Składują nielegalne odpady?

Składują nielegalne odpady?

Mieszkańcy Rydułtów na Śląsku drżą o własne zdrowie. Twierdzą, że firma Zielony Śląsk składuje na terenie starej cegielni groźne dla ludzi i środowiska odpady. Na terenie pobliskich osiedli panuje trudny do wytrzymania fetor. Sprawą zainteresowali się lokalni urzędnicy. Po przeprowadzeniu w firmie kontroli, zawiadomiono prokuraturę.

- Ile osób jeszcze ma zginąć w tragiczny sposób, po chorobie nowotworowej? Ile zapłacić musi zdrowiem? Ile jest warte ludzkie zdrowie dla naszych władz? - pyta Urszula Woźnica, mieszkanka Rydułtów.

- Mężczyźni w ostatnim czasie po prostu umierają na chorobę nowotworową, w okolicy zmarło trzech-czterech sąsiadów - dodaje Zbigniew Szurek, także z Rydułtów.

Mieszkańcy tej miejscowości na Śląsku od lat walczą z fetorem, śmieciami i problemami zdrowotnymi. A wszystko przez rekultywację terenu po byłej cegielni. Firma Zielony Śląsk, która miała się tego podjąć, zdaniem mieszkańców, od lat zajmuje się składowaniem nielegalnych odpadów.

- Tu kiedyś były drzewka. Można było się wykąpać, teraz nie ma na to szansy. Kiedyś w tej wodzie były ryby i kaczki, a teraz śmierdzi - opowiada Andrzej Postka, mieszkaniec Rydułtów.

Mieszkańcy boją się o zdrowie i błagają urzędników o pomoc. Zarząd spółki Zielony Śląsk nie ma sobie nic do zarzucenia i wszystkiemu zaprzecza.

- Wszystko robimy zgodnie z prawem. Sąsiedzi mieszkają praktycznie za płotem i jakoś nie wnoszą uwag - mówi Marek Szadurski, wiceprezes firmy Zielony Śląsk.

- Kiedy straż miejska przeprowadzała kontrolę w firmie, podjechały dwa samochody, które przywiozły odpady. Kierowcy nie posiadali karty przewozowej, ani żadnych dokumentów, które potwierdzałyby, że mogą przewozić tego typu odpady - mówi Kornelia Newy, burmistrz Rydułtów.

- Na pewno są mieszkańcy, którzy zostali przekupieni i nie protestują. Jednak smród i fetor dochodzący do posesji sięga już 500 metrów. Cały czas do protestu dołączają kolejni mieszkańcy - opowiada jeden z mieszkańców z Rydułtów

Działalność Zielonego Śląska już trzy lata temu wzbudzała kontrowersje. Na terenie byłej kopalni w Wodzisławiu Śląskim składowano niebezpieczny dla środowiska fluorek wapnia. Wtedy władze Wodzisławia Śląskiego wypowiedziały umowę dzierżawy. Ale firma bez problemu dostała zgodę na działalność w Rydułtowach. Ponadto władze zwiększyły limit składowanych odpadów z pięciu tysięcy ton na sześćdziesiąt tysięcy.

- Wniosek nie budził żadnych wątpliwości, więc odpowiednie zezwolenia zostały wydane. Taka ilość odpadów zmieści się na tym terenie, więc zmiana była zasadna - informuje Ewa Zając z Wydziału Ochrony Środowiska Starostwa Powiatowego w Wodzisławiu Śląskim.

- Niech pan starosta zastanowi się, czy jego sumienie jest w porządku. Czy mamy przywozić mu pod domu te zwierzątka, które tu giną, żeby dostrzegł co się dzieje? - pyta Urszula Woźnica, mieszkanka Rydułtów.

Firma Zielony Śląsk do wypełnienia wyrobiska wykorzystuje substancję, którą opatentowała - tzw. masę izoling. Powinna to być mieszanina kartonów, gazet i szmat. Kontrola jednak wykazała nieprawidłowości.

- Części składowe tej masy nie odpowiadają temu, co jest w patencie. Masa izoling składa się między innymi z odpadów pogarbarskich wymieszanych z osadami ściekowymi, które będą powodowały zagniwanie i znaczną uciążliwość - mówi Anna Wrześniak z Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Katowicach.

- Odnotowaliśmy aż 26 niezgodnych z prawem uchybień. O wszystkim poinformowaliśmy prokuraturę - dodaje Kornelia Newy, burmistrz Rydułtów.

Inspektorat ochrony środowiska twierdzi, że odpady nie zagrażają obecnie życiu. Mieszkańcy jednak boją się, że efekty odczują po latach.

- Zwierzęta już umierają. Ja nie wiem, w jaki sposób to się przełoży na moje dzieci w przyszłości, jaką nam przyjdzie cenę za to zapłacić - podsumowuje Zbigniew Szurek, mieszkaniec Rydułtów.*

* skrót materiału

Reporter: Agnieszka Zalewska

azlewska@polsat.com.pl

(Telewizja Polsat)