On sparaliżowany. Ona żąda alimentów

On sparaliżowany. Ona żąda alimentów

Pozwała sparaliżowanego męża o alimenty. Pan Daniel wyjechał do pracy w Niemczech, by utrzymać rodzinę. Wtedy uległ poważnemu wypadkowi. Mężczyzna nie mówi i nie chodzi, jest całkowicie sparaliżowany. Opiekują się nim rodzice oraz siostra. Rodzina ma długi, brakuje jej na sprzęt i rehabilitację chorego. W dodatku żona pana Daniela zażądała 400 zł alimentów. Mówi, że dba o potrzeby jej dziecka.

15 kwietnia 2008 roku. Tego dnia zaczął się podwójny dramat rodziny Szarków. Na głowę 30-letniego Daniela Szarka na budowie w Niemczech spadł metalowy podest. Od tej pory rodzina boryka się nie tylko z problemami zdrowotnymi Daniela, ale także z dramatyczną sytuacją finansową. Jakby tego było mało, rodzina jest podzielona konfliktem rodziców i siostry z żoną pana Daniela, Iloną. 

- Brakowało mu na życie, bo tylko on pracował na swoją rodzinę, dochody miał bardzo małe. Tuż po wypadku Daniel był w krytycznym stanie. Lekarze nie mogli od razu przeprowadzić operacji, bo całą głowę miał zalaną krwią. Co godzinę wychodził do mnie lekarz i mówił, że nie daje żadnej nadziei - opowiada Beata Szarek, siostra pana Daniela.

Na szczęście lekarzom udało się uratować Daniela. Po miesiącu walki o życie w szpitalu w Niemczech i dwóch miesiącach leczenia w Polsce, pan Daniel wrócił do domu. Jednak jego życie do dziś nie wróciło do dawnego porządku. Mężczyzna nie chodzi, nie mówi, nie może wykonać przy sobie najprostszych czynności życiowych.

- Trzeba było go umyć, nakarmić, przewinąć, bo sikał w pampersy. Jego żona w tym czasie otrzymała pracę, musiała utrzymać mieszkanie, dziecko i siebie. Opieka nad Danielem była na mojej głowie. Ilonę nie interesowało, czy on ma leki, jedzenie, rehabilitację. Musiałam z rodziną starać się o wszystko sama - opowiada Beata Szarek, siostra pana Daniela.

- Teściowie się wtrącali do wszystkiego. Ja nie mogłam nic zrobić w swoim domu, to źle się opiekowałam mężem, to źle podawałam jedzenie - twierdzi pani Ilona, żona pana Daniela.

Konflikt narastał. Żona pana Daniela wyprowadziła się z domu rok po wypadku. Zabrała jedenastoletniego syna. Opiekunem prawnym pana Daniela została jego siostra. Jesienią ubiegłego roku mężczyzna został pozwany o alimenty na dziecko - 400 złotych miesięcznie.

- Proszę mi wierzyć, sytuacja tej rodziny jest tak tragiczna, że każde 100 złotych jest ważne. Miesięczne koszty utrzymania pana Szarek, to około 4000 zł, tymczasem renta i zasiłek, który otrzymuje to około 1300 złotych - mówi Jacek Winnicki, prawnik pani Beaty.

- Potrzeby są bardzo duże. Teraz potrzebujemy nowego wózka, schodołazu i wyposażenia łazienki. Taki wózek kosztuje od 16 tysięcy złotych. Daniel żadnego odszkodowania nie dostał i nie dostanie, nie mamy jeszcze zapłaconych klinik i operacji, które odbyły się w Niemczech, to są potężne sumy - wylicza Beata Szarek.

- Wiem, jak to wygląda. Ja na początku nie chciałam od nich nic, ale oni ciągle coś, że ja nie mam prawa do tego mieszkania, że to jest ich mieszkanie, a naprawdę nie jest - dopowiada pani Ilona, żona pana Daniela.

Sprawa nie jest prosta. Przykre jest jednak to, że rodzina naznaczona cierpieniem musi walczyć o kilkaset złotych.

- Każda zasądzona kwota będzie odczuwana, jako bardzo wysoka, bo ten pan jest sparaliżowany, nie ma środków finansowych i możliwości ich zarobienia. Z drugiej strony jest dziecko, które z czegoś musi żyć. Oczywiście ma matkę, ale ona także jest w trudnej sytuacji materialnej. Nie ma dobrego rozwiązania - podsumowuje Sławomir Przykucki z Sądu Okręgowego w Kołobrzegu.*

* skrót materiału

Reporter: Sylwia Sierpińska

ssierpinska@polsat.com.pl

(Telewizja Polsat)