Sąd rozdzielił rodzeństwo
Trzy lata temu pani Izabela i pan Jerzy stworzyli rodzinę zastępczą dla trójki rodzeństwa. Dzieci w przeszłości były molestowane. Małżeństwo włożyło w ich wychowanie wiele trudu i miłości. W sierpniu tego roku pani Izabela i pan Jerzy przeżyli szok. Decyzją sądu dzieci zostały z dnia na dzień oddane do adopcji i co gorsze rozdzielone. Rodzina nie rozumie dlaczego nie znaleziono dla nich wspólnego domu.
- To nie był zwykły płacz, to było przerażenie dziecka. Wyrywała sobie włosy z głowy, ukrywała twarz, nie chciała żyć. Tak było przez pierwsze trzy miesiące - opowiada Izabela Malotka-Trzebiatowska.
Pani Izabela wraz z mężem Jerzym od wielu lat spełniali marzenie swojego życia.
Tworzyli rodzinę zastępczą. Trzy lata temu podjęli się ogromnego wyzwania. Do ich domu trafiła trójka małych dzieci. Roczna Bernadeta, czteroletni Mariusz i sześcioletnia Natalia.
Po kilku dniach, kiedy pani Izabela przewijała roczną Bernadetę zauważyła niepokojące objawy. Po przebadaniu dzieci, lekarz postawił szokująca diagnozę. Cała trojka rodzeństwa była molestowana.
- Ten mały agresywnie się odzywał, smarował kalem podłogi, ściany, wszystko wybrudził. To była jego obrona - wspomina pan Jerzy.
Państwo Malotka-Trzebiatowscy nie poddali się. Za wszelką cenę walczyli o zdrowie i życie tych dzieci. Choć, jak twierdzą, nie było im łatwo. O pomoc w leczeniu i terapii wielokrotnie musieli prosić.
- Zero pomocy, nie dano nam nawet psychologa dla dzieci. Wspierały nas tylko rodziny zastępcze, nasze środowisko - opowiada pani Izabela.
- My przez pół roku walczyliśmy o pomoc. Dopiero, jak biegłe sądowe stwierdziły, że coś się tym dzieciom stało, to panie z powiatowego centrum pomocy rodzinie się obudziły. Ale to już prawie rok mijał - dodaje pan Jerzy.
Pani Izabela wraz z mężem dobrze wiedzą, jaka jest rola rodziny zastępczej. Opieka nad dziećmi nie jest na zawsze. Byli na to gotowi. Przygotowywali dzieci do adopcji. W ich domu przez kilka tygodni trwały odwiedziny przyszłej rodziny. Jednak to co przeżyli w sierpniu tego roku było dla nich szokiem. Dzieci zostały rozdzielone i musiały opuścić dom pani Izabeli i pana Jerzego, już w dniu postanowienia sądu.
- Dla mnie to był szok. Mieliśmy cztery godziny na przygotowanie dzieci. Mamy pisma terapeutek o tym, że dzieci są ze sobą związane emocjonalnie. Niestety postanowiono je rozdzielić - mówi pani Izabela.
To nie koniec problemów. Kiedy dzieci opuściły dom państwa Malotka- Trzebiatowskich, Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie w Kartuzach postanowiło dalej z rodziną nie współpracować. Taka decyzja dla pani Izabeli i pan Jerzego jest niezrozumiała i krzywdząca.
- Mamy wobec tej rodziny pewne zastrzeżenia: przede wszystkim manipulowanie informacjami i podważanie autorytetu specjalistów - tłumaczy Dominika Sowa-Klejna z Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Kartuzach.
- To nas spotkało za cały trud włożony w wychowywanie dzieci, nie naszych dzieci - podsumowuje pani Izabela.*
* skrót materiału
Reporter: Żanetta Kołodziejczyk
(Telewizja Polsat)