Bezkarny naciągacz

Bezkarny naciągacz

Uwaga na oszusta - Piotra S. Jedna z naszych bohaterek twierdzi, że mężczyzna jest jej winien około 120 tys. zł za dzierżawę placu. Inny pokrzywdzony utrzymuje, że zapłacił firmie Piotra S. 43 tys. zł za remont domu, którego nie wykonano. Oszukanych jest znacznie więcej. Wszyscy od lat nie mogą odzyskać swoich pieniędzy. Bezradne są firmy windykacyjne, sąd i komornicy.

Pani Barbara Marczak, pan Jan Grądzki i pan Mirosław - wszystkie te osoby, choć wcześniej się nie znały, połączył wspólny koszmar. Od kilku lat nie mogą odzyskać swoich pieniędzy od dłużnika: Piotra S.

- Mamy grunt, z którego nie możemy korzystać, bo człowiek, który go dzierżawi, nie spełnia żadnego punktu umowy - mówi Barbara Marczak, wierzycielka Piotra S.

Pani Barbara z Mysiadła pięć lat temu wydzierżawiła Piotrowi S. grunt tuż obok swojego domu. Mężczyzna wybudował na nim myjnię. Za dzierżawę miał płacić 2500 złotych miesięcznie. Myjnia powstała, ale z płaceniem za dzierżawę Piotr S. ma problemy.

Pani Barbara cierpliwie czekała na uregulowanie zaległości. Dług rósł, a pieniędzy Piotr S. nie oddawał. Trzy lata temu kobieta wraz z mężem postanowiła umowę z Piotrem S. rozwiązać. Do dziś - jak twierdzi - nie odzyskała 120 tysięcy złotych długu.

Pan Jan z Józefosławia też czeka na spłatę zadłużenia przez Piotra S. Mężczyzna miał mu przeprowadzić remont domu. Wziął pieniądze i na tym, jak twierdzi pan Jan, sprawa się zakończyła.

- Podpisaliśmy umowę z firmą Piotra S. Rozpoczął remont, wziął 33 tysiące złotych i sprawa ucichła. Robota nie szła. Powiedział, że zgubił dowód osobisty i nie może wyjąć tych pieniędzy z konta. Twierdził, że potrzebuje jeszcze 10 tysięcy złotych, więc mu je dałem - opowiada Jan Grądzki, wierzyciel Piotra S.

Pan Mirosław z Rawy Mazowieckiej to kolejna osoba pokrzywdzona przez Piotra S. Pan Mirosław wyprodukował i założył okna w myjni Piotra S. Okna są, pieniędzy nie ma - prawie 9 tysięcy złotych.

- Uciekał przede mną, a po roku powiedział, żeby pozwać go do sądu, bo on nie ma pieniędzy. Podałem go do windykacji i nic nie odzyskałem, a jeszcze dołożyłem do tego - wspomina pan Mirosław, wierzyciel Piotra S.

Pokrzywdzonych jest wielu. Wierzyciele Piotra S. łączą się. Powstała nawet strona internetowa. Choć są postanowienia sądu o nakazach zapłaty i sprawą zainteresowali się już komornicy, to Piotr. S. czuje się bezkarny.

- Sprawa została skierowana do sądu. Wydano wyrok zapłaty, kierowano wniosek egzekucyjny do komornika, ale komornik nie znalazł majątku. On ma prawo się bronić, przeciągać sprawę, to może trwać latami - mówi Jerzy Zawadzki, reprezentujący wierzyciela Piotra S.

- Ja cały czas pracuję, by te długi spłacić. Muszę oddać ponad milion złotych. Zrobię to w ciągu trzech lat - zapewnił Piotr S.

- Czekam aż go uniewinnią. Jeśli tak się stanie, to będę miał podstawę do napisania podręcznika, jak można bezkarnie zabrać ludziom setki tysięcy złotych - podsumowuje Jan Grądzki, wierzyciel Piotra S.*

* skrót materiału

Reporter: Żanetta Kołodziejczyk

(Telewizja Polsat)