Miał zawał, leczyli go na zapalenie płuc
Piotr Pomykała trafił w lipcu do szpitala w Wolicy pod Kaliszem. Lekarze podejrzewali zapalenie płuc albo nawet raka. Wydawało się więc, że mężczyzna jest w najlepszym dla niego miejscu. W szpitalu w Wolicy lekarze specjalizują się chorobami płuc. Problem w tym, że pan Piotr szpitala nie opuścił o własnych siłach. Co więcej, mężczyzna zmarł, jak się później okazało, w wyniku rozległego zawału serca.
- Inaczej jest, jeśli ktoś choruje, ma problemy ze zdrowiem, wtedy jest przekonanie, że kiedyś to się stanie - mówi Małgorzata Pomykała, córka pana Piotra.
Ojciec pani Małgorzaty miał 53 lata. Zmarł nagle kilka miesięcy temu. Pani Małgorzata winą za śmierć ojca obarcza lekarzy.
Na początku lipca pan Piotr wracał samochodem do domu. Było gorąco, więc włączył klimatyzację. Po powrocie poczuł się źle i poszedł do lekarza rodzinnego. Ten skierował mężczyznę do szpitala chorób płuc w Wolicy pod Kaliszem. Pan Piotr trafił tam 9 lipca.
- Pan Piotr Pomykała był skierowany przez lekarza rodzinnego z rozpoznaniem odoskrzelowe zapalenie płuc z podejrzeniem procesu nowotworowego - mówi Sławomir Wysocki z Wojewódzkiego Specjalistycznego Zespołu Opieki Zdrowotnej Chorób Płuc i Gruźlicy w Wolicy.
- Rozmawiając później z lekarzami dowiedziałam się, że to, co oni uważali za raka, to było po prostu niedotlenienie płuc. Taki objaw, jest przy zawale serca - mówi Małgorzata Pomykała, córka pana Piotra.
Ponieważ u pana Piotra podejrzewano raka płuc, po kilku dniach lekarka prowadząca zleciła wykonanie zabiegu bronchoskopii. Ta decyzja okazała się tragiczna w skutkach. W trakcie zabiegu pan Piotr stracił przytomność. W ciężkim stanie, z zawałem, mężczyznę przewieziono na OIOM do szpitala w Kaliszu. 17 lipca pan Piotr zmarł.
- Dyrektor szpitala zawsze będzie bronił siebie i swoich lekarzy, natomiast ja stoję po drugiej stronie. Jakikolwiek lekarz, związany z kardiologią, przeglądając dokumentację stwierdził, że oni w ogóle nie powinni takiego badania przeprowadzić - mówi Małgorzata Pomykała, córka pana Piotra.
Sprawą zajęła się już prokuratura. Wyniki sekcji zwłok wykazały, że pan Piotr zmarł na rozległy, trwający kilka dni zawał. To ważne, bo przy problemach z sercem nie można przeprowadzać bronchoskopii. Pan Piotr miał też ślady po starym zawale.
- Jak wynika z sekcji, stwierdzono, że ten zawał był przynajmniej siedmiodniowy i to jest dosyć istotne, ponieważ, jak wynika z daty przyjęcia, zawał dokonał się jeszcze przed przybyciem do szpitala - mówi Sławomir Wysocki z Wojewódzkiego Specjalistycznego Zespołu Opieki Zdrowotnej Chorób Płuc i Gruźlicy w Wolicy.
- Konieczne będzie ustalenie, czy w czasie rozpoczęcia zabiegu w szpitalu chorób płuc mężczyzna był w stanie, który pozwalał na przeprowadzanie powyższego zabiegu - mówi Janusz Walczak z Prokuratury Okręgowej w Ostrowie Wielkopolskim.
Czy lekarze mogli nie rozpoznać zawału? Bardzo ważne, obok badania EKG, okazało się sprawdzenie poziomu ważnego enzymu - troponiny. Jeżeli jego poziom wzrasta, to lekarze wiedzą, że pacjent przechodzi zawał.
- Następnego dnia były ponownie zrobione badania na poziom troponin. Gdyby to był świeży zawał, musiałby być wyższy - mówi Sławomir Wysocki z Wojewódzkiego Specjalistycznego Zakładu Opieki Zdrowotnej, Chorób Płuc i Gruźlicy w Wolicy
- Każdy z nas może mieć takiego pecha. Możemy trafić na osobę, która nie przejmie się naszym losem - mówi Małgorzata Pomykała, córka pana Piotra. *
* skrót materiału
Reporter: Marta Terlikowska
mterlikowska@polsat.com.pl
(Telewizja Polsat)