SB zamordowała nie tę kobietę?

SB zamordowała nie tę kobietę?

Ruszamy tropem okrutnej zbrodni sprzed lat. Małgorzata Targowska-Grabińska zginęła w swoim domu na Saskiej Kępie w Warszawie. Morderca poderżnął jej gardło i zadał kilka ciosów nożem. Nie zostawił żadnych śladów. Mąż pani Małgorzaty twierdzi, że oprawcą był funkcjonariusz SB, a celem miała być synowa pełnomocnika rodziny ks. Jerzego Popiełuszki. Kobieta nosiła takie samo nazwisko i mieszkała kilka domów dalej.

Pani Małgorzata na co dzień zajmowała się tłumaczeniem książek. Przetłumaczyła między innymi "Igłę" - słynny bestseller Kena Folletta. Mieszkała razem z mężem w domu na Saskiej Kępie w Warszawie. Oboje planowali wkrótce przeprowadzić tam remont. 9 maja 1985 roku życie pani Małgorzaty zostało jednak brutalnie przerwane. 

- Zadzwoniła, jak zwykle wesoła i radosna, Powiedziała, że przyszedł ktoś, kto mówił, że ma dla mnie jakieś farby. Odezwał się jakiś mężczyzna o takim bardzo spokojnym, inteligentnym głosie - opowiada Aleksander Grabiński, mąż zamordowanej Małgorzaty.

- Był to młody mężczyzna, w wieku około 30 lat. Być może pan Grabiński rozmawiał wtedy z zabójcą - zastanawia się Bartosz Tymosiewicz, prokurator z Instytutu Pamięci Narodowej.

- Około godziny 17.30 wróciłem do domu, w pokoju znalazłem ją leżącą na ziemi. Miała poderżnięte gardło - dodaje mąż pani Małgorzaty.

Pan Aleksander rozmawiał z mordercą około dwóch minut. Pani Małgorzata zginęła zaraz po tym, jak odłożył słuchawkę. Umierała w ogromnym bólu. Dokładnie tak, jak bohaterka najsłynniejszej przetłumaczonej przez nią powieści "Igła". Oto te fragmenty:

"Zadał pierwszy cios, ale nie trafił w serce. Musiał zacisnąć dłoń na jej gardle, żeby zdławić krzyk. Uderzył jeszcze raz, ale ona znowu się poruszyła. Otworzyła usta w przeraźliwym krzyku."

"Uderzyła o drewno z głuchym łoskotem. Ścisnął mocniej jej szczękę i zadał cios, który rozerwał całe gardło. Odsunął się gwałtownie, aby uniknąć zalania krwią."

Ken Follett - "Igła" Tłumaczenie: Małgorzata Targowska - Grabińska.

- Wyobrażam to sobie tak, że po rozmowie telefonicznej ze mną on spokojnie z nią rozmawia. W odpowiednim momencie bierze sznur, zaciska na szyi z tyłu, po czym, jak już jest podduszona, jeszcze dobija nożem, dla pewności. Fachowa robota - mówi pan Aleksander, mąż zamordowanej tłumaczki.

Morderca pani Małgorzaty nie pozostawił po sobie żadnych śladów. Nie splądrował też domu w poszukiwaniu pieniędzy i kosztowności. Zabrał jedynie łańcuszek i obrączkę, które miała na sobie ofiara. Kilka godzin później, milicja rozpoczęła śledztwo.

- Dokonano oględzin miejsca zdarzenia, zabezpieczono ślady, powołano biegłych, przesłuchano wielu świadków. Niestety, nie doprowadziło to do wykrycia sprawców - mówi Bartosz Tymosiewicz, prokurator z Instytutu Pamięci Narodowej.

- Dwóch było gości: jeden dobry, drugi zły. Jeden płaską ręką bił mnie po twarzy, a drugi go hamował. Zmuszali mnie, bym się przyznał. Po kilku dniach wujek Małgosi przyniósł wiadomość, że to nie ona miała zginąć, że to była pomyłka ubecji - opowiada pan Aleksander.

W czasie, w którym zamordowano panią Małgorzatę, kilka ulic od jej domu mieszkała kobieta o tym samym nazwisku. Była synową mecenasa Andrzeja Grabińskiego - pełnomocnika rodziny księdza Popiełuszki. Cztery lata później, zamordowano matkę mecenasa Krzysztofa Piesiewicza - drugiego z pełnomocników. Wszystko przebiegło niemal identycznie.

- Oni wszyscy na sobie czuli oddech służb specjalnych. Otrzymywali znaki, które w tamtych warunkach były oczywistym ostrzeżeniem: posuniesz się za daleko, to może cię coś przykrego spotkać - mówi Jerzy Jachowicz, dziennikarz śledczy.

Po roku od morderstwa pani Małgorzaty, śledztwo zostało umorzone z powodu braku wykrycia sprawców. Kilka lat temu na nowo próbowało je podjąć policyjne Archiwum X. W latach osiemdziesiątych podobnych zabójstw było jednak aż kilkadziesiąt. W tle wszystkich przewijają się funkcjonariusze SB.

- Mają wysokie emerytury i żyją sobie świetnie. Czy wyrzuty sumienia u takiego człowieka mogą grać rolę? Nie wiem. Sprawa przedawni się za 5 lat. Mnie już nawet nie chodzi o karę, tylko o to, żeby prawda wyszła na jaw, to jest najważniejsze - mówi pan Aleksander. *

* skrót materiału

Reporter: Rafał Zalewski

rzalewski@polsat.com.pl(Telewizja Polsat)