Odnalazł samochód, ale jeździć nie może

Odnalazł samochód, ale jeździć nie może

Wyręczył policję i odnalazł swój samochód. Teraz nie może nim jeździć. Dwa lata temu panu Dariuszowi z Lubina skradziono audi. Właściciel odnalazł auto na parkingu tuż przy komendzie. Niestety, złodzieje wymienili w nim wnętrze - m. in. tapicerkę, konsolę i nawigację. Nowe części także pochodziły ze skradzionego samochodu, za który wypłacono odszkodowanie.

Formalnie więc części w samochodzie pana Dariusza należą do ubezpieczyciela. Prokuratura od kilku miesięcy nie potrafi rozwiązać tego problemu.

- Mogłem się nie przyznawać, że części w tym samochodzie są nie moje. Tak już dawno bym nim jeździł, a teraz mogę sobie w nim tylko posiedzieć - mówi Dariusz Nieckarz, któremu złodzieje ukradli samochód.

- To niewyobrażalne, że człowiek, który znalazł swoje auto bez pomocy policji, przez ponad rok nie może go używać - dodaje Marzena Michalec, dziennikarka Gazety Wrocławskiej.

Pan Dariusz Nieckarz trzymał swój samochód na strzeżonym parkingu w Lubinie. Dwa lata temu auto zniknęło. Właściciel zgłosił sprawę na policję, ale ta po miesiącu umorzyła postępowanie. Kiedy pan Dariusz stracił już nadzieję na odzyskanie auta, nagle zdarzył się cud.

- Samochód odnalazłem na parkingu strzeżonym naprzeciwko komisariatu policji. Powiadomiłem o tym policję, stwierdziłem także, że wnętrze tego samochodu zostało w nim wymienione - opowiada pan Dariusz.

Samochód zabrano do ekspertyzy, na którą zniecierpliwiony właściciel czekał rok. Badania wykazały, że istotnie jest to samochód pana Dariusza. Mężczyzna myślał, że to już koniec jego kłopotów, tym bardziej, że prokuratura wydała mu samochód.

- Płacę za parking 75 złotych, ale nie mogę auta nawet zarejestrować. Do tego potrzebne mi są dokumenty stwierdzające, że samochód jest mój i nadaje się do powtórnej rejestracji. Na razie mogę na niego tylko patrzeć - opowiada Dariusz Nieckarz.

- Policja musiałaby ponieść koszty opieki nad tym autem. Pan Dariusz wziął te koszty na siebie, ale nie był świadomy tego, że przez tak długi okres nie będzie mógł go użytkować - dodaje Marzena Michalec, dziennikarka Gazety Wrocławskiej.

Ale nie wiadomo, czy w ogóle pan Dariusz będzie mógł jeździć swoim samochodem. Prokuratura nie wie, co zrobić z częściami, które złodzieje wymienili w jego audi.

- Ustalono, że te części pochodzą z samochodu skradzionego na terenie Niemiec. Jest ustalony ubezpieczyciel, który osobie pokrzywdzonej zwrócił pieniądze, jest to ubezpieczyciel niemiecki - mówi Iwona Sarna, pełnomocnik Dariusza Nieckarza.

- Ubezpieczyciel został właścicielem tych części i ma prawo żądać wydania ich. Musimy to uwzględnić - informuje Dariusz Nowak z Prokuratury Okręgowej w Legnicy.

Problem w tym, że od kilku miesięcy ubezpieczyciel niemiecki nie sprecyzował, czy w ogóle jest zainteresowany częściami, które złodzieje zamontowali w samochodzie pana Dariusza. Kiedy to zrobi? Nie wiadomo.

- Będziemy ponaglać stronę niemiecką do skutku - zapewnia Dariusz Nowak z Prokuratury Okręgowej w Legnicy.

- W dniu kradzieży samochód wart był 50 tysięcy złotych. Teraz stracił na wartości około 25 procent - zauważa pan Dariusz.*

* skrót materiału

Reporter: Paulina Bąk

pbak@polsat.com.pl(Telewizja Polsat)