Kontrowersyjny przetarg spółdzielni
Olsztyńska prokuratura bada kulisy przetargu w spółdzielni mieszkaniowej Pojezierze. Dotacje zostały wydane na zakup sprzętu ogrodniczego. Firma, która go dostarczyła należy do Marzanny G. To bliska znajoma Jana G., który zasiada w radzie nadzorczej spółdzielni. Jan G. sam posiada firmę ogrodniczą. Ma ona siedzibę w tym samym miejscu, co biznes Marzanny G.
O spółdzielni mieszkaniowej Pojezierze w Olsztynie stało się głośno w 2005 roku, gdy aresztowano jej poprzedniego prezesa. Prokuratura nie była jednak w stanie przekonać sądu co do winy mężczyzny i został on uniewinniony z większości zarzutów.
Nowe władze spółdzielni miały zaprowadzić porządek, ale zamiast spokoju, co chwilę członkowie spółdzielni odkrywają rzeczy, które ich niepokoją. Jedną z nich był przetarg na zakup sprzętu ogrodniczego.
- Przepisy nie zezwalają mu, jako osobie nadzorującej spółdzielnię, uczestniczyć w takich przetargach. W związku z tym, żeby móc zarobić, Józef G. musiał obejść przepisy i założył firmę na żonę wspólnika. W spółdzielni jest zatrudniony syn pana G.. On organizuje przetargi - opowiada o działaniach członka rady nadzorczej spółdzielni Wiesław Szmidt, spółdzielca.
- To jest bzdura. Ta firma istniała dużo wcześniej - twierdzi Józef G., członek rady nadzorczej spółdzielni Pojezierze.
- Zostało wszczęte śledztwo w sprawie refundacji części kosztów poniesionych na zakup sprzętu ogrodniczego. Warmińsko-Mazurska Agencja Rozwoju Regionalnego mogła ponieść szkodę na kwotę ponad 1,9 miliona złotych - informuje Mieczysław Orzechowski z Prokuratury Okręgowej w Olsztynie.
Spółdzielcom nie podoba się również to, w jaki sposób wydawane są ich pieniądze. Okazało się, że w czerwcu i lipcu zorganizowano dwie huczne imprezy integracyjne. Pierwszą dla pracowników, drugą dla członków rady nadzorczej. Dlaczego rozdzielono obie imprezy za każda płacąc osobno?
- Rada spółdzielni z pracownikami? Jak pan sobie to wyobraża? Przecież to byłaby obraza, to jest zupełnie inna impreza dla pracowników, a zupełne inna dla rady spółdzielni, której się kupuje samochody - ironizuje Eugenia Szachnowicz, która jest członkiem spółdzielni.
Szeregowi członkowie spółdzielni Pojezierze do dziś nie wiedzą także, dlaczego zlikwidowano spółdzielcze kasy, wprowadzając firmę zewnętrzną, która od razu dwukrotnie zwiększyła opłatę od każdego rachunku.
- Jak te kasy były, to za opłacenie czynszu w ogóle nie płaciliśmy, a wszystkie inne rachunki kosztowały po złotówce. Teraz ajenci biorą po 2,5 złotego za każdy rachunek - mówi Eugenia Szachnowicz.
O nieprawidłowościach, które wskazali nam spółdzielcy chcieliśmy porozmawiać z prezesem spółdzielni. Uznał on jednak, że nie ma żadnych nieprawidłowości i nie wystąpi przed kamerą. Przekazaliśmy mu zatem pytania na piśmie. Prezes odniósł się do stawianych przez spółdzielców zarzutów.
Nasze pytanie:
Czy przetarg był zorganizowany rzetelnie? Dlaczego wybrano firmę pani Marzanny G., żony wspólnika Józefa G., mającą siedzibę tam, gdzie w/w spółka?
Odpowiedź prezesa:
"Zarząd spółdzielni powołał komisję przetargową. Badanie stanu cywilnego oferentów nie było przedmiotem prac komisji.
- Od 1967 roku jestem członkiem spółdzielni. Wiele lat w niej przepracowałam, byłam bardzo zaangażowana. Różne rzeczy się działy, ale czegoś takiego jak teraz, jeszcze nie widziałam - mówi Eugenia Szachnowicz, która jest członkiem spółdzielni.*
* skrót materiału
Reporter: Leszek Tekielski
ltekielski@polsat.com.pl(Telewizja Polsat)