Mieszkaniowa wojna

Mieszkaniowa wojna

Afera mieszkaniowa w Poznaniu. Lokatorzy kamienicy przy ul. Wyspiańskiego zgodzili się wyprowadzić z wynajmowanych mieszkań w zamian za kilkadziesiąt tysięcy złotych odszkodowania. Ludzie twierdzą, że nie dostali zapisanych w umowach kwot. Właściciel kamienicy przekonuje, że pieniądze wypłacił.

Poznań, róg ulicy Wyspiańskiego i Drużbackiej. To tam znajduje się źródło konfliktu - kamienica. Rodzina 86-letniej pani Dolaty mieszkała w niej od lat dwudziestych poprzedniego stulecia. Dwa lata temu starsza kobieta musiała się wyprowadzić, bo zmienił się właściciel. Firma ALCO Development zaproponowała 38 tysięcy złotych odszkodowania w zamian za dobrowolne rozwiązanie umowy najmu. 

Firma nie dała mi tych pieniędzy, oszukali mnie - mówi Władysława Dolata, była lokatorka kamienicy.

Pieniądze miały być wypłacone w dwóch ratach. 33 tysiące złotych w dniu podpisania umowy i 5 tysięcy przy przeprowadzce. Pani Dolata podpisała umowę, ale, jak twierdzi, z gwarantowanej kwoty dostała tylko pięć tysięcy. Firma utrzymuje, że wypłaciła całość.

- Wszystko było załatwione tak, jak wynika z umów. Kilkakrotnie rozmawialiśmy z panią Dolatą i jej dziećmi, wiedzieli jakie są warunki. Gdyby ta kwota nie została przekazana pani Dolacie, nikt by tego mieszkania nie wydał - twierdzi Sławomir Hrycaj, pełnomocnik prawny firmy ALCO.

- Jeżeli strony się umówiły, że za podpisanie tej umowy, ktoś dostanie pieniądze, to nie ma innej możliwości, musi to zobowiązanie spełnić - informuje Kamil Keller, adwokat ds. nieruchomości.

W podobnej sytuacji znalazł się Przemysław Dudzik. Z kamienicy wyprowadzał się jako ostatni. Twierdzi, że miał otrzymać 40 tysięcy złotych, a dostał 5 tysięcy na remont okien w nowym mieszkaniu.

- Firma utrudniała nam życie przez swoje remonty, wyburzania. Grożono nam również odcięciem wody, prądu i gazu - mówi Przemysław Dudziak, były lokator kamienicy.

Firma oficjalnie twierdzi, że pieniądze wypłacała mieszkańcom kamienicy. Nieoficjalnie, że przez lokatorów trafiały one do zarządców nowych mieszkań jako "odstępne". Lokatorzy rzekomo o tym wiedzieli i zgadzali się, podpisując umowę.

- Nikt nie zadaje pytania jakim prawem oni dostali nowe mieszkanie, prawem kaduka? Za darmo? Nie, dostali właśnie za te pieniądze. I tu jest pies pogrzebany. Tak to funkcjonuje na rynku poznańskim, jest to taki obrót nieoficjalny - mówi anonimowo osoba z branży handlu nieruchomościami.

- Nikt mnie o tym nie uprzedzał. Później powiedzieli mi, że te pieniądze poszły na szukanie dla mnie mieszkania i na odstępne - opowiada Władysława Dolata, była lokatorka kamienicy.

- Jeżeli nie ma dodatkowego porozumienia w umowie, to żaden zarządca nie powinien dostać pieniędzy, które były przeznaczone dla najemcy - mówi Kamil Keller, adwokat ds. nieruchomości.

Jednak największe wątpliwości budzi sytuacja pani Bronisławy. 68-letniej kobiecie firma obiecała 100 tysięcy złotych. Pani Bronisława upiera się, że nie widziała takich pieniędzy na oczy. Nie wierzy również, że zarządca jej nowego mieszkania wziął tak dużą kwotę za lokal o tak niskim standardzie. Do kogo trafiły pieniądze?

- Trudno powiedzieć, bo to jest stara sprawa. Nie wiem, nie byłem pełnomocnikiem wówczas nikogo z firmy, nie znam tej sprawy - mówi Sławomir Hrycaj, adwokat firmy ALCO

- Jakbym to ja wzięła te 100 tysięcy, to ja bym teraz z Panią tutaj nie rozmawiała. W tym mieszkaniu okna są takie, że na zimę zastawiam je kocami, bo nie idzie zamknąć. Rozbity był licznik na wodę, a woda po ścianie leciała - wspomina pani Bronisława.

Dwie osoby zgłosiły sprawę do prokuratury. Niestety, wymiar sprawiedliwości również nie potrafi rozstrzygnąć sporu.

- Można powiedzieć, że w tej sprawie brak jest dowodów, które pozwoliłyby jednocześnie przesądzić, że jedna z wersji jest prawdziwa, a któraś jest fałszywa - informuje Marek Świtała z Prokuratury Rejonowej Poznań-Grunwald.*

* skrót materiału

Reporter: Agnieszka Zalewska

azalewska@polsat.com.pl (Telewizja Polsat)