Mamed Chalidow - siła, waleczność, skromność
Przyjechał do Polski mając 16 lat. Rodzinną Czeczenię opuszczał w strachu i nadziei na lepsze jutro. Nie spodziewał się, że wkrótce stanie się sławny. A jednak udało się. I to w stylu, który wielu przyprawił o zawrót głowy. Mamed Chalidow to jeden z najlepszych na świecie zawodników MMA. Kilka dni temu oficjalnie stał się Polakiem. Z tej okazji nasz reporter postanowił... stoczyć z nim walkę, nie tylko na słowa.
- Mam 30 lat, urodziłem się w Groznym. Wojna nauczyła mnie, że każdy dzień może uczynić mnie mocniejszym, niż kiedykolwiek. Czuję się w stu procentach Czeczenem, który mieszka w Polsce. Polska dużo mi dała, to jakby mój drugi dom. Jestem bardzo dumny, że mogę ją reprezentować - mówi Mamed Chalidow.
- To wierny i lojalny przyjaciel. To człowiek, który jak już raz z kimś w takie relacje wejdzie, to do końca. Nie dość, że się nie wstydził swojego kraju, to jeszcze był zawsze z niego dumny. Ja dzięki Mamedowi poznałem historię Czeczenii i Kaukazu, co się tam działo i dzieje. Mamed zawsze będzie Czeczenem, to trzeba podkreślić - opowiada Bartosz Giżewski, przyjaciel Mameda Chalidowa.
- Miałem 14 lat, gdy wybucha wojna. 50 czołgów wjechało do Groznego. Zostali rozbici i później zaczęła się masakra. Kiedyś wyjechał przed nami czołg. Rosjanie rozstrzelali kilka samochodów. Kilka kul przeleciało nad moją głową. Mój brat też mało co nie dostał, ale uciekliśmy stamtąd. Zginęło jednak wielu moich przyjaciół - wspomina Mamed.
W 1997 roku Mamed Chalidow z przyjacielem przyjeżdża do Polski. Ma 16 lat i nie zna słowa po polsku. Rok później zaczyna studia.
- Najgorszy moment, to jak wsiedliśmy do tramwaju. To była tragedia. Jechaliśmy i tylko słyszeliśmy: sz, sz, sz, sz. Zastanawiałem się, jak tego języka się można nauczyć? Tragedia! Teraz powiem wszystko. Skończyłem przecież studia z zarządzania i administracji - śmieje się zawodnik MMA.
- Jak Mamed do nas przyszedł, to pewne przygotowanie do walki w stójce już miał, ale walka w parterze była dla niego zupełną nowością - opowiada Paweł Derlacz, trener zawodnika.
- Na początku to był ciężki kawałek chleba. Śmieszne pieniądze były za te walki. Nie było za co zatankować samochodu. Gdyby wtedy pojawił się jakiś sponsor, dzięki któremu Mamed mógłby spokojnie trenować, to dziś byłby jeszcze wyżej - dodaje Piotr Kawuza, przyjaciel Chalidowa.
- Musiałem wtedy pracować. Stałem, jako bramkarz na dyskotece - opowiada Mamed.
- Wiedzieliśmy że musimy podpisać z nim kontrakt. Czy mogliśmy przewidzieć, że to zajdzie aż tak daleko? Pewnie nie. Nie spodziewaliśmy się też, że w Polsce MMA zajdzie tak daleko. To wszystko jest dla nas wielkim zaskoczeniem - mówi Maciej Kawulski, współwłaściciel federacji KSW (Konfrontacja Sztuk Walki - przyp. red.).
W 2007 roku Mamed Chalidow podpisał kontrakt z federacją KSW. Dwa lata później, po raz pierwszy zdobył pas mistrzowski.
- Osiem walk dla nas stoczył i żadnej nie przegrał. Wiele zakończył przed czasem, w bardzo widowiskowy sposób - mówi Maciej Kawulski, współwłaściciel federacji KSW, i dodaje: on elektryzuje, przyciąga tłumy. Karabin Kałasznikow byłby najlepszym porównaniem, bo po pierwsze szybko strzela, a po drugie daje sobie radę w bardzo trudnych warunkach i taki dokładnie jest Mamed.
21 grudnia 2010 roku Mamed Chalidow otrzymał polskie obywatelstwo. Dziewięć dni później stoczył kolejną walkę. Tym razem w Japonii. Starcie trwało cztery minuty. Mamed zwyciężył przez techniczny nokaut.
- Kiedyś było się znanym dlatego, że się było kimś. Dziś jest się kimś dlatego, że się jest znanym. Mamed należy do pierwszej grupy. Jeżeli będzie przegrywał, to wszyscy o nim zapomną. Natomiast jeżeli będzie wygrywał, a to jest bardziej prawdopodobne, to czeka go absolutnie światowa kariera, właściwie w tym momencie już jej dotyka - podsumowuje Maciej Kawulski, współwłaściciel federacji KSW.
Reporter: Rafał Zalewski
rzalewski@polsat.com.pl(Telewizja Polsat)