Wina urzędnika, kara dla petent
Kara za błąd urzędnika. Pani Karina Lurka otrzymała od Ośrodka Pomocy Społecznej w Rybniku zasiłek wychowawczy. Kiedy jej mąż poszedł do pracy, kobieta zgłosiła to do urzędu. Tam usłyszała, że istnieje przepis, dzięki któremu dalej może pobierać świadczenie. Po kilku miesiącach okazało się, że urzędnik popełnił błąd, a niczemu winna kobieta musi oddać 2 tysiące złotych.
- Nastąpiła nadinterpretacja przepisów ze strony działu świadczeń rodzinnych - przyznaje Jerzy Kajzerek, dyrektor Ośrodka Pomocy Społecznej w Rybniku.
Pani Karina we wrześniu 2008 roku urodziła córkę. Pięć miesięcy później, w lutym 2009 roku złożyła pismo do opieki społecznej w Rybniku o przyznanie jej zasiłku wychowawczego.
- Otrzymałam decyzją pozytywną. Mąż nie pracował, więc dochód rodziny nie przekraczał ustanowionego limitu 504 zł. Miałam dostawać zasiłek wychowawczy łącznie z zasiłkiem rodzinnym - opowiada pani Karina.
Jednak w krótkim czasie po decyzji ośrodka pomocy społecznej, mąż pani Kariny znalazł pracę. Kobieta niezwłocznie poinformowała o tym opiekę.
- Dostałam decyzję, iż mój dochód przekroczył kryterium 504 zł, ale zostały wobec mnie zastosowane inne przepisy, o świadczeniach rodzinnych. Dzięki temu nadal otrzymywałam świadczenia, czyli zasiłek wychowawczy i rodzinny. Wszystko zmieniło się we wrześniu, kiedy zgłosiłam urzędnikom, że wracam do pracy. Oni zaczęli sprawdzać całe akta i wtedy zauważyli własny błąd - mówi kobieta.
Okazało się, że pracownik opieki popełni błąd i niesłusznie przyznał pani Karinie świadczenia. Pomimo, że kobieta nie jest niczemu winna, musi oddać ponad 2 tysiące złotych.
- Rozmawialiśmy z zastępcą kierownika, który wydawał decyzję. Powiedział, że ustawa przewiduje jego błąd, że on ma prawo się pomylić, bo wydaje tysiące decyzji, a tę kwotę będę musiała zwrócić co do grosza - wspomina pani Karina.
- Oczywiście urzędnik jest tylko człowiekiem i ma prawo się mylić. Szczególna staranność jednak w pracy urzędniczej powinna być. Odpowiedzialność nigdy nie może spadać na petenta czy interesanta - uważa Jacek Świeca, radca prawny z kancelarii Kalwas i Wspólnicy.
Sprawa błędnie przyznanych świadczeń była rozpatrywana także przez Samorządowe Kolegium Odwoławcze w Katowicach. Tam podtrzymano decyzję opieki. Jednak pod uwagę nie wzięto błędu urzędnika, ponieważ nikt w kolegium o tym nie wiedział.
- Ustawa o pomocy społecznej przewiduje zwrot nienależnie pobranych świadczeń, ale tylko w przypadku, kiedy taka wada powstała na skutek strony wnoszącej. Jeżeli wady powstały na wskutek działalności urzędniczej, nie istnieje podstawa do zwrotu tych świadczeń - mówi prof. Czesław Martysz, prezes Samorządowego Kolegium Odwoławczego w Katowicach.
Jednak pisma z prośbą o umorzenie kwoty były odrzucane. Jedyne co udało się osiągnąć, to rozłożenie pieniędzy na raty. Co miesiąc, przez 3 lata pani Karina ma wpłacać po 63 zł.
- Najbardziej bulwersuje mnie to, że muszę zapłacić odsetki od tej kwoty - mówi pani Karina.
- Te odsetki to jest na pewno dodatkowe obciążenie, wynikające z przepisów prawa. Trudno nazwać to karą, ale można to odebrać jako niesprawiedliwe, dodatkowe obciążenie - dodaje Jacek Świeca, radca prawny z kancelarii Kalwas i Wspólnicy.
Po naszej interwencji dyrektor zgodził się, aby pani Karina raz jeszcze napisała pismo dotyczące umorzenia ponad 2 tysięcy złotych.
- Uważam, że powinniśmy jeszcze raz pochylić się nad sytuacją pani Kariny. Skorzystać z pomocy radcy prawnego, który bardzo rzetelnie podszedłby do tej sprawy i znalazł jej korzystne rozstrzygnięcie - mówi Jerzy Kajzerek, dyrektor Ośrodka Pomocy Społecznej w Rybniku.*
* skrót materiału
Reporter: Grzegorz Kowalski
gkowalski@polsat.com.pl
(Telewizja Polsat)