opłat za dary pochodzące z Banku Żywności to jedno. Inną podejrzaną kwestią jest to, że prezes stowarzyszenia nie prowadzi żadnej ewidencji wpłacanych pieniędzy, nie dysponuje także żadnymi rachunkami, na co przeznacza zebrane pieniądze.
- O całym zajściu dowiedziałem się wczoraj. Jeśli pan Zając zbiera pieniądze na transport, to powinien prowadzić ewidencję - mówi Marek Borowski, prezes Banku Żywności w Olsztynie.*
* skrót materiału
Reporter: Leszek Tekielski
ltekielski@polsat.com.pl
(Telewizja Polsat)