Zbrodnia czy samospalenie?

Zbrodnia czy samospalenie?

Zagadkowa śmierć w Białej Podlaskiej. 22-letni Łukasz Skrzeczkowski spłonął w opuszczonym budynku dawnej prochowni. Następnie ktoś związał ręce chłopaka i ciągnął przez kilkadziesiąt metrów. Początkowo śledczy zakładali morderstwo, teraz skłaniają się ku samobójstwu. Pytanie, czemu ktoś zupełnie obcy miałby zbezcześcić zwłoki Łukasza?

Łukasz Skrzeczkowski miał trójkę rodzeństwa. Mieszkał na jednym z osiedli w Białej Podlaskiej. Był powszechnie lubiany, trochę skryty, spokojny. We wtorek wieczorem 16 sierpnia wyszedł z domu i już do niego nie wrócił.

- Zaczęliśmy rozwieszać plakaty, bo myśleliśmy, że może tylko uciekł z domu. Rzeczywistość okazała się inna - rozpacza Emilia Skrzeczkowska, siostra Łukasza. 

- 17 sierpnia na terenie starej prochowni odnaleziono spalone zwłoki mężczyzny - informuje Jarosław Janicki z Komendy Miejskiej Policji w Białej Podlaskiej.

Spalonym człowiekiem był 22-letni Łukasz. Gdy śledczy podążyli po tropach, okazało się, że kilkadziesiąt metrów dalej, w opuszczonych budynkach dawnej prochowni, doszło do niewyobrażalnej tragedii.

- Przed budynkiem jest ślad, stamtąd go ciągnięto. Na trawie leżały resztki jego ciała. Jeszcze leży kawałek koszuli. Tam znajduje się plama ropy, krew i popiół z gazet, którymi podpalono tę ropę - opisuje Ryszard Fedyk, dziennikarz Słowa Podlasia.

Ciało Łukasza oblane ropą prawdopodobnie spaliło się w jednym z budynków prochowni. Potem ktoś związał ręce chłopaka, zaczepił o pojazd i wywlókł z budynku porzucając następnie przy drodze. Wstępna wersja śledczych zakładała morderstwo.

- W międzyczasie w odbyła się sekcja zwłok. Okazało się, że nie ma żadnych obrażeń powstałych za życia Łukasza, zadanych mu przez osoby trzecie - mówi Jarosław Janicki z Komendy Miejskiej Policji w Białej Podlaskiej.

Nie tylko ten fakt może dziwić. Gdy Łukasz tego feralnego dnia wychodził z domu, pozostawił swoje klucze, portfel i telefon, z którego wysłał takiego SMS-a do koleżanki: "Dzisiaj czeka mnie niebo albo piekło". Następnie poszedł na stację benzynową, kupił tam ropę w dwóch kanistrach, które potem znaleziono na miejscu tragedii.

- Śledztwo prowadzi prokuratura. Jedna z wersji, która jest badana to samobójstwo - zdradza Jarosław Janicki z Komendy Miejskiej Policji w Białej Podlaskiej.

Czy to możliwe, że człowiek, który dokonuje samospalenia siedzi spokojnie w jednym miejscu?

- Jest to mało prawdopodobne, bez względu na to, czy człowiek sam się podpala, czy ktoś go podpala. Ale organizm reaguje w różny sposób. Biegli zbadają te okoliczności - odpowiada Jarosław Janicki z policji w Białej Podlaskiej.

- Myślę, że gdyby chciał popełnić samobójstwo, to by się nie podpalił, bo to jest najgorsze cierpienie - twierdzi Paweł, kolega Łukasza.*

* skrót materiału

Reporter: Bożena Golanowska

bgolanowska@polsat.com.pl

(Telewizja Polsat)