W długach, bez pracy, bez dzieci

W długach, bez pracy, bez dzieci

Wychowali się w domu dziecka - teraz trafiły tam ich dzieci. Barbara i Janusz Przepiórowie z Pruszkowa mają siedmioro dzieci. Wszystkie zostały im odebrane z powodu kłopotów finansowych. Rodzice nie byli w stanie zapewnić im należytej opieki. Z naszą pomocą małżeństwo postanowiło zmienić swoje życie. Wszystko po to, by rodzina znowu była razem.

- Tym dzieciom nie działa się żadna krzywda. Zawsze były uśmiechnięte, garnęły się do siebie. To, że jest bieda w mieszkaniu, nie oznacza, że należy zabrać dzieci - uważa miejscowa listonoszka.

- Nie wiem, czy sąd i pani kurator zdają sobie sprawę, że zabierając te dzieci, zrobili krzywdę nie tyle rodzicom, co tym dzieciom - dodaje sąsiad państwa Przepiórów. 

Pruszków. Sąsiedzi pani Barbary i pana Janusza zażarcie ich bronią. Twierdzą, że zabranie im trójki dzieci było zbyt pochopne. My postanowiliśmy poszukać odpowiedzi we właściwych instytucjach.

- Nie jest to wyrok, tylko postanowienie w trybie zabezpieczającym w toku postępowania. Sąd w trybie natychmiastowym odebrał trójkę dzieci, uznając że zachodzi zagrożenie dla ich zdrowia, a może również życia. Przez cały rok kurator składał wywiady dotyczące tej rodziny. W każdym miesiącu, co najmniej kilka razy ją odwiedzał - informuje Danuta Grunwald, wiceprezes Sądu Rejonowego w Pruszkowie.

- Na pewno bym poprosiła sąd o zmianę kuratora, żeby dali takiego, który poda rękę, doradzi, jak być lepszym rodzicem. Powie co zrobić, co zmienić - mówi Barbara Przepióra.

- Oni są niezaradni życiowo. Mimo, iż wiele instytucji stara się stworzyć im możliwości, pomaga, to niestety nie odnosi to pożądanych skutków. Niezaradność objawia się również tym, że oni przez dłuższy czas nie są w stanie znaleźć pracy, a ona jest i to w Pruszkowie - opowiada Marta Nawrocka z Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Pruszkowie.

Stała praca to warunek konieczny, aby odzyskać dzieci. Do tej pory pan Janusz utrzymywał się z prac dorywczych i zbierania złomu.

- Wcześniej pracował w Miejskim Zakładzie Oczyszczania, ale zwolnił się. Pracował przy sortowni. Podobno nie mógł wytrzymać smrodu, wymiotował. Zamiast poprosić o przeniesienie do innej roboty, to on się zwolnił - opowiada jeden z sąsiadów państwa Przepiórów.

Poszliśmy do prezesa Miejskiego Zakładu Oczyszczania w Pruszkowie zapytać, czy zatrudni ponownie pana Janusza. Mężczyzna okazał się bardzo pomocny. Pan Janusz odzyskał pracę.

- Bardzo cieszymy się. To jakiś krok do przodu - mówi Barbara Przepióra.

Kolejny problem to warunki mieszkaniowe państwa Przepiórów. Mieszkają w malutkim socjalnym mieszkaniu bez wody i ubikacji. Niestety, mieszkanie jest zadłużone, a to blokuje staranie się o inne.

- W takich warunkach się nie da żyć. Nawet jeśli nie ma dzieci, to jest ciężko. Szkoda, że ci urzędnicy nie widzą tego wszystkiego moimi oczami - mówi pani Barbara.

- Spłaciliśmy to zadłużenie, żeby stworzyć im możliwość zamiany tego mieszkania na większe, lepsze. Niestety, mieszkanie znowu jest zadłużone - mówi Marta Nawrocka z Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Pruszkowie.

We wrześniu odbędzie się kolejna rozprawa sądowa. Do tej pory rodzice mogą odwiedzać dzieci w domu dziecka. Czy je odzyskają, zależy już tylko od nich.*

* skrót materiału

Reporter: Małgorzata Frydrych

mfrydrych@polsat.com.pl(Telewizja Polsat)