Rozpala ogień w mieszkaniu
Brud, smród, setki zalegających wszędzie rzeczy, góra niedopałków na stole - tak wygląda mieszkanie Heleny S. na warszawskiej Pradze. Kobieta nie ma rodziny. Do swojego lokalu znosi wszystko, co wyda jej się interesujące. Żyje bez prądu i gazu, rozpala za to w mieszkaniu ogień. Sąsiadowanie z nią to koszmar.
- Rano robi ogólny przegląd śmietników i znosi różne brudne ubrania, rzeczy - opowiada Bożena Janik, sąsiadka Heleny S.
- Bywa tak, że nie mam czegoś w mieszkaniu, to przejdę się i poszukam. Czasem na zsypie coś znajdę, to nie jest zakazane, to nie złodziejstwo - mówi Helena S.
- Teraz jest zima, to tego smrodu tak się nie odczuwa, ale w wakacje, kiedy przychodzą upały to trudno opisać, co się tutaj dzieje - dodaje Emilia Włoszczak, sąsiadka Heleny S.
Fetor panujący na klatce to jednak nie jedyny problem sąsiadów pani Heleny. Chora na schizofrenię kobieta nie przyjmuje leków, regularnie spożywa za to alkohol, a przez to z miesiąca na miesiąc staje się coraz bardziej agresywna. Kilka miesięcy temu biegała po bloku z kluczem hydraulicznym.
- Twierdziła, że musi komuś spuścić lanie, że wszyscy jej pouciekali, a ona ma ochotę komuś zrobić krzywdę - wspomina Bożena Janik, sąsiadka Heleny S.
- Nie jestem dokuczliwa, nikomu nie zawadzam. Nie ma tu towarzystwa, nie ma alkoholu, nie ma nic. Tylko dzisiaj wyjątkowo kupiłam alkohol, bo jakoś miałam ochotę - mówi Helena S.
Pani Emilia z mężem i dzieckiem mieszka tuż nad Heleną S. 14 grudnia, późnym wieczorem kobieta poczuła swąd spalenizny.
- Ona sobie rozpaliła w domu ognisko. Nie wiem, czy jej było ciemno, czy zimno, ale myśmy mieli pełno dymu w łazience - opowiada pani Emilia.
- Na miejsce skierowano policję i straż pożarną, gdy funkcjonariusze przyjechali na miejsce, nie było już potrzeby gaszenia pożaru - informuje Anna Kędzierzawska z Komendy Stołecznej Policji.
- Kiedy do niej pukałem, słyszałem, że gasi ten pożar. Przestraszyła się. Jest to osoba na tyle inteligentna, że wiedziała, że nie może tak robić - mówi Tomasz Włoszczak, sąsiad Heleny S.
- Następnego dnia przy jej mieszkaniu znowu czułam swąd - dodaje Bożena Janik, sąsiadka Heleny S.
Przerażeni sąsiedzi z niepokojem czekają na kolejne ruchy sąsiadki. Już dziewięć miesięcy temu skierowali kilka pism do dzielnicowego i spółdzielni mieszkaniowej. Nic to jednak nie dało.
- Na skargi mieszkańców spółdzielnia zareagowała w ten sposób, że wysłano pismo do policji. Policja odpisała, że powiadomili opiekę społeczną - opowiada Krzysztof Jurewicz, prezes Spółdzielni Mieszkaniowej Szaserów.
Helena S. kiedyś korzystała z usług pomocy społecznej, ale ponad rok temu przestała otwierać drzwi pracownikom socjalnym. Sytuacja jest patowa - chora kobieta pomocy nie chce, a ponieważ nie jest ubezwłasnowolniona, sama decyduje o sobie. W czasie realizacji reportażu okazało się, że jest jednak nadzieja na to, by Helena S. przestała zagrażać sobie i innym.
- Wystąpiliśmy do sądu z prośbą o umieszczenie pani Heleny w domu pomocy społecznej wbrew jej woli i sąd wydał takie postanowienie. Niedawno odebraliśmy to postanowienie i teraz przystępujemy do jego realizacji - mówi Maciej Łagowski z Ośrodka Pomocy Społecznej Praga-Południe.*
* skrót materiału
Reporter: Irmina Brachacz
ibrachacz@polsat.com.pl(Telewizja Polsat)