Ofiara nie rozpoznaje, sąd skazuje
W areszcie za niewinność? 22-letni Adrian Bujnik został skazany za rozbój na dwa lata więzienia, z czego już 6 miesięcy spędził w areszcie. Mężczyzna miał zaatakować i okraść Konrada Łyczewskiego. W sądzie poszkodowany twierdził, że to nie pan Adrian był napastnikiem. Sędzia mu jednak nie uwierzył.
- To nie jest chłopak, który dokonał rozboju na mnie. Czuję, że go niesłusznie skazałem, to była wina policjanta, który naciskał na mnie - mówi Konrad Łyczewski, poszkodowany w rozboju.
- W areszcie śledczym odsiedziałem sześć miesięcy. Myśl, że się siedzi za nic jest ciężka - dodaje Adrian Bujnik, skazany za rozbój.
Konrad Łyczewski i Adrian Bujnik z Białej Podlaskiej nie znali się wcześniej. Obydwaj postanowili się zabawić w jeden z sobotnich wieczorów w 2006 roku.
- Z kolegami pojechaliśmy na imprezę do hotelu Kapitol. W pewnym momencie chciałem wyjść na dwór odświeżyć się - opowiada Konrad Łyczewski.
- Byłem w godzinach wieczornych w klubie Verona, bawiliśmy się z kolegą. Później chyba za dużo wypiłem, więc wyszedłem na zewnątrz - mówi Adrian Bujnik.
Mężczyźni bawili się w różnych dyskotekach oddalonych od siebie o kilometr. Dla pana Konrada była to impreza, której nie zapomni do końca życia.
- Odwróciłem się i usłyszałem glos: "oddawaj kurtkę, telefon, pieniądze, co masz". Dostałem od razu w twarz i wywróciłem się. Wyjęli mi wszystko z kieszeni, zabrali kurtkę i uciekli - opowiada Konrad Łyczewski.
O rozbój oskarżono Adriana Bujnika, dwóch pozostałych sprawców nigdy nie wykryto. Aresztowano 22-latka. Pan Konrad miał rozpoznać sprawcę.
- Miałem wątpliwości, powiedziałem, że boję się, że oskarżę kogoś niewinnego. Funkcjonariusz policji zdenerwował się, zaczął kląć. W końcu powiedziałem, że to ten chłopak mnie pobił - opowiada Kondrad Łyczewski.
Pan Adrian miał świadków na to, co robił w dyskotece Verona, teoretycznie więc miał alibi, niestety nie dano im wiary, bo mężczyzna wskazał ich po miesiącu.
- Razem spędziliśmy czas w dyskotece. Ja zostałam dłużej. Adrian wyszedł około godziny trzeciej. Źle się poczuł - mówi Marta, koleżanka Adriana. .
- Mówił, że jak dojdzie do domu, to puści do mnie sygnał na telefon. Po kilku minutach puścił, więc wiem, że dotarł - dodaje Patrycja, inna koleżanka Adriana.
Jednak pan Konrad po raz drugi wskazał Adriana. Dlaczego? Twierdzi, że policja mu to zasugerowała.
- Policjanci po raz drugi wprowadzili mnie w błąd mówiąc, że u niego w domu znaleziono moją kurtkę i telefon. W ten sposób upewnili mnie w wyborze. Niestety, rzeczy do tej pory nie odzyskałem - opowiada Konrad Łyczewski.
Poszkodowany odwołał swoje zeznania już na pierwszej sprawie sądowej. Potem konsekwentnie twierdził, że się pomylił rozpoznając Adriana jako napastnika. Sprawę mógłby rozstrzygnąć monitoring. Niestety, tego ani policja, ani prokuratura nie zabezpieczyła.
Adrian Bujnik został skazany na dwa lat więzienia, z czego już 6 miesięcy spędził w areszcie. Skazano go przede wszystkim na podstawie zeznań człowieka, który zeznania te odwołał.
- Z tego co ustalił sąd pierwszej instancji pokrzywdzony zmienił zeznania pod wpływem gróźb - wyjaśnia Artur Ozimek z Sądu Okręgowego w Lublinie.
- Nigdy nie byłem zastraszany, to funkcjonariusz policji naciskał i wprowadził mnie w błąd. Gdyby ten policjant całkiem inaczej się zachował, to powiedziałbym, że to nie ten chłopak. A tak sprawa ciągnie się już kilka lat - mówi Konrad Łyczewski, poszkodowany w rozboju.*
* skrót materiału
Reporter: Bożena Golanowska
bgolanowska@polsat.com.pl
(Telewizja Polsat)