Obława na kryminalistę
Groźny bandyta na wolności. Jest uzbrojony, handluje narkotykami, unika więzienia, a ostatnio postrzelił policjanta. Wymiar sprawiedliwości poszukiwał Gabriela J. cztery lata. Choć bandyta przychodził na piwo do rodzinnej miejscowości, to dla policji pozostawał nieuchwytny. Dlaczego?
2 lipca tego roku policjanci z Sulechowa koło Zielonej Góry patrolowali ulice miasta. Kiedy zauważyli samochód, który wjechał na rondo pod prąd, chcieli wylegitymować kierowcę. Ten jednak zaczął uciekać.
- Mężczyzna porzucił samochód i zaczął uciekać. Postrzelił także policjanta, który go ścigał. Udało mu się zbiec - opowiada Małgorzata Stanisławska z Komendy Miejskiej Policji w Zielonej Górze.
Kierowcą okazał się 28-letni Gabriel J. Mężczyzna jest doskonale znany wymiarowi sprawiedliwości, od czterech lat powinien siedzieć w więzieniu.
- Ten pan jest poszukiwany od 2005 roku, kiedy został oskarżony o rozprowadzanie narkotyków. W 2008 roku próbował na nieswoje nazwisko wyłudzić dowód osobisty - informuje Grzegorz Szklarz z Prokuratury Okręgowej w Zielonej Górze.
Ale to nie wszystko. W 2005 roku Gabriel J. spowodował poważny wypadek. Na miejscu zginął mężczyzna, a trzy kolejne osoby trafiły do szpitala.
- Przewieźli męża na oddział intensywnej opieki medycznej, podłączyli do respiratora i całej tej maszynerii, ale przytomności już nie odzyskał. Po tygodniu nadeszła ta przykra wiadomość - wspomina Zofia Góra, której mąż zginął w wypadku.
Okazało się, że w chwili zdarzenia Gabriel J. był pod wpływem narkotyków i nie miał prawa jazdy. Kiedy rodziny ofiar przeżywały tragedię, sprawca wypadku trafil do szpitala psychiatrycznego. Przed sądem odpowiadal z wolnej stopy.
- Za spowodowanie śmiertelnego wypadku został skazany na 5 lat pozbawienia wolności oraz dostał zakaz kierowania pojazdami na lat 10 - mówi Ryszard Rólka z Sądu Okręgowego w Zielonej Górze.
Gabriel J. do więzienia nigdy się nie stawił. Wydano za nim list gończy, ale przez cztery lata policji nie udało sie go znaleźć.
- Mój wnuk pracuje w restauracji, gdzie pan Gabriel przychodził sobie na piwo. On powiedział, że też to przeżywa, też czuje się z tym źle, ale przyrzekł sobie, że jego żywego nikt nie chwyci - opowiada Mirosław Ziętek, który ucierpiał w wypadku spowodowanym przez Gabriela J.
Dopiero kiedy J. postrzelił funkcjonariusza policji, organy ścigania zaczęły intensywnie go szukać. Dlaczego dopiero wtedy?
- Do tej pory ten pan był uznawany za pospolitego przestępcę. Jego czyny nie świadczyły o tym, że może być groźny dla społeczeństwa, teraz sytuacja się zmieniła - mówi Grzegorz Szklarz z Prokuratury Okręgowej w Zielonej Górze.
Już po realizacji naszego reportażu, wczoraj wieczorem Gabriel J. został zatrzymany. Był zaskoczony. Miał przy sobie broń i narkotyki.*
* skrót materiału
Reporter: Paulina Bąk
pbak@polsat.com.pl(Telewizja Polsat)