Rolnik kontra zakład energetyczny

Rolnik kontra zakład energetyczny

Rolnik wypowiedział wojnę zakładowi energetycznemu. Na działce pana Władysława stoi słup średniego napięcia. Konstrukcja jest uciążliwa, bo szpeci i zabiera przestrzeń, dlatego pan Władysław postanowił walczyć o odszkodowanie oraz podpisanie umowy o dzierżawę gruntu. Niestety, wyszło na to, że to on musi zapłacić...

Władysław Jegiełło ma 57 lat. Kiedyś był stolarzem. 19 lat temu dostał po ojcu działkę w Dziekanowie pod Hrubieszowem. A wraz z nią spadek po dawnym systemie - słupy średniego napięcia.

- Stoją i zajmują mi miejsce. A ja chciałbym przekształcić działkę na budowlaną - mówi pan Władysław. 

Słupy postawiono na działce w 1969 i 1970 roku w ramach tak zwanej elektryfikacji wsi. Wtedy nikt nie pytał właścicieli o zgodę na ich instalację.

Pan Władysław postanowił sądzić się z zakładem energetycznym o odszkodowanie za korzystanie z jego ziemi bez umowy. Domagał się też zabrania słupów albo podpisania umowy na dzierżawę gruntu pod nimi. Chciał, by zakład oprócz wypłaty odszkodowania, płacił mu 2400 złotych rocznie.

- Pan Władysław w toku postępowania zmodyfikował pozew i cofnął żądanie usunięcia słupów z jego terenu. W tym zakresie postępowanie zostało umorzone. Lektura akt sprawy nie wskazuje jednak, żeby doszło do zawarcia ugody między stronami. Nie wykluczam, że mógł on źle zrozumieć warunki ugody - informuje Konrad Dul z Sądu Rejonowego w Hrubieszowie.

- Sędzia spytał mnie, czy wydzierżawiłbym ten areał dla rejonu. Zgodziłem się na to i tym samym zrzekłem się zabrania słupów - mówi pan Władysław.

Pozew mężczyzny został oddalony. Między innymi dlatego, że przed sądem nie zaproponował on powołania biegłego, który oszacowałby wysokość dochodzonego odszkodowania i wysokość dzierżawy. Teraz pan Władysław musi pokryć koszty procesu.

- Sąd dołożył mi ponad dwa tysiące złotych, które mam zapłacić dla rejonu za to, że słupy stoją u mnie na działce - mówi mężczyzna.

Na rozprawach przed sądem w Hrubieszowie pan Władysław był sam. Jak mówi, nie stać go na prawnika. Twierdzi, że nie wiedział, że może starać się o adwokata z urzędu. Ani że powinien zaproponować powołanie biegłego.

Niestety, prawo nie stoi po stronie osób walczących z elektrowniami. Pana Władysława czeka długa sądowa batalia, w której najbardziej liczy się czas.

-. Przedsiębiorstwa przesyłowe powołują się bardzo często na to, że zasiedziały to prawo do ziemi - opowiada Krzysztof Szwedowski, adwokat.

- Według naszej wiedzy te urządzenia znajdują się na tym terenie od ponad 30 lat. Oznacza to, że właścicielowi nie należy się żadne odszkodowanie - mówi Sebastian Kawałko z Polskiej Grupy Energetycznej.

- Prawda jest taka, że jeżeli pan Władysław będzie chciał dochodzić swoich praw przed sądem, to na nim będzie ciążył obowiązek udowodnienia swoich praw - dodaje Krzysztof Szwedowski, adwokat.*

* skrót materiału

Reporter: Marta Terlikowska

mterlikowska@polsat.com.pl

(Telewizja Polsat)