Skatowali za papierosa

Skatowali za papierosa

Zmarł tuż po pobiciu. Napastnicy na wolności! Czterech mężczyzn z Moniaków koło Kraśnika bestialsko pobiło 54-letniego Waldemara Pakosa, bo ten odmówił poczęstowania papierosem. Oprawcy zostali zatrzymani, a później... wypuszczeni do domów. Odpowiedzą tylko z pobicie. Powód? Biegli nie znaleźli obrażenia, które było bezpośrednią przyczyną zgonu.

- Są przypadki, w których państwo musi występować w sposób stanowczy i to jest właśnie dla mnie taki przypadek, przypadek skrajnego bandytyzmu - uważa prof. Andrzej Gaberle, karnista z Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie.

54-letni Waldemar Pakos od kilku lat mieszkał i pracował w Hiszpanii. W lipcu przyjechał na miesiąc do Polski odwiedzić matkę. 3 sierpnia wybrał się do swojego przyjaciela. W miejscowości Moniaki koło Kraśnika zaczepił go 50-letni Czesław K. Doszło do awantury.

- Ze wstępnych ustaleń wynika, że doszło do awantury o papierosa. Po awanturze mężczyzna, z którym kłócił się Waldemar Pakos zadzwonił po kolegów - informuje Janusz Majewski z Komendy Powiatowej Policji w Kraśniku.

Czesław K. z kompanami jeździli samochodem po wsi, szukali pana Waldemara. Kiedy go zobaczyli, zajechali mu drogę. Bili i kopali bezbronnego mężczyznę do nieprzytomności.

- Ostatni ze sprawców uderzył poszkodowanego w twarz pięścią. Lekarz potwierdził, że w wyniku tego ciosu pękła kość jarzmowa. Poszkodowany zmarł na miejscu, w momencie pobicia - opowiada Janusz Majewski z Komendy Powiatowej Policji w Kraśniku.

Sprawcy uciekli, nie udzielając konającemu mężczyźnie pomocy. Świadkowie opisali jakim samochodem poruszają się napastnicy. Rozpoczęły się poszukiwania. Kilkanaście minut później policjanci złapali wszystkich czterech mężczyzn. Byli pijani. Przyznali się do skatowania mężczyzny.

- Policjanci wystąpili do prokuratury z wnioskiem o zastosowanie aresztu wobec zatrzymanych - relacjonuje Janusz Majewski z policji w Kraśniku.

Jednak tamtejsza prokuratura postawiła mężczyznom zarzut tylko pobicia i wypuściła ich na wolność. Dlaczego? Bo biegli nie stwierdzili przyczyny zgonu, więc według prokuratury nie było podstaw do stosowania aresztu.

- O wszystkim decydują specjaliści z zakresu medycyny. Stwierdzili oni, że nie było obrażenia, które skutkowało śmiercią. W związku z tym prokurator mógł postawić jedynie zarzut udziału w pobiciu - tłumaczy Beata Syk-Jankowska z Prokuratury Okręgowej w Lubinie.

- Dla mnie jest to zdumiewające. Jeżeli czterech mężczyzn goni za człowiekiem, a następnie go bije tak, że ten umiera, to jest to przykład zdziczałego bandytyzmu, któremu należy się przeciwstawiać - mówi Andrzej Gaberle, karnista z Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie.

Profesor uważa, że prokuratorzy powinni postawić mężczyznom zarzut pobicia ze skutkiem śmiertelnym, a wypuszczając sprawców pobicia na wolność, popełnili poważny błąd.

- Biegli nie stwierdzili związku między pobiciem, a śmiercią, ale też tego nie wykluczyli. Moim zdaniem zachodzą tu okoliczności prawdopodobieństwa. Tworzenie na początku postępowania komfortowej sytuacji dla podejrzanych jest nieporozumieniem, ja się z tym absolutnie nie zgadzam. Dla zastosowania aresztu wystarczy wysokie prawdopodobieństwo popełnienia określonego przestępstwa - dodaje prof. Andrzej Gaberle.

Odwiedziliśmy z kamerą kilku sprawców bestialskiego pobicia. Żaden nie miał odwagi z nami porozmawiać. *

* skrót materiału

Reporter: Artur Borzęcki

aborzecki@polsat.com.pl

(Telewizja Polsat)