Lekcje angielskiego z oszustką
Kompletna amatorka uczyła dzieci angielskiego! Beata Ł. podrobiła dokumenty i przez 14 lat pracowała jako pedagog w kilku szkołach. Dzieci, które znają język angielski były zszokowane poziomem jej nauczania. I nic dziwnego, bo tak naprawdę kobieta skończyła tylko szkołę średnią.
- Ta nauczycielka nie powinna uczyć, ona nie potrafi wymawiać prostych słów po angielsku - mówi Grzegorz Bielawski, redaktor naczelny "Tygodnika Noteckiego".
Beata Ł. pochodzi ze Słupska. Ma średnie wykształcenie. To nie przeszkodziło jej 14 lat temu zostać nauczycielką angielskiego w liceum w Trzciance koło Piły. Dyrektorowi szkoły przedstawiła sfałszowany dyplom ukończenia anglistyki na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. A dyrektor nie zweryfikował dokumentów.
- Rzeczywiście nie sprawdziłem tego. Dzisiaj mogę powiedzieć, że to był mój błąd - przyznaje Włodzimierz Ignasiński, były dyrektor Liceum Ogólnokształcącego w Trzciance.
- Dokumenty były dziecinnie podrobione, tak wielokolorowe, z tak wieloma podpisami, że aż trudno uwierzyć, że ktoś dorosły mógł tego nie zauważyć - mówi Zofia Hryhorowicz, dyrektor Okręgowej Komisji Egzaminacyjnej w Poznaniu.
Fałszywa nauczycielka nie spodziewała się, że już na starcie czekać ją będzie nie lada wyzwanie. Do jednej z pierwszych klas liceum trafili dwaj uczniowie, którzy urodzili się i wychowali w USA i Anglii. Pierwszoklasiści często poprawiali niedouczoną "profesorkę".
- Uczniowie pierwszego roku filologii byliby od niej lepsi. Byliśmy zszokowani, że ona uczy angielskiego. Zgłaszaliśmy swoje uwagi wychowawczyni i dyrekcji, ale nas zlekceważono. Oprócz typowych pomyłek popełniała błędy logiczne. Na przykład twierdziła, że stolica Portugali to "Lipson". To wszystko wyglądało na program "ukryta kamera" - opowiada Marek Wdowiak, były uczeń Beaty Ł. w liceum w Trzciance.
Ani brak wykształcenia, ani braki metodyczne nie przeszkodziły samozwańczej anglistce w nauczaniu w kolejnych szkołach średnich: w liceum w Czarnkowie i w Liceum Towarzystwa Salezjańskiego w Pile. Kobieta zdążyła zostać nauczycielem dyplomowanym i znowu dopuściła się fałszerstwa. Podrobiła dwa doktoraty.
- Dokumenty potwierdzające jej wykształcenie doktoranckie w zakresie językoznawstwa i filologii angielskiej oraz w zakresie psychologii miały być wystawione przez jeden z uniwersytetów w Izraelu - informuje Radosław Gorczyński, prokurator rejonowy w Trzciance.
Większość uczniów technikum w Trzciance, w którym fałszywa nauczycielka uczyła przez ostatnie cztery lata uważa ją za profesjonalistkę. W 2005 roku Beata Ł. zdobyła nawet uprawnienia egzaminatora i mogła oceniać maturzystów.
- Przez cztery lata miała kontakt z około 180 uczniami. Nie docierały do mnie żadne skargi - mówi Robert Ziółkowski, dyrektor Zespołu Szkół Technicznych w Trzciance.
Poukładany świat "profesor" Beaty Ł. runął po tym, jak na początku roku Prokuratura Rejonowa w Trzciance otrzymała anonim: ktoś podważył kompetencje zdolnej mistyfikatorki.
- Już pobieżna analiza zabezpieczonych przez nas dokumentów pozwoliła na przypuszczenie, że są one podrobione. Zawierały pewne wzajemne sprzeczności. Data wystawienia jednego dokumentu była wcześniejsza, niż data rozporządzenia ministra edukacji, na które ten dokument się powoływał - opowiada Radosław Gorczyński, prokurator rejonowy w Trzciance.
Samozwańcza anglistka teraz rzadko pojawia się w Trzciance. W prokuraturze sugerują, że mogła wyjechać do Słupska, gdzie mieszka jej rodzina. Szukaliśmy jej z ukrytą kamerą w trzcianeckim mieszkaniu. Bez skutku.
W kuratorium oświaty w Poznaniu pytamy, jak to możliwe, żeby przez czternaście lat nikt nie odkrył, że nauczycielka angielskiego nie ma uprawnień do wykonywania swojej pracy.
- Zbyt wiele mamy szkół, żeby była taka możliwość. Nie jest zadaniem kuratorium sprawdzanie szkoły i wszystkich nauczycieli w niej pracujących - odpowiada Dorota Śliwińska z Kuratorium Oświaty w Poznaniu.*
* skrót materiału
Reporter: Ewa Pocztar-Szczerba
epocztar@polsat.com.pl
(Telewizja Polsat)