Woda za oknem - pomoc blokują wędkarze

Woda za oknem - pomoc blokują wędkarze

Mieszkańcy gospodarstw przy ul. Pułaskiego w Muszynie drżą o swoje majątki. Czerwcowa powódź zmyła drogę, która oddzielała ich od lokalnej rzeki. Teraz z każdą ulewą rwący nurt zbliża się do ich domów. Gminni urzędnicy pospieszyliby z pomocą, ale na wjazd koparek do rzeki nie zgadza się Polski Związek Wędkarski. Trwa wojna na pisma.

Droga do domów przy ulicy Pułaskiego została zmyta podczas czerwcowej powodzi. Brzeg przesunął się o kilka metrów, kolejna wielka woda może zabrać też budynki.

- Ta droga oddzielała rzekę od naszych domów. To był jedyny do nich dojazd, teraz zostaliśmy odcięci od świata. Każdy się pyta, czy nie boimy się tu mieszkać. Boimy się. Lada dzień ziemia obsunie się przy moim płocie, później przy studni, a następnie przy domu - mówi Bogumił Śliwiński, właściciel zagrożonego domu.

- Przed powodzią tu był wysoki brzeg. Został wymyty. Po każdej ulewie woda podchodzi coraz bliżej mojego domu. Boję się kolejnej burzy, nie ma znikąd pomocy - dodaje Dariusz Sajdak, właściciel zagrożonego domu.

Władze gminy twierdzą, że niesienie pomocy tym ludziom uniemożliwia lokalny Polski Związek Wędkarski.

- Polski Związek Wędkarski zobowiązany jest do ochrony wód na terenie Polski. Sprawdzamy, czy są prowadzone prace i czy są na nie zezwolenia - tłumaczy Jaromir Myrna ze Związku Wędkarskiego w Nowym Sączu.

- Burmistrz powiedział, że nie może mi udzielić pomocy, gdyż jakakolwiek interwencja ciężkiego sprzętu w rzekę zaraz zgłaszana jest przez wędkarzy na policję. Związek wędkarski wystosował do niego pismo z jakimiś roszczeniami - mówi Dariusz Sajdak, właściciel zagrożonego domu.

Burmistrz obawia się powtórki sytuacji z lipca, gdy wędkarze przyłapali go na "gorącym uczynku". Wtedy, na zlecenie gminy, ciężki sprzęt pracował w nurcie Popradu.

- Zniszczono siedliska ryb, świat, w którym żyją. Tam jest 10 tysięcy żyjątek na metrze kwadratowym. Zniszczono także roślinność nabrzeżną, gatunki chronione oraz fragment siedliska chronionego programem Natura 2000 - wylicza dr Leszek Augustyn ze Związku Wędkarskiego w Nowym Sączu.

- Muszę dbać o dokumentację, bo jestem "ścigany", "prześladowany". Wędkarze sprawdzają, czy dopełniłem wszystkich formalności, czy nie brakuje jakiegoś przecinka, czy kropki - mówi Włodzimierz Tokarczyk, wiceburmistrz Muszyny.

- W Polsce nie można chronić swoich domostw, bo ważniejsza jest jakaś ekologia. Dla mnie to jest pseudoekologia - oburza się Dariusz Sajdak, właściciel zagrożonego domu.*

* skrót materiału

Reporter: Michał Bebło

mbeblo@polsat.com.pl

(Telewizja Polsat)