Wojna o dom?

Wojna o dom?

Bita przez stryja? Agnieszka Grabkowska z Pruszcza Gdańskiego twierdzi, że od ponad czterech lat jest poniewierana przez stryja, z którym mieszka pod jednym dachem. Kobieta wielokrotnie zgłaszała sprawę na policji, za każdym razem postępowania były umarzane. Stryj kobiety twierdzi, że jest niewinny, a pani Agnieszka oskarża go, bo chce przejąć rodzinny majątek. Końca konfliktu nie widać.

Ta ponura historia zaczęła się ponad cztery lata temu. Wtedy do domu swojej matki wprowadził się stryj pani Agnieszki. Edward Szczygieł był po rozwodzie. Żył wtedy jeszcze dziadek pani Agnieszki i ojciec pana Edwarda. Kobieta opiekowała się schorowanym człowiekiem. Mężczyzna zmarł rok temu.

- Wiele razy dzwoniłam do taty, żeby przyjechał, bo stryj mnie pobił. Babcia mnie prosiła, żebym nie zgłaszała tego na policję, bo on ma inne sprawy karne i będzie miał jeszcze gorzej. Przez cztery lata milczałam, ale tego wszystkiego było już za dużo - opowiada pani Agnieszka.

- Ja nikogo nie biję. To jest wszystko wyssane z palca, zaplanowane, żeby przejąć majątek - twierdzi Edward Szczygieł, stryj Agnieszki Grabkowskiej.

Po raz pierwszy pani Agnieszka zawiadomiła policję o pobiciu w marcu ubiegłego roku. W sumie było kilka takich zgłoszeń. Policja i prokuratura umarzały jednak postępowania. Między innymi z braku wystarczających dowodów. Pani Agnieszka wniosła więc sprawy z oskarżenia prywatnego. W tej sprawie oficjalnie nie chce się wypowiadać lekarz ze szpitala, do którego trafiała pani Agnieszka.

- Wujek mnie uderzył, zrobiło mi się ciemno przed oczami, krwawiłam. Zaczął mną szarpać na wszystkie strony, upadlam. Ocknęłam się na węglu w piwnicy - opowiada kobieta.

- Albo ta pani była pobita, albo się samookaleczyła. Są ludzie, którzy wiedzą jak bić, żeby śladów nie było - mówi lekarz ze szpitala, w którym badano Agnieszkę Grabkowską.

- Gdybyśmy mieli do czynienia z poważniejszym naruszeniem jej zdrowia, z uszkodzeniem ciała na okres dłuższy niż siedem dni, to takim zdarzeniem zająłby się prokurator z urzędu - informuje Grzegorz Kulon z Prokuratury Rejonowej w Pruszczu Gdańskim.

Konfliktem w rodzinie żyje cała okolica. Część sąsiadów twierdzi, że cała sprawa to nic innego, jak brutalna walka o dom, czyli spadek po nieżyjącym dziadku. Kilkunastu mieszkańców napisało nawet list w obronie Cecylii Szczygieł. To osoby, które twierdzą, że starsza kobieta jest szykanowana przez panią Agnieszkę.

- Wiem, jak to wszystko wygląda. To jest osoba niepracująca. Dziewczyna liczy, że pozbędzie się babci i dziadka, górę wynajmie i pieniądze będą - twierdzi jedna z sąsiadek pani Agnieszki.

- Ona się z tym nie kryje. Mówi, że wszystko to będzie jej, a nas powyrzuca - dodaje Cecylia Szczygieł, babka Agnieszki Grabkowskiej.

Część sąsiadów pokłóconej rodziny ma jednak inne zdanie.

- Babka od lat traktuje Agnieszkę bardzo źle. Do tego stopnia, że wyzywa ją z tarasu, swoją wnuczkę - opowiada Felicja Mokrzysiak, sąsiadka Cecylii Szczygieł.

Co naprawdę dzieje się w tym domu? Na to pytanie będzie starał się odpowiedzieć sąd, który przesłuchał już większość świadków. Nam udało się doprowadzić do spotkania zwaśnionych stron.

- Ja chciałam się pogodzić, ale nie da rady. Może jak wszystko podzielą i każdy się odgrodzi murem - mówi pani Agnieszka..

- Nie wiem, czy uda nam się pogodzić. Muszę to przemyśleć - zakończył Edward Szczygieł, stryj kobiety. *

* skrót materiału

Reporter: Marta Terlikowska

mterlikowska@polsat.com.pl

(Telewizja Polsat)