Pacjent zmarł - dyspozytorka zniknęła
Do pana Tadeusza z Łodzi, który przeszedł już jeden zawał, karetka przyjechała dopiero po godzinie, po kilku telefonach od zdenerwowanej rodziny. Niestety, mężczyzna zmarł tego samego dnia w szpitalu. Prokuratura uznała, że winę za opieszałość pogotowia ponosi dyspozytorka. Kobieta nie usłyszała nawet zarzutów, bo... zniknęła.
W listopadzie minie 8 lat od śmierci pana Tadeusza Bartczaka. To również 8 lat walki jego rodziny o sprawiedliwość i szukania odpowiedzi na pytanie: dlaczego karetka przyjechała tak późno?
- Ja ponaglałem, w międzyczasie zdążyłem przyjechać do domu z drugiego końca Łodzi i dalej musiałem do nich dzwonić - opowiada Mirosław Bartczak, syn pana Tadeusza.
Mężczyzna zmarł tego samego dnia w szpitalu. Rodzina sprawę zgłosiła do prokuratury. Postępowania w tej sprawie toczą się już 8 lat. Kilkakrotnie były umarzane.
- Zaczęliśmy pisać odwołania, jedno za drugim i to się ciągnęło - mówi Mirosław Bartczak.
Kilka postępowań zostało umorzonych. Dlaczego?
- Istotnie, prowadzone w tej sprawie śledztwo było umarzane. Prokurator nie dopatrywał się wystarczających podstaw, żeby komukolwiek postawić zarzuty. Ostatecznie po uzupełnieniu materiału dowodowego doszedł do wniosku, że istnieją podstawy, żeby sformułować zarzuty w stosunku do Elżbiety Aleksiuk - informuje Krzysztof Kopania z Prokuratury Okręgowej w Łodzi.
Po czterech latach od śmierci pana Tadeusza zarzut postawiono byłej dyspozytorce Wojewódzkiej Stacji Ratownictwa Medycznego w Łodzi, Elżbiecie Aleksiuk. Kobieta zarzutów nie usłyszała, bo... zniknęła.
- Policjanci przeprowadzili szereg czynności. Niestety, w miejscu zameldowania ona dawno już nie przebywa - informuje Joanna Kącka z Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi.
Za Elżbietą Aleksiuk wysłano nawet list gończy. Jak do tej pory poszukiwana są bezskuteczne. Kobieta zapadła się pod ziemię.
- Ustaliliśmy, że podejrzana dyspozytorka dysponowała co najmniej trzema wolnymi karetkami pogotowia, które stacjonowały w innych dzielnicach na terenie Łodzi. Ustalono także, że nie przekazała zespołowi karetki kodu, który oznacza konieczność dotarcia do osoby potrzebującej w ciągu 15 minut - mówi Krzysztof Kopania z Prokuratury Okręgowej w Łodzi.
Rodzina pana Tadeusza nadal wierzy, że policja znajdzie byłą dyspozytorkę. Nadziei jednak na to ma coraz mniej.
- Ona równie dobrze może być gdzieś za granicą i mieć się dobrze. A może po prostu zmieniła sobie tylko tożsamość - zastanawia się Zofia Bartczak, żona zmarłego pana Tadeusza.*
* skrót materiału
Reporter: Aneta Krajewska
akrajewska@polsat.com.pl(Telewizja Polsat)