Niepełnosprawne małżeństwo oszukane
Barbara i Adam Przybyłowscy ze Szczecina są małżeństwem. Oboje są upośledzeni umysłowo, ale nie są ubezwłasnowolnieni. Ich ufność i oddanie bez skrupułów wykorzystała nieuczciwa sąsiadka. Państwo Przybyłowscy z ponad 160-tysięcznego kredytu nie widzieli złotówki. Pieniądze brała Wioletta L, proces właśnie się rozpoczął.
- To było jedno z pierwszych małżeństw niepełnosprawnych w Szczecinie. Oni byli naszą chlubą i ta chluba ma teraz takie kłopoty - mówi Jolanta Niedźwiecka, ciocia niepełnosprawnego pana Adama.
- Sąsiadka zabierała pieniądze i wszystkie chowała do kieszeni - mówi Adam Przybyłowski, który brał kredyty dla sąsiadki.
Barbara i Adam Przybyłowscy poznali się na warsztatach terapii zajęciowej. Oboje są upośledzeni umysłowo, ale nie są ubezwłasnowolnieni. Małżeństwo mieszka samodzielnie, świetnie daje sobie radę z codziennymi sprawami. Są jednak bardzo ufni. Dlatego stali się łatwym celem dla sąsiadki-oszustki.
- Myślę, że tutaj było emocjonalne omotanie, emocjonalny szantaż, mówiąc brzydko. Pani Barbara została chrzestną dziecka tej pani - mówi Maria Kurek z Polskiego Stowarzyszenia na Rzecz Osób z Upośledzeniem Umysłowym w Szczecinie.
- Nic nie wiedziałam o tej sytuacji do chwili, kiedy Adam zadzwonił. Słyszałam w tle jak powiedział, że ma pełną skrzynkę wezwań do zapłaty - mówi Jolanta Niedźwiecka, ciocia niepełnosprawnego pana Adama.
Okazało się, że były to wezwania do spłaty rat kredytów w GeMoney Banku, BPH, AIG, Lukas Banku i Cetelem Banku. W ciągu dwóch lat Przybyłowscy dostali w nich dwadzieścia pożyczek.
- Obecnie jest do zapłaty 160 tysięcy złotych - mówi Jolanta Niedźwiecka, ciocia niepełnosprawnego Adama.
Jak to możliwe, że niepełnosprawni małżonkowie mający łącznie 1700 złotych dochodu dostali tyle pożyczek? Tego próbowaliśmy się dowiedzieć w bankach.
- Pracownik banku rozmawia z osobą, która przychodzi po kredyt. To, że tej osobie ktoś jeszcze towarzyszy, nie budzi naszych podejrzeń - mówi Aleksandra Kwiatkowska z Banku BPH.
- Sprawdzono historię tej pani w biurze informacji kredytowej, co pokazało nam, że do tej pory ta pani regularnie spłacała swoje zobowiązania, więc nie mieliśmy podstaw do uznania tej klientki za potencjalnie ryzykowną - mówi Damian Ziąber z Sygma Bank.
Przybyłowscy nie zobaczyli z zaciągniętych kredytów ani złotówki. Wszystkie pieniądze trafiały do sąsiadki - Wioletty L. Początkowo sąsiadka spłacała zaciągane pożyczki.
- Wioletta chowała pieniądze do torebki. Mówiłam, że nie można tyle pieniędzy brać, a ona mnie pukała kolanem w banku i mówiła, że ona spłaci - mówi Barbara Przybyłowska, która brała kredyty dla sąsiadki.
Prokuratura postawiła Wioletcie L. zarzut nakłaniania Barbary i Adama Przybyłowskich do wzięcia 20 kredytów. W szczecińskim sądzie właśnie rozpoczął się proces nieuczciwej sąsiadki.
- Wioletcie L. grozi kara pozbawienia wolności do lat 8. Oskarżona chodziła do banków, dowiadywała się o warunki wzięcia kredytów, kompletowała dokumenty a potem tłumaczyła im jak dzieciom, jak mają się zachować - mówi Elżbieta Zywar z Sądu Okręgowego w Szczecinie.*
* skrót materiału
Reporter: Paulina Bąk
pbak@polsat.com.pl
(Telewizja Polsat)