Okradała, zamiast udzielać pożyczek
Oszustka z Providenta. Przedstawicielka firmy pożyczkowej oszukiwała swoich klientów. Jednego namówiła, by zaciągnął dla niej kredyt i go nie spłaciła, a od innych pobierała raty, ale nie wpłacała ich na konto firmy, co było jej obowiązkiem. Kobieta została zwolniona z pracy. Teraz się ukrywa. Poszkodowani liczą, że Provident weźmie odpowiedzialność za swojego pracownika.
Pani Regina z Łodzi nosi nazwisko Oszust, ale to ją w perfidny sposób oszukała dobrze znana sąsiadka, która, jako przedstawiciel firmy pożyczkowej, była u pani Reginy częstym gościem.
- Poznałam ją pięć - sześć lat temu. Brałam wtedy pożyczkę z Providenta. Ostatnio pani Zdzisława powiedziała, że jako pracownik Providenta nie może wziąć pożyczki. Poprosiła żebym wzięła ją dla niej. To było 3 tys. zł. Ufałam jej, więc bez zastanowienia podpisałam. Niedawno dostałam pismo z windykacji, że mam zapłacić 4,6 tys. zł - opowiada pani Regina.
Łódzcy przedstawiciele firmy pożyczkowej początkowo próbowali ustalić, czy pani Regina jest jedyną pokrzywdzoną, ale o swoim śledztwie nie chcieli jej informować. Pani Regina postanowiła więc działać na własną rękę.
- Wydrukowałam ogłoszenia o oszustce. Zgłosiła się do mnie pani Wacława, która także została oszukana i to w jeszcze bardziej perfidny sposób niż ja - mówi Regina Oszust.
Gdy próby załatwienia sprawy bezpośrednio w firmie pożyczkowej nie przyniosły rezultatu, pani Regina zgłosiła oszustwo w prokuraturze.
- Niezależnie od zawiadomienia złożonego przez pokrzywdzoną, wpłynęło do nas doniesienie podpisane przez firmę pożyczkową. Dotyczyło przywłaszczenia przez panią Zdzisławę M., do niedawna pracownika tej firmy, pieniędzy pobranych od klientów firmy - informuje Krzysztof Kopania z Prokuratury Okręgowej w Łodzi.
- Firma poniosła straty w wysokości kilkunastu tysięcy złotych - dodaje Tomasz Trabuć, rzecznik prasowy firmy Provident Polska.
Nie czekając na wyniki śledztwa, pani Regina sama próbowała odzyskać pieniądze, a przynajmniej spotkać się z oszustką.
- Byłam u niej trzy albo cztery razy. Niestety, nie otworzyła mi drzwi - mówi poszkodowana kobieta.
Oszukani tracą nadzieję na kontakt ze Zdzisławą M., ale liczą, że firma pożyczkowa weźmie odpowiedzialność za swoją była przedstawicielkę.
- Przecież to jest ogromna firma, która prężnie się reklamuje - mówi pani Wacława, ofiara oszustki.
- Czekamy na rozstrzygnięcie śledztwa, które prowadzi policja. Później zdecydujemy, co będziemy mogli tym klientom zaproponować - tłumaczy Tomasz Trabuć, rzecznik prasowy firmy Provident Polska.
- Mam jeszcze inne raty do spłacenia i w sumie na życie zostaje mi 300 zł. Nawet, jeżeli Provident chciałby mi to rozłożyć na raty, to nie jestem w stanie ich zapłacić. Mam mężowi nie kupić leków, albo przestać jeść? - podsumowuje pani Regina.*
* skrót materiału
Reporter: Michał Bebło
mbeblo@polsat.com.pl
(Telewizja Polsat)