Smakosz... kotów

Smakosz... kotów

Wielbiciel skóry z kotów! Pan Roman z małej miejscowości pod Biłgorajem obdzierał koty ze skóry, by ją później sprzedawać. Mięso zwierząt zjadał. Zdaniem mężczyzny taka skóra ma właściwości lecznicze. Sam zrobił z nich sobie... kurtkę.

- Kurtkę z kotów mam już 30 lat, mole ją zjadły. Mam też pas z kota, który noszę na co dzień, to mogę pokazać - mówi pan Roman.

"Skóry wyprawione - lisy rude, koty, nutrie i inne sprzedam". Takie ogłoszenie pojawiło się kilka lat temu w biłgorajskiej gazecie reklamowej. Oferował je mieszkaniec pobliskiej wsi.

- Ja tylko komuś chciałem zrobić przysługę. Takie skóry są lecznicze, bardzo rozgrzewają, ciało się pod nimi nie poci. Można w nich pracować i spać, ludzie potrzebują takich skór - twierdzi mężczyzna.

- Prawdopodobnie to trwało już od paru lat, nie mam pojęcia, ile kotów w tym czasie uśmiercił - mówi Sylwia Buszkowska-Znak, lekarz weterynarii.

- On się ogłaszał już od kilku lat i nie można sobie było z tym poradzić. Dopiero moje zaangażowanie doprowadziło do tego, że ten proceder znalazł taki, a nie inny finał - mówi prof. Halina Kowalska-Pyłka ze Stowarzyszenia Opieki nad Zwierzętami "Lubelski Animals".

Osoby, którym nie jest obojętny los zwierząt postanowiły działać. Poprzez prowokacyjny zakup wyprawionej skóry z kota sprawa trafiła do prokuratury, a następnie do sądu.

- Prokurator zarzucił oskarżonemu popełnienie czynu zabronionego polegającego na dokonaniu sprzedaży skóry wyprawionej z kota za kwotę 35 zł oraz oferowaniu do sprzedaży w lokalnej gazecie innych wyprawionych skórek z kotów. Sąd skazał oskarżonego na grzywnę w wysokości 4 tys. zł. - informuje Zbigniew Łupina z Sądu Rejonowego w Biłgoraju.

Pan Roman 30 lat był myśliwym. Twierdzi jednak, że kotów dla skóry nie zabijał. Skóry do sprzedaży miały pochodzić z przejechanych zwierząt zbieranych z jezdni.

- Po co mają po nich samochody jeździć? Po co mają je robaki toczyć w rowie? Przecież mogą one komuś służyć, prawda? Ludzie też swoje organy oddają za życia - twierdzi pan Roman, który oferował skóry z kotów.

- Ja w to nie wierzę. Skóry zwierząt zbieranych z drogi nie nadają się do wyprawiania - uważa prof. Halina Kowalska-Pyłka ze Stowarzyszenia Opieki nad Zwierzętami "Lubelski Animals".

- Zbieranie skór z kotów stanowi zagrożenie dla ludzi. Koty są roznosicielami wielu chorób bakteryjnych. Jeżeli istnieje nawet 1 procent ryzyka, że to zwierzę miało wściekliznę, to absolutnie nie można go dotykać - ostrzega Sylwia Buszkowska-Znak, lekarz weterynarii.

Z wyprawionych kotów zostawało mięso. Jak twierdzi pan Roman nie mógł go zakopać lub wyrzucić, bo złamałby prawo.

- Zjadłem je z moimi psami, bo nie dopatrzyłem się ustawy zakazującej mi jeść, to co chcę - mówi mężczyzna.

Pan Roman jest zdziwiony całym zamieszaniem wokół jego osoby. Uważa, że dobro zwierząt stawiane jest ponad dobrem ludzi. Nadal twierdzi, że skóra z kota ma właściwości lecznicze.

- Żeby nie skórka z kota, to może ja bym dziś na wózku jeździł. Żaden lekarz mi nie pomógł na dyskopatię, bo nie ma takiego lekarstwa. Ja się operacji boję. Dzięki temu, że noszę skórę z kota, to dziś mogę pracować - mówi pan Roman.

- Nie ma żadnych dowodów naukowych, medycznych, które potwierdzałyby skuteczność tej metody. Jest to zbliżone do efektu placebo, że nawet picie szklanki wody rano i wieczorem da korzystny efekt terapeutyczny - mówi prof. Zbigniew Stelmasiak z Uniwersytetu Medycznego w Lublinie.*

* skrót materiału

Reporter: Grzegorz Kowalski gkowalski@polsat.com.pl

(Telewizja Polsat)