Piekło w szkole
Piekło w gimnazjum. 17-letnia Angelika jest chora na dziecięce porażenie mózgowe. Największym jej problemem nie jest jednak choroba, a problemy w szkole. Dziewczyna jest prześladowana przez rówieśników. Inni gimnazjaliści ją wyśmiewają, wyzywają i poniżają. Mimo licznych skarg, nauczyciele nie reagują. Angelika jest załamana, myśli o samobójstwie.
Szkoła to dla 17-letniej Angeliki gehenna. Dziewczyna jest chora na dziecięce porażenie mózgowe. Chodzi do trzeciej klasy integracyjnego gimnazjum nr 37 w Warszawie.
- Angelika jest w szkole prześladowana, poniżana i wyzywana. Uczniowie naśladują jej koślawe chodzenie. Nazywają ją kulawą, dziwką, szmatą. Mówiłam pani pedagog w szkole, że Angelika ma ciężko, ale nikt jej nie pomógł. Ta sytuacja trwa już trzy lata - rozpacza Ewa Należyty, matka Angeliki.
Wykończona psychicznie matka bez wsparcia szkoły poszła na policję. Sprawa skończyła się prawomocnym postanowieniem sądowym. Uznano, że jeden z uczniów znęcał się nad Angeliką.
- Chodziło o groźby, wyzwiska i tego rodzaju zachowanie. Sąd stwierdził, że nieletni tych czynów się dopuścił - informuje Wojciech Małek z Sądu Okręgowego w Warszawie.
- Przeprowadziliśmy masę rozmów z dzieckiem, wskazaliśmy możliwość konsultacji poza szkołą, ja osobiście sugerowałam jej udział w zajęciach pozalekcyjnych - mówi Ewa Kaneko, psycholog w gimnazjum nr 37 w Warszawie.
Pani Ewa postanowiła działać. Dwukrotnie chciała przepisać Angelikę do innej szkoły. Okazało się to jednak niemożliwe. Każda ze szkół po rozmowie - jak twierdzi mama Angeliki - z pracownikami gimnazjum nr 37 wycofywała się z przyjęcia dziewczyny.
Angelika musiała wrócić do starej szkoły. Oprawca nie chodzi już z nią do tej samej klasy. Jednak nad dziewczyną znęcają się nadal.
- Najgorsze w tym wszystkim jest to, że przez tyle czasu nauczyciele i pedagodzy mówią, że nic się nie dzieje. Ja tyle razy chodziłam na skargi, a nauczyciele twierdzą, że nic nie wiedzą - mówi Angelika.
Tydzień temu pani Ewa złożyła skargę do kuratorium na bezczynność dyrektora szkoły. Kurator bada, czy w szkole doszło do nadużyć i czy dyrekcja zapewniła dziecku bezpieczeństwo.
- Ja nie chcę wrócić do szkoły, gdyby mama mi kazała wrócić, to bym chodziła na wagary. Boje się, że te groźby któregoś dnia wejdą w życie - rozpacza Angelika.
Angelika ma ponad 50 procent nieobecności w szkole. Teraz martwi się czy skończy gimnazjum. Czy musi dojść do tragedii, aby ktoś zainteresował się dziewczyną.
- Zastanawiam się, czy nie lepiej byłoby jakbym się powiesiła albo coś. Czy musiałoby do tego dojść, aby ktokolwiek zaczął coś robić? Przecież nie ja jedna jestem tak dręczona w tej szkole - mówi Angelika.
Reporter: Bożena Golanowska bgolanowska@polsat.com.pl(Telewizja Polsat)