Powiększył działkę zasypując jezioro
Mazurski biznesmen nielegalnie usypał 70-metrowy cypel na największym jeziorze w Polsce! W ten sposób powiększył swoją działkę. Kazimierz L. zrobił to w ścisłym rezerwacie przyrody. Sprawa trafiła do sądu. Za wyrządzone szkody mężczyzna zapłacił... 3 tys. zł grzywny. Później, jak mówią jego sąsiedzi, zorganizował huczną, dwudniową imprezę dla urzędników. Ostatnio zaczął budowę kolejnego, nielegalnego cypla.
Biznesmen z Ełku Kazimierz L. wraz z żoną i synem posiadają od dobrych kilku lat małą działkę w Nowych Gutach koło Pisza. Bezpośrednio nad jeziorem Śniardwy. Kazimierz L. szybko znalazł sposób na jej powiększenie. Bez żadnych pozwoleń usypał 70-metrowy cypel na największym jeziorze w Polsce.
- Zrobił to, żeby powiększyć swoją działkę. Urzędnicy nie przywiązują do tego większej wagi - mówi Irena Arnista, sąsiadka Kazimierza L.
- Zrobił to samowolnie. Na tego rodzaju inwestycje musiał mieć pozwolenie wodno-prawne - informuje Maria Mellin, dyrektor Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Olsztynie.
Zgodnie z prawem półtorametrowy pas ziemi wzdłuż jeziora powinien być dostępny dla wszystkich. Tym jednak Kazimierz L. również niespecjalnie się przejmuje.
- Była powieszona wielka tablica na drzewie: "Wstęp wzbroniony. Teren prywatny. Zasadził drzewa i wykopał wielki dół, żeby nikt tam nie mógł wejść - opowiada Irena Arnista, sąsiadka Kazimierza L.
Kazimierz L. z żoną właśnie przyjechał na swoją działkę w Nowych Gutach. Poszliśmy porozmawiać o ich nowatorskich pomysłach na "pozyskiwanie" terenu. Niestety, małżeństwo nie chciało z nami rozmawiać.
- Każdemu, kto ma ziemię nad jeziorem, wydaje się, że może tam robić, co mu się chce. Jeżeli wszyscy by tak do tego podchodzili, to za chwilę tej przyrody nie będzie - mówi Maria Mellin, dyrektor Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Olsztynie.
- W dniu 27 lutego 2007 roku prokurator skierował do Sądu Rejonowego w Piszu akt oskarżenia przeciwko Kazimierzowi L. Oskarżył go o to, że uszkodził linię brzegową jeziora Śniardwy poprzez zasypanie brzegu w głąb jeziora - informuje Mieczysław Orzechowski z Prokuratury Okręgowej w Olsztynie.
Kazimierz L. wycenił wspólnie z prokuratorem, że szkody wyrządzone przyrodzie warte są trzy tysiące złotych. Przyklasnął temu sąd, który nie nakazał mu przywrócenia terenu do stanu poprzedniego, czyli rozebrania półwyspu. A Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej w Warszawie zgodził się na legalizację cypla Kazimierza L.
- Stwierdziliśmy, że prace, które poczynił pan L. nie ingerują w jakiś znaczący sposób w wodę. To były prace, które umocniły coś, co już istniało. W związku tym zaleciliśmy legalizację tego umocnienia - wyjaśnia Dariusz Bogacz z Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w Warszawie.
- Gdy pan L. dowiedział się o legalizacji tego cypla, urządził dla urzędników bal. Balowali dwa dni. Tak było oświetlone, żeby cała wioska widziała, że coś tu się dzieje. Poduszkowiec ludzi przewoził, był kucharz - opowiada pani Irena, sąsiadka Kazimierza L.
Ale to nie koniec ekstrawagancji Kazimierza L. Po zakończeniu sprawy cypla, mężczyzna zdecydował się zbudować drogę prowadzącą na jego działkę. Co prawda w realizacji celu przeszkadzała mu chroniona prawnie skarpa, ale nie przejął się nią zbytnio i w części zniszczył. Piasek ze skarpy trafił na drogę i do jeziora. Tak oto powstaje drugi już cypel Kazimierza L. na Śniardwach.
- Pan L. nie kontaktował się z nami w tej sprawie, nie występował o żadne zgody. Poinformowaliśmy o całej sprawie prokuraturę, wysłaliśmy do pana L. prośbę o wstrzymanie prac i dostosowanie terenu do stanu poprzedniego. Wstrzymaliśmy proces legalizacji umocnienia - informuje Dariusz Bogacz z Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w Warszawie.
- On do sąsiadki powiedział, że ta droga na sto procent zostanie. Tym bardziej, że jeszcze pod koniec marca przyprowadził koparkę i zaczął dalej budować - mówi Irena Arnista.*
* skrót materiału
Reporter: Ewa Pocztar-Szczerba
epocztar@polsat.com.pl (Telewizja Polsat)
(Telewizja Polsat)