Zalana wieś, o której nikt nie pamięta
Kiedy cała Polska obserwowała powódź w Bogatyni, kilkanaście kilometrów dalej z żywiołem walczyli mieszkańcy Sieniawki. Sytuacja była dramatyczna, bo nikt nie poinformował ich o zbliżającym się zagrożeniu. Ludzie sami organizowali pomoc i ewakuowali sąsiadów. Niestety, woda spustoszyła całą wieś, zalała kilkadziesiąt domów. Dziś mieszkańcy Sieniawki usuwają skutki powodzi. Zdani są tylko na siebie.
- Nie było żadnej informacji. Nikt nie przyjechał nas ostrzec: ludzie uciekajcie, bo nie ma ratunku - mówi jeden z mieszkańców Sieniawki.
- Brakowało informacji. Do dzisiaj nie było żadnego telefonu ze sztabu kryzysowego. Niemcy byli w pełnej gotowości. Oni wiedzieli, że rzeka wyleje. Strażacy stali z przygotowanymi pompami - dodaje Rudolf Kuczyc, sołtys wsi.
- Cały nasz dobytek poszedł z falą. Myśleliśmy, że meble chociaż uratujemy, ale one się rozsypują w rękach. U nas woda stoi u cały czas - rozpacza mieszkanka Sieniawki.
- Mamy całą górę piasku, ale nie ma worków, czekamy na nie. Wiemy, że worki przyjechały do Zatoi, a tam nie było piasku - opowiada Rudolf Kuczyc, sołtys wsi.
- Dziecko miało się urodzić, więc wszystko nowe pokupowaliśmy. Pokój dla dzieci zrobiliśmy taki, o jakim od dawna marzyłam. Teraz nie ma nic. Wolałabym chyba, żeby ten dom popłynął, by nie patrzeć na to wszystko - mówi jedna z mieszkanek Sieniawki.
- Nie było nikogo z gminy, jedynie sołtys tutaj nas ratował .Pływał z kolegą dwoma kajakami po całej wsi. Uratował chłopca, który został w domu bez rodziców - dodaje inna mieszkanka wsi. *
* skrót materiału
Reporter: Małgorzata Frydrych
mfrydrych@polsat.com.pl
(Telewizja Polsat)