Sprzedał dom z rodzicami
Genowefa i Eugeniusz Szkarłatowie mieszkali w domu w Lgocie przez ponad pół wieku. W nim wychowali swoje dzieci i w nim się zestarzeli. Dziś we własnych ścianach czują się jak intruzi. Wszystko przez syna, któremu przepisali posiadłość. Mężczyzna pokłócił się z rodzicami i sprzedał dom obcym ludziom. Pani Genowefie i panu Eugeniuszowi został niewielki pokój.
Genowefa i Eugeniusz Szkarłatowie są już po osiemdziesiątce. Od pól wieku mieszkają w domu w Lgocie, który wielkim wysiłkiem zbudowali na początku swojego małżeństwa.
- Dawniej nawet cementu nie było, trzeba było myśleć, żeby coś dostać. Dzieci były, ja sama wszystko robiłam - opowiada Genowefa Szkarłat.
Synowie dorośli, dwóch wyprowadziło się do innych miejscowości. W 1999 roku pani Genowefa i pan Eugeniusz postanowili przepisać dom najmłodszemu synowi, który został z nimi.
- Akt darowizny obejmował cały dom, rodzice mieli służebność tylko jednej izby z możliwością korzystania z innych pomieszczeń - mówi Ewa Solak, dziennikarka Tygodnika Przełom.
- Nie zabezpieczyli się w tym zapisie, taki stan rzeczy nie powinien mieć miejsca, powinni zadbać o siebie, a nie zaufać mu bezinteresownie - twierdzi pan Andrzej, drugi syn państwa Szkarłatów.
Ale zaufali i zrobili błąd, bo stosunki między rodzicami a obdarowanym synem szybko zaczęły się psuć.
- Miał jedzenie, miał opiekę. Wszystko opłacaliśmy, nic go nie obchodziło. Dopiero później, jak nic nie robił, nie pomagał, to powiedziałam: koniec - mówi pani Genowefa.
- W 2004 roku zostałem oskarżony przez ojca i matkę o znęcanie się psychiczne, a nigdy ani psychicznie ani fizycznie nie znęcałem się nad nimi - twierdzi Eugeniusz, który sprzedał dom z rodzicami.
I chociaż cała sprawa zakończyła się uniewinnieniem z powodu braku dostatecznych dowodów, to oskarżony syn stwierdził, że dłużej z rodzicami nie wytrzyma. Zaczął grozić, że sprzeda dom.
- Mówiłam, że jak chce sprzedać dom, to ja go z powrotem od niego odkupię. Nie traktowałam jego gróźb poważnie - wspomina pani Genowefa.
Ale syn spełnił swoje groźby i kilka miesięcy temu sprzedał podarowany przez rodziców dom. Pani Genowefa dowiedziała się o tym, kiedy w drzwiach stanęli nowi właściciele.
W ten sposób pani Genowefa i pan Eugeniusz stali się lokatorami we własnym domu. Stosunki z nowymi właścicielami nie układają się dobrze.
- Nie mamy dojścia do piwnicy, cały dół jest odcięty - mówi pani Genowefa.
- Ojciec został skazany na umieranie w czterech ścianach. Był plan, żeby zrobić podjazd dla wózka inwalidzkiego, żeby z ojcem wyjeżdżać na podwórko - dodaje jej syn Andrzej.
Jednak na to musieliby się zgodzić nowi właściciele. Tymczasem pan Eugeniusz jest coraz słabszy, bo choroba Parkinsona postępuje.
- Oni na podstawie przepisów o bezpodstawnym wzbogaceniu mogą od niego żądać pieniędzy, które uzyskał ze sprzedaży tej darowizny - radzi Maciej Przybylski, radca prawny.
Jednak pani Genowefa nie chce pieniędzy. Dla niej sprzedany przez ukochanego syna dom jest bezcenny.
- To jest nie do opowiedzenia, serce może mi w każdej chwili pęknąć - rozpacza kobieta.
Zapytaliśmy najmłodszego syna państwa Szkarłatów, czy chciałby, żeby jego dzieci zgotowały mu taką starość.
- Jak sobie zasłużę, to nie widzę powodu, żeby dzieci mi tego samo nie zrobiły. Moi rodzice na to zasłużyli - odpowiedział mężczyzna.*
* skrót materiału
Reporter: Paulina Bąk
pbak@polsat.com.pl(Telewizja Polsat)